Dożyliśmy czasów, że bezpieczniej jest narobić publicznie w gacie niż kichnąć. Paranoja sięga zenitu. Chcesz się dostać do lekarz? Nie możesz, bo… jesteś chory.
Otaczają nas neologizmy medyczne w stylu „chory bezobjawowo”. Kiedyś albo ktoś był chory, albo nie. A teraz możesz być chory i nic o tym nie wiedzieć. Istnieje w medycynie pojęcie bezobjawowy nosiciel szczepu toksynogennego, ale w klasyfikacji przyjętej w Polsce pominięto tę kategorię. Za to teraz wymyślono nową „chory bezobjawowo”. Czemu to ma służyć? Tylko zastraszaniu społeczeństwa. Innego wytłumaczenia nie widzę. Dr Paweł Grzesiowski, immunolog, powiedział w Radiu ZET, że nikt nie jest w stanie stwierdzić kto dziś jest chory, a kto zdrowy, bo część choruje bezobjawowo. Poważnie? To mówi doktor nauk medycznych?
Oczywiście w pewnych przypadkach choroba może rozwijać się bezobjawowo, ale w końcu te objawy się pojawiają. A jeśli nie, to na zdrowy chłopski rozum, taki delikwent nie był chory. Jest pewnie odsetek ludzi, który jest odporny na daną chorobę, inaczej ludzkość dawno by wyginęła.
Dr Grzesiowski chce być Kasandrą naszych czasów. Zresztą nie on jeden. Jest cały chór pożytecznych idiotów, jak by ich określił Lenin, którzy idealnie wpasowują się swoimi chorymi wypowiedziami w sianie strachu i podsycanie emocji. Taki Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, stwierdził, powołując się na wykres poniżej, że: „Niestety te wykresy oznaczają, że druga fala pandemii będzie hamować / spłaszczać tempo odbycia aktywności gospodarczej w IV kw. Ale nie powinno dojść do zrywania łańcuchów dostaw i zamykania handlu, co istotnie obniża ryzyko drugiego dna w gospodarce”
Wykres pokazuje nowe przypadki na milion mieszkańców, czyli 1 października było w Polsce 40 przypadków na jeden milion mieszkańców, co daje nam niecałe 1600 przypadków, nie chorych, w całej populacji naszego państwa. Dziennie choruje kilka tysięcy osób na grypę i większość z nich bierze zwolnienie lekarskie. Gospodarka co roku daje siebie z sezonem grypowym doskonale radę. Problemem nie jest liczba chorych czy zarażonych. Problemem jest myślenie rządzących, co by tu jeszcze popsuć, jakie obostrzenia i restrykcje wprowadzić. Problemem jest chęć do sterowania coraz większymi połaciami naszego życia odgórnie. Decydowanie w ile osób i gdzie możemy się spotykać. Od której i do której mogą być czynne prywatne lokale gastronomiczne itd. itp.
Wróćmy do naszych „dzielnych” lekarzy, którzy udzielają chorym teleporad. W Polsce osoby kończące medycynę i podejmujące praktykę lekarską obowiązuje Przyrzeczenie Lekarskie, które jest częścią Kodeksu Etyki Lekarskiej uchwalonego przez Krajowy Zjazd Lekarzy. Przyrzeczenie Lekarskie nawiązuje do deklaracji genewskiej i do Przysięgi Hipokratesa, brzmi ono następująco:
„Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam:
- obowiązki te sumiennie spełniać,
- służyć zdrowiu i życiu ludzkiemu,
- według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnej różnic, takich jak rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek,
- nie nadużywać ich zaufania i dochować tajemnicy lekarskiej nawet po śmierci chorego,
- strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić, a do kolegów lekarzy odnosić się z należną im życzliwością, nie podważając zaufania do nich, jednak postępując bezstronnie i mając na względzie dobro chorych,
- stale poszerzać swą wiedzę lekarską i podawać do wiadomości świata lekarskiego wszystko to, co uda mi się wynaleźć i udoskonalić.”
Czy lekarze, do których nie można się dostać, bo jesteś… chory, dotrzymują słów złożonej przysięgi? Bezapelacyjnie nie! Czy służą zdrowiu ludzkiemu? Nie! Czy niosą chorym pomoc mając na celu wyłącznie ich dobro? Nie!
Oczywiście nie można generalizować, bo są lekarze, którzy z pewnością dochowują wierności słowom przysięgi. Z rozrzewnieniem czytam o lekarzach sprzed lat, którzy podczas epidemii czy pod ostrzałem wojennym nieśli pomoc potrzebującym, chorym, rannym. Którzy nie bali się zarazić od chorych i mimo widma śmierci nieśli pomoc, leczyli, pomagali. Tęsknie za nimi…
Karol Kwiatkowski
Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie redakcji.
One comment
Leszek
5 października, 2020 at 6:02 pm
Takiego komfortu pracy lekarze nie mieli nigdy. Sądzę, że zrobią wszystko, by obecny status quo utrzymać najdłużej jak tylko się da.
A dopóki ministrem właściwym dla tzw. zdrowia nie będzie wykwalifikowany, doświadczony urzędnik, dopóty nadrzędnym interesem ministerstwa zdrowia będą ci, którzy o to zdrowie ,, dbają”.