Kamil Semeniuk środowym meczem w Tokio z Wenezuelczykami (3:1) po raz pierwszy w karierze wyszedł w pierwszym składzie reprezentacji Polski w turnieju olimpijskim. „Przeszedłem długą drogę, by się tu znaleźć” – zaznaczył siatkarz.
„Super, bardzo fajnie się czułem. Mogłem zagrać od początku, a to jest inne doświadczenie niż jak wchodzisz w trakcie spotkania. Na początku było trochę nerwów i stresik, bo jednak to był taki prawdziwy debiut olimpijski. Chciałem się zaprezentować jak najlepiej tylko potrafię. Mam nadzieję, że trener jest zadowolony, chłopaki też – wygraliśmy, dopisujemy trzy punkty” – zaznaczył po spotkaniu przyjmujący.
Biało-czerwoni niespodziewanie w pojedynku z teoretycznie najłatwiejszym rywalem w swojej grupie stracili seta.
„To było typowe rozluźnienie koncentracji. Drużyna z Wenezueli zaczęła grać swoją najlepszą siatkówkę, naprawdę fajnie się spisywali. My nie potrafiliśmy zaś skończyć ataku. Drobne, można powiedzieć głupie błędy popełnialiśmy. Przewaga z punktu na punkt rosłam i ciężko było ich dogonić. Szczerze mówiąc, to zasłużyli na wygranie tego seta. Aczkolwiek wyszliśmy na kolejną partię zmobilizowani jak na samym początku. Zagraliśmy swoje i w rezultacie wygraliśmy spotkanie 3:1” – analizował 25-letni zawodnik.
Przyznał, że już wcześniej dostał informację, że na środowy pojedynek planowane są zmiany w składzie mistrzów świata.
„Nie ukrywajmy, turniej jest męczący dla organizmu. Gramy co dwa dni, nie ma czasu na pełną regenerację. Takie spotkania jak to z Wenezuelą są właśnie po to, by podstawowi gracze odpoczęli, a tacy jak ja mieli szansę grać” – wskazał.
Jednocześnie przyznał, że gdy we wcześniejszych dwóch meczach wchodził zadaniowo, to towarzyszyły mu spore nerwy związane z odpowiedzialnością.
„Jak się wchodzi na pojedynczą akcję, to chce się zrobić wszystko jak najlepiej potrafi, żeby trener był zadowolony. Czasem się nie udaje i to potem trochę siedzi w głowie. Ale z trenerem już rozmawiałem o tym i powiedział, żebym się nie stresował takimi sprawami. Dziś już był full luzik. Po prostu czerpałem radość z tego, że jestem na boisku” – relacjonował.
W piątek biało-czerwonych czeka pojedynek z gospodarzami igrzysk. Trener Vital Heynen stwierdził, że to najlepiej obecnie grająca drużyna turnieju olimpijskiego.
„Ostatnio wygrali z Kanadą. Ja – szczerze mówiąc – nie spodziewałem się takiego rezultatu. Aczkolwiek Yuji Nishida, który jest kołem napędowym tej reprezentacji, wrócił po kontuzji. Japończycy grają fajną siatkówkę, słyną z gry w obronie. Będziemy bardzo skrupulatnie przygotowywać się do tego spotkania” – zapewnił Semeniuk.
W lidze japońskiej grają Michał Kubiak i Bartosz Kurek, którzy podpowiadają nieco kolegom, czego spodziewać się po azjatyckiej ekipie.
„Ale sztab jest od tego, żeby przygotować nas do tego spotkania taktycznie. Są bardzo dobrze wyszkoleni technicznie, w obronie poruszają się jak koty. Szczęście w nieszczęściu, że są trochę niżsi niż by mogli być. Czekamy na to spotkanie i planujemy wygrać za trzy punkty” – zaznaczył gracz Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle.
Potwierdził on, że z meczu na mecz biało-czerwoni oswajają się z halą Ariake Arena.
„Przed pierwszym meczem nie mieliśmy tam żadnego treningu, ćwiczyliśmy gdzieś indziej. Inne reprezentacje miały taką okazję. Myślę, że już się tu zaaklimatyzowaliśmy. Jest naprawdę komfortowo” – opisywał.
Semeniuk z przytupem wkroczył do seniorskiej kadry – obecnie rozgrywa w niej pierwszy sezon. Teraz zaś zadebiutował w igrzyskach.
„Moich debiutów w tym sezonie było już naprawdę sporo. Igrzyska to igrzyska. Na pewno teraz jestem świadomy tego, w jakim miejscu się znajduję. Przeszedłem długą drogę, żeby tu się znaleźć. Jestem bardzo szczęśliwy, że tu jestem. Cieszę się bardzo, że miałem okazję zadebiutować” – zaznaczył.
Z Tokio Agnieszka Niedziałek (PAP)