Od jutra wracają do szkół dzieci pierwszych trzech klas szkoły podstawowej. Powrót jest jednak najeżony obawami, głównie przed personelem szkolnym, który dostał od ministerstwa surowe wytyczne. Według tych zapisów wystarczy, żeby dziecko kichnęło czy wysmarkało nos, a trafi nawet na kilka godzin do szkolnej izolatki. Nikt nie będzie mógł się do niego zbliżyć bardziej niż na dwa metry. Izolatką zaś ma być wydzielone pomieszczenie, których w wielu szkołach po prostu nie ma, więc – jak piszą internauci – będą to zaadaptowane komórki bez okien czy nawet… toalety.
Ministerstwo Edukacji Narodowej przygotowało wytyczne we współpracy z Ministerstwem Zdrowia oraz Głównym Inspektorem Sanitarnym. „Opracowane zasady mają na celu przede wszystkim zwiększenie bezpieczeństwa. Wytyczne te, w dużej mierze opierają się na zapisach znanych już np. z września 2020 r. Znajdują się w nich rekomendacje dotyczące zasad organizacji zajęć, higieny, czyszczenia i dezynfekcji pomieszczeń oraz powierzchni, organizowania gastronomii czy postępowania w przypadku podejrzenia zakażenia u pracowników szkoły” – czytamy na stronie ministerstwa.
Najwięcej wątpliwości budzi zapis mówiący o konieczności automatycznego izolowania dzieci, które będą miały zwykłe objawy przeziębienia.
—
Trudno się dziwić rodzicom, którzy mają ogromne obawy przed puszczeniem małego dziecka do szkoły, gdzie może je spotkać tak traumatyczne zdarzenie. Patrząc na termometr pokazujący kilkanaście stopni na minusie, można się spodziewać, że wiele dzieci jutro może trafić do izolatki. Koszty psychiczne mogą być ogromne. Cała nadzieja w rozumie i zwykłej empatii pracowników szkół.