Już za kilka tygodni, zgodnie z zapowiedzią rządu, do poradni powinny trafić pierwsze szczepionki przeciw COVID-19. Na razie nie wiadomo jakie. Brak podstawowych danych powoduje, że poradnie nie mogą przygotować się do akcji szczepień – informuje Express Bydgoski.
Są widoki, aby już od lutego rozpoczęły się szczepienia przeciw koronawirusowi, ale czekamy na ostateczne decyzje Europejskiej Agencji Leków, od której zależy ten moment startu i wtedy rozpoczynamy szczepienia, my będziemy na pewno gotowi – zapewnił w środę premier Mateusz Morawiecki.
„Proces szczepień rozpoczniemy jak tylko szczepionki zostaną dostarczone do kraju. Pewnie będzie to początek stycznia, luty – w tym okresie zaczniemy to robić, ale na pewno nie uzyskamy takiego poziomu wyszczepienia, który obroniłby nas przed trzecią falą” – ocenił minister zdrowia Adam Niedzielski.
Ustawy, która regulowałaby sprawy szczepień przeciwko COVID-19domaga się Federacja „Porozumienie Zielonogórskie”.
– Po pierwsze, nie wiemy jaka szczepionka do nas trafi. Nie mamy jeszcze kart charakterystyki produktu. W grę wchodzą trzy produkowane przez koncerny; Pfizer, Johnson & Johnson i Astra – wyjaśnia Expressowi Bydgoskiemu Szymon Kopa, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia w Bydgoszczy i członek zarządu Federacji „Porozumienie Zielonogórskie”.
My, w przychodniach będziemy wiedzieli, jaką dysponujemy szczepionką, ale nie będziemy mogli tej informacji przekazać pacjentowi.
– mówi Szymon Kopa.
Wszystko wskazuje na to, że osoba, która zostanie zaproszona na szczepienie, nie dowie się jaką szczepionkę jej podano. Ponadto, rząd nie określił precyzyjne warunków, które będą musiały spełniać poradnie Podstawowej Opieki Zdrowotnej, by móc świadczyć takie usługi – informuje Express Bydgoski.
Teoretycznie można przyjąć, że jedną osobą, będzie musiało się zająć minimum 4 pracowników. Pierwszy, zajmie się rejestracją a drugi pacjentem od chwili wejścia do poradni do momentu odczytu wyniku testu w kierunku COVID-19. Co się stanie jeśli wynik będzie dodatni? – pyta Express Bydgoski.
– Nie wiemy, zwłaszcza, że wyniki tzw. szybkich testów nie są w stu procentach wiarygodne – przyznaje Szymon Kopa.
Przedstawiciele, także bydgoskiego, środowiska lekarzy rodzinnych zwrócili się m.in. do NFZ wyrażając swoje obawy – informuje EB.
– Jeżeli szczepienia miałyby być wykonywane z zachowaniem zaproponowanego reżimu sanitarnego, to ilość świadczeń udzielanych pacjentom z innych powodów musiałaby ulec drastycznemu zmniejszeniu na czas przeprowadzania szczepień przeciw SARS-CoV-2 (…) – czytamy w piśmie związku pracodawców ochrony zdrowia.
Źródło: Express Bydgoski, (PAP).
One comment
zdzichol
2 grudnia, 2020 at 10:46 pm
Tego jeszcze nie było, niczego nie wiedzą, ale wiedzą, Że będą szczepić, a ci co sami przylezą dostaną nagrody. Reszta zostanie objęta restrykcjami czyli segregacją na lepszych i gorszych.
Ale polskim debilom to nie przeszkadza.
Bo dają po 500. A mogą DOŁOŻYĆ!