Autostrada pod Mount Everest

Karol Kwiatkowski29 listopada, 20209 min

Budowa nowego mostu na rzece Dudh Koshi otworzyła drogę w pobliże Mount Everestu, najwyższego szczytu świata. Dla mieszkańców Solokhumbu to szansa na ekonomiczny rozwój, ale również zagrożenie dla równowagi ekologicznej regionu.

Mały samolot zbliża się do lotniska położonego na skrawku zbocza góry, na wysokości 2800 m.n.pm. „Wtedy nie ma już powrotu, nie można zawrócić i jeszcze raz podejść do lądowania” – mówi PAP Tshering Lama, przewodnik górski, który mieszka w okolicach Namche Bazar w regionie Everestu.

Zbocze, na którym leży pas startowy lotniska w Lukli, ma 700 metrów wysokości i kończy się pionową ścianą. „Za każdym razem robi mi się niedobrze, jak to widzę” – dodaje Lama.

Lotnisko w Lukli jest powszechnie uznawane za najbardziej niebezpieczne na świecie. Tylko piloci z minimum stu lądowaniami i startami w tym miejscu są dopuszczeni na lotniczą trasę z Katmandu. Ostatni wypadek, w którym zginęły trzy osoby, wydarzył się w 2019 r.

„Lot do Lukli jest elementem przygody podczas trekkingu w regionie Everestu” – tłumaczy PAP Marco Lombardi, który od kilkunastu lat regularnie odwiedza Nepal i przemierza tamtejsze szlaki górskie. „Znacznie skraca to podróż ze stolicy Katmandu. To tylko półgodzinny lot” – podkreśla.

„Dla ludzi w Solokhumbu lotnisko jest ułatwieniem, ale wciąż za drogim. Nie wszystkich stać na samolot” – mówi Tshering Lama. „Więc kiedy kilka dni temu ogłosili koniec budowy mostu w Orlang Ghat, cieszyłem się jak dziecko!” – opowiada o nowej drodze, otwartej w drugiej połowie listopada, która prowadzi w okolice Lukli.

„To nasza autostrada do Mount Everestu” – mówi PAP Pasang Lama, przedsiębiorca z Katmandu, którego rodzina pochodzi z Solokhumbu. „Teraz będzie można wiele rzeczy takich jak gaz, cement i żywność przewieźć dżipami albo ciężarówkami, a nie jak wcześniej na koniach lub plecach tragarzy” – dodaje.

Tshering tłumaczy, że butla z gazem do gotowania kosztuje 15 tys. rupii (ok. 470 zł), podczas gdy w Katmandu ledwie 1,5 tys. rupii (ok. 47 zł). Stawka za przewóz kilograma bagażu lub towaru samolotem do Lukli to 180 rupii (ok. 5,6 zł). Tańszą alternatywą jest wielodniowa piesza wędrówka w najwyższych górach świata.

„Teraz pojazdy mogą dojechać do gminy Khumbu Pasang Lamu” – powiedział dziennikowi „The Kathmandu Post” Binod Bhattarai, szef urzędu w tej gminie. Bhattarai ocenia, że w ciągu półtora roku droga dojdzie do miejscowości Chaurikharka. Osada położona jest dzień drogi górskimi szlakami na północ od Lukli, skąd wyruszają grupy trekkingowe, i dzień drogi do Namche Bazar. Stamtąd jest jeszcze pięć dni do bazy pod Mount Everestem.

„Ta droga może zmienić cały region, również na gorsze. Tak stało się z pętlą trekkingową wokół Annapurny, gdy powstała tam droga” – ocenia Marco Lombardi, który spędza kilka miesięcy w roku w himalajskich wioskach. „Przez tę drogę wiele wiosek straciło turystów, którzy je teraz omijają. Nikt nie chce iść skrajem zakurzonej szosy. Turyści pragną dziewiczej przyrody” – podkreśla.

Jednak zdaniem Tsherina Lamy niższe partie regionu i tak straciły część turystów po uruchomieniu lotniska w Lukli, gdzie w 2001 r. wyasfaltowano pas startowy. „Nie wiem, czy znajdzie się aż tak wielu śmiałków na wyprawę dżipem niebezpieczną, wyboistą drogą” – dodaje.

„Przez lepszą logistykę i niższe ceny transportu prowiantu koszt trekkingu może spaść i będzie bardziej dostępny również dla miejscowych turystów” – ocenia Pasang Lama.

Według „The Kathmandu Post” przed epidemią region Mount Everestu odwiedzało 57 tys. turystów, a dzięki „autostradzie” może ich być nawet 500 tys. „Taka liczba zachwieje ekosystemem górskim, z którego (ochroną) i tak już są spore problemy na wielu szlakach” – uważa Ajay Rana, fotograf i przyrodnik z Katmandu.

„Co się stanie z tymi wszystkimi odpadami, które pojawią się razem z turystyką?” – pyta. „Segregacja odpadów w górach nie istnieje. Zresztą śmieci trzeba jakoś stamtąd zabrać. Więc ludzie w najlepszym przypadku je palą” – zauważa.

„Droga wejdzie w obręb parku narodowego od strony osady Surke i na pewno będzie miała niekorzystny wpływ na lokalną kulturę i środowisko” – przyznaje w rozmowie z tygodnikiem „Nepali Times” Sonam Gyalzen Sherpa, przewodniczący komitetu zarządzającego strefą buforową Parku Narodowego Sagarmatha. „To będzie wielkie wyzwanie dla nas. Dyskutujemy nad tym, jak ograniczyć szkody” – podkreśla.

„+Bikash+, czyli rozwój ekonomiczny, ma swoje konsekwencje. Ale czy na pewno możemy odmawiać go ludziom, którzy mieszkają w trudno dostępnych rejonach?” – mów PAP Sabin Ninglekhu, socjolog z Katmandu.

„Ludzie z Zachodu narzekają na zmiany gospodarcze w Nepalu, ale czy protestują przeciw asfaltowym drogom w Alpach?” – zauważa Pasang Lama przypominając, że mieszkańcy gór mają lepszy dostęp do edukacji i służby zdrowia właśnie dzięki drogom.

„Kocham to miejsce, ale to jest ich kraj, a nie nasz” – przyznaje Marco. „Na szczęście Nepal to nie tylko Mount Everest. Ma jeszcze wiele innych, pięknych miejsc do zobaczenia” – dodaje.

Z Katmandu Paweł Skawiński (PAP)

Udostępnij:

Karol Kwiatkowski

Wiceprezes Zarządu Fundacji "Będziem Polakami" - wydawcy Naszej Polski. Dziennikarz, działacz społeczny i polityczny.

Leave a Reply

Koszyk