100-lecie Bitwy Warszawskiej – i co dalej? Gwiaździsta eskadra na ratunek

Krzysztof Drozdowski22 grudnia, 20206 min

Ze względu na obecną pandemie koronawirusa wszelkie plany godnego i co najważniejsze hucznego upamiętnienia setnej rocznicy, jak stwierdził lord D’Abernon  tej 18 najważniejszej bitwy w dziejach świata zostały zniweczone. Zamiast wspominania przez wiele lat tego, jak to było na stulecie będziemy tę rocznicę  traktować jak chociażby 58, 65 czy 78 z kolei. Nikt z nas nie jest w stanie powiedzieć co wtedy się wydarzyło w temacie upamiętnienia tego wiekopomnego zwycięstwa. Oczywiście w okresie PRL nie było mowy o jakimkolwiek upamiętnianiu tego wydarzenia, więc podane rocznice są typowo przypadkowe. Mają takie same znaczenie jak nasza pamięć o 97 czy 99 rocznicy Bitwy Warszawskiej. 

W ostatnich latach mieliśmy 100-lecia co najmniej trzy. Odzyskania Niepodległości 2018, zwycięstwa w Powstaniu Wielkopolskim w 2019 czy też właśnie zwycięskiej Bitwy Warszawskiej w 2020. I mam przemożne wrażenie, że żadnej z tych rocznic za kilka lat nie będziemy pamiętać. A szkoda. Straciliśmy tym wielką szansę na coś wielkiego. Mijająca w tym roku rocznica Bitwy Warszawskiej miała nam dać nowe wspaniałe muzeum. Zamiast niego jednak mamy dopiero kamień węgielny. Muzeum powstanie i będzie cieszyło, ale jednak delikatny niesmak pozostanie. W Warszawie deliberowano dość długo nad budową odpowiedniego pomnika, najlepiej w kształcie łuku tryumfalnego. Pomysły były dwa, a jednym z nich była budowa łuku na Wiśle jako jedno z przęseł mostu. W mojej ocenie był to strzał w przysłowiową „10”. Jednakże jak wiele dobrych pomysłów odszedł w niebyt. Może wrócimy do tego zamysłu na 110 lub 123 rocznicę zwycięstwa? Dobrze by było, ale znów niesmak pozostanie, że ta okazja, którą mieliśmy jednak została w pewien sposób przespana.

A żeby nie podniesiono hasła, że Polska pomnikami stoi warto się zastanowić co można by zrealizować by w przyszłości godnie upamiętnić to zwycięstwo nad bolszewizmem? 

Osobiście wydaje mi się, że najlepszą opcją byłoby powstanie filmu. Ale nie takiego jak zawsze, nawet nie takiego filmu, który podobał by się jedynie w Polsce. Ale powstanie takiego filmu, który powstałby w Hollywood i w którym zagraliby aktorzy naprawdę światowego formatu. I tylko taki film, pokazywany za granicą byłby w stanie wypromować Polskę jako ten kraj, który obronił Europę przed bolszewicką nawałą. Wydaje się, że odtworzenie filmu, który dziś stał się białym krukiem, którego poszukujemy już od dobrych kilku lat byłoby najlepszym rozwiązaniem. Oczywiście mowa tu o Gwiaździstej eskadrze. Był to film, który powstał w połowie lat 30-tych i dotyczył udziału w wojnie polsko-bolszewickiej grupy amerykańskich pilotów. Była to najdroższa polska superprodukcja filmowa z dwudziestolecia międzywojennego, a także pierwszy polski film o tematyce lotniczej. Niestety wszystkie kopie filmu zostały wywiezione lub zniszczone przez Rosjan po 1945 roku. 

Skoro amerykanie są w stanie z historii o japońskim ataku na Pearl Harbour wycisnąć kilka kasowych filmów to i z tym tematem na pewno by sobie poradzili. Zawsze na koniec zostaje pytanie, mianowicie kto za to wszystko zapłaci? To oczywiście jak zawsze ważne pytanie. Jednak ważniejsze wydaje się być czy stać nas mentalnie na taką promocję naszej historii na świecie?

Udostępnij:

Leave a Reply

Koszyk