Studentka Uniwersytetu Warszawskiego domaga się ukarania doktoranta, którego oskarża o gwałt – donosi czwartkowa „Rzeczpospolita”.
„Środowisko studenckie w Warszawie jest wzburzone sprawą zarzutów o przemoc seksualną, które pod adresem doktoranta Uniwersytetu Warszawskiego kierują studentki. Sprawa we wtorek trafiła do prokuratury. Jak poinformowała Prokuratura Okręgowa w Warszawie, zawiadomienie dotyczy przestępstwa z art. 197 § 1 k.k. – czyli gwałtu – i przestępstw narkotykowych” – poinformowała gazeta.
W zeszłym tygodniu Studencki Komitet Antyfaszystowski (SKA) poinformował na Facebooku o gwałcie, którego miał się dopuścić na jednej ze studentek doktorant Wydziału Artes Liberales UW. Skrzywdzona zgłosiła się do studenckiej organizacji z prośbą o pomoc.
Z oświadczenia SKA wynika, że „kobieta dokładnie charakteryzowała brutalność nierespektującego odmowy doktoranta, prosząc, abyśmy nie dopuściły do jego kolejnych kontaktów ze studentkami, a zwłaszcza do prowadzenia przez niego zajęć i uczestnictwa w wyjazdach lub spotkaniach integracyjnych”.
Doktorant nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. W odpowiedzi na zarzut brutalności napisał: „… i nic mnie to nie obchodzi, co piszecie, bo taka sytuacja nie miała miejsca – wy****iście się na rzekomej brutalności, bo to kpina jest i fikcja literacka”. Post wywołał lawinę komentarzy, w tym uczelni oraz serwisu OKO.press, którego wykładowca jest publicystą.
Główna specjalistka ds. równouprawnienia na UW oznajmiła: „Nie trafiło do nas oficjalne zgłoszenie gwałtu”. Studentka jednak utrzymuje, że zgłaszała sprawę do władz uczelni już w lutym, czyli przed skontaktowaniem się z SKA. „UW wiedział o przestępstwach seksualnych Marcina K. Kobieta, która się do nas zgłosiła, rozmawiała z konsultantką ds. przemocy seksualnej” – pisze SKA.
Uniwersytet opublikował komunikat: „Sprawa opisywanego aktu przemocy, której miał dopuścić się jeden z doktorantów UW, nie została zgłoszona do władz uczelni, wydziału, rzeczniczki akademickiej (ombudsmana UW) ani głównej specjalistki ds. równouprawnienia na UW”.
Gazeta ustaliła, że „według studenckiej organizacji, która pozostaje w kontakcie z pokrzywdzoną kobietą, w oświadczeniu tym zawarte są kłamstwa i niedomówienia, które należy wyjaśnić”. (PAP)