Tematem naszych codziennych rozmów stały się niedawno szczepienia covidowe. Który producent przesłał więcej, a który się spóźnia? Czy i czym zaszczepią się prezydent i premier? Kto wszedł bez kolejki?
Siłą rzeczy na dalszy plan zszedł temat szczepienia dzieci – tego tradycyjnego, odbywanego według „kalendarza szczepień”. A przecież temat ten nie zniknął. I obawiam się, że jeżeli w ostatnim czasie sytuacja opisana w poniższym tekście zmieniła się, to raczej na pewno nie na lepsze…
* * * * *
Łukasz Lamża jest dziennikarzem, wykładowcą, autorem tekstów demaskujących pseudonaukowości, które funkcjonują w społeczeństwie. W wydanej w 2020 książce* omawia 10 takich teorii. A właściwie nie tyle omawia, co analizuje, patrząc na nie przez pryzmat współczesnej nauki. Cudownie, tak właśnie powinno być. Za tę książkę otrzymał Złotą Różę – nagrodę przyznawaną przez Festiwal Nauki za najlepszą książkę popularnonaukową.
Mnie w tej pozycji najbardziej zaciekawił rozdział o szczepionkach. Pewnie nie zdecydowałbym się na publiczne przedstawianie moich refleksji po lekturze, gdyby nie jeden szczegół, który może zainteresować osoby stojące po obu stronach dyskusji o szczepieniach. (Zwracam uwagę na słowo „dyskusja”, bo są przecież osoby, jakże liczne, które w celowość szczepienia „wierzą” bądź „nie wierzą” – one żadną dyskusją nie są zainteresowane, a wręcz uważają, że w świetle ich wiary takie dyskusje są świętokradcze).
Zanim jednak przejdę do sedna, pozwolę sobie na uwagę wstępną. Otóż oprócz szczepionek czy witaminy C w dużych dawkach bohaterami rozdziałów tej książki są m. in. kreacjonizm czy płaska Ziemia (która jest nawet wymieniona w podtytule książki). Postawienie płaskiej Ziemi i wątpliwości wobec powszechnych szczepień na tym samym poziomie jest, moim zdaniem, bardzo tanim chwytem, oczkiem puszczonym do pewnej grupy czytelników – zabieg ten nie ma przecież na celu nobilitacji płaskoziemstwa, lecz obliczony jest na efekt w drugą stronę: ma pokazać czytelnikom, jeszcze zanim zaczną lekturę, gdzie autor sytuuje szczepionkowe wątpliwości.
Społeczeństwo chce wiedzieć, jakie skutki – te pozytywne i te negatywne – są powodowane przez szczepionki. Społeczeństwo ma prawo to wiedzieć, bo przecież mówimy o naszym zdrowiu, w tym o zdrowiu naszych dzieci. Dlatego władze sanitarne mają obowiązek to badać. Badać możliwie rzetelnie, by przedstawiane nam wyniki były wiarygodne. Idea takiego badania jest prosta: należy porównać liczbę wszystkich zaszczepionych z liczbą przypadków, gdy coś poszło nie tak. Po podzieleniu tej drugiej przez tę pierwszą otrzymamy odsetek szczepień powodujących problemy. Niewielki odsetek będzie oznaczać, że dana szczepionka jest bezpieczna. (Kwestia jej skuteczności to zupełnie inna sprawa, nie będę się nią tu zajmował).
Liczba wykonanych szczepień jest łatwa do ustalenia – wszystkie szczepionki przechodzą przez oficjalne kanały, nie ma miejsca na kontrowersje. Zostaje zatem licznik interesującego nas ułamka. Jest nim liczba NOP-ów (czyli niepożądanych odczynów poszczepiennych – czyli problemów). Źródłem informacji są tu aplikujący szczepionki pracownicy służby zdrowia, a ich wiedza pochodzi od samych zaszczepionych (bądź, w przypadku dzieci, od ich rodziców). I tutaj (wreszcie…) dochodzę do tego, czym chciałbym się podzielić z Czytelnikami. Gdy dotarłem do fragmentu, który zaraz zacytuję, nie mogłem uwierzyć, że osoba inteligentna i oblatana, jaką bez wątpienia jest p. Lamża, mogła wbić sobie takiego samobója: przekonując do szczepionek dał sceptykom i przeciwnikom do ręki pierwszorzędny argument. Oto ten fragment:
(…) ja sam, przy okazji szczepienia jednego ze swoich dzieci, bezskutecznie próbowałem zgłosić w przychodni niepożądany odczyn poszczepienny . Parę godzin po podaniu szczepionki u mojego dziecka pojawiły się odczyn miejscowy oraz podniesiona temperatura i wymioty . Nic strasznego, rodzic dwójki dzieci nie takie rzeczy widział, postanowiłem jednak zgłosić NOP . Przyjmująca zgłoszenie pielęgniarka – ta sama, która szczepiła – najpierw odparła odruchowo, że „to raczej nie ma związku”, po czym – gdy delikatnie zasugerowałem, że nie jej to oceniać, a wyłowieniem związków przyczynowych z korelacji niech już się zajmują statystycy – zbyła mnie lekceważącym: „Dobra, dobra, zgłoszę”. Podejrzewam, że ten konkretny NOP nie trafił do statystyk. Tak, pewnie powinienem był naciskać, nalegać, gonić, ale szczerze mówiąc, nie zrobiłem tego, bo miałem na głowie rozgorączkowane dziecko, a następnego dnia kolejne ważne sprawy tego świata, z nowym serialem włącznie.
Bezpieczeństwo szczepionki można stwierdzić dopiero po przeanalizowaniu wielu, wielu przypadków. Wystąpienie niepożądanych objawów u jednej zaszczepionej osoby nie jest jeszcze wystarczające, by wyciągać daleko idące wnioski. Ale stwierdzenie przez lekarza bądź pielęgniarkę, że te czy inne objawy nie mają związku z podaną szczepionką, jest fałszowaniem statystyk! Przecież ewentualny związek może się objawić dopiero w masie, po przeanalizowaniu bardzo dużej liczby szczepień. Skąd pielęgniarka czy lekarz wiedzą, że nie ma związku? Czy przypadkiem nie z ulotki dostarczonej przez producenta? Nie zgłaszając powikłania do władz sanitarnych, lekarz czy pielęgniarka wpływają na wynik badania. Z faktu tego p. Lamża doskonale zdaje sobie sprawę, bo przecież sam o tym pisze! Przypomnę: „…zasugerowałem, że nie jej to oceniać, a wyłowieniem związków przyczynowych z korelacji niech już się zajmują statystycy”. I ma całkowitą rację, bo takich pielęgniarek i takich lekarzy może być cała masa i jeżeli każde z nich stwierdzi arbitralnie, że „nie ma związku” i NOP-u nie zgłosi, to – świadomie lub nie, celowo lub nie – przyczyni się do fałszowania statystyk.
Powstaje jednak pytanie: czy jest o co kruszyć kopie, czy jest to zjawisko na tyle częste, że może mieć istotny wpływ na naszą ocenę bezpieczeństwa szczepionek? Z lektury forów poświęconych szczepieniom można wnosić, że takich przypadków rzeczywiście jest cała masa. Co więcej, spotkać też można wypowiedzi, że niechęć lekarzy do zgłaszania NOP-ów jest wywoływana (przynajmniej częściowo) przez sanepidy, mające jakoby sekować medyków zbyt aktywnych na tym polu. Gdyby to była prawda, to mielibyśmy do czynienia z działaniem niezgodnym z prawem i powinno to zostać zbadane przez stosowne organa państwowe. No, ale… wiemy, że fora internetowe nie są najbardziej wiarygodnym źródłem informacji. Na szczęście mamy też źródło o nieporównanie większym kalibrze.
Całkiem niedawno, w listopadzie 2020, Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport zatytułowany „NIK o systemie monitorowania niepożądanych działań leków”. NOP-y, którymi w tym tekście się zajmuję, są częścią szerszej kategorii NDL (niepożądanych działań leków) i wnioski wyciągnięte przez kontrolerów NIK dotyczą również ich. A wnioski te są bardzo smutne.
Już we wcześniejszych kontrolach prowadzonych w latach 2016-2019, NIK stwierdziła, że zgłoszeń ndl nie przekazywano do właściwych instytucji oraz do aptek szpitalnych lub przekazywano je ze znacznym opóźnieniem.
W trakcie obecnej kontroli monitorowania ndl stwierdzono, że żaden ze skontrolowanych szpitali nie zadbał o prawidłowe funkcjonowanie systemu wychwytywania, zgłaszania i analizowania niepożądanych działań leków.
W sytuacji, gdy pracownicy medyczni nie uznawali niepożądanych reakcji polekowych za ndl, chociaż zapisy w dokumentacji medycznej na to wskazywały, to organy właściwe do ich monitorowania nie wiedziały o ich występowaniu. To osłabiało system.
To tylko niektóre wnioski. Kto jeszcze ma wątpliwości, zachęcam do przeczytania całości (www.nik.gov.pl/aktualnosci/system-monitorowania-niepozadanych-dzialan-lekow.html).
* * * * *
I jeszcze na marginesie: w tekście p. Lamży znalazłem także taki akapit:
Dalej: szczepienie powinno być poprzedzone kwalifikacyjnym badaniem lekarskim. „Teoria” takiego badania jest dobrze znana. Praktyka z kolei bywa różna. Spotkałem się osobiście nawet z całkowitym brakiem takiego badania, które w praktyce wymusiłem już w momencie, gdy pielęgniarka sięgała do lodówki.
Pozwolę sobie pozostawić bez komentarza.
Bogdan Jot
__________
*Łukasz Lamża, „Światy równoległe. Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze”, Wydawnictwo Czarne