W dobrej formie i z wiarą we własne umiejętności przystąpi do wielkoszlemowego French Open Magda Linette, która w pierwszej rundzie zagra z Kanadyjką Leylah Fernandez. „Trenowałam z nią, więc wiem, czego się spodziewać. Jestem dobrej myśli” – przyznała polska tenisistka.
Magda Linette: Czuję się dobrze. Budowałam formę powoli przez udział w mocno obsadzonych turniejach WTA w Rzymie i Strasburgu. Widać było, że z meczu na mecz grałam lepiej, czego dowodem było ostatnie spotkanie z Ukrainką Jeliną Switoliną. Przegrałam, ale był to pojedynek na naprawdę wysokim poziomie.
PAP: Z jego przebiegu wynikało, że mogła się pani pokusić o niespodziankę. O losie pierwszej partii zadecydował tie-break. W drugim prowadziła pani już 4:1…
M.L.: Tak, nie udało mi się go zamknąć, ale i tak jestem zadowolona, bo grałam bardzo dobrze. Popełniłam parę małych błędów, przez które nie udało mi się wykorzystać przewag. A miałam ich kilka, zarówno w pierwszym, jak i drugim secie. Oczywiście trochę żałuję, że nie udało się pokonać Ukrainki, ale to była dla mnie naprawdę dobra lekcja.
PAP: Ostatnie półtora miesiąca było u pani bardzo intensywnie – turnieje w Lexington, Nowym Jorku, Rzymie, Strasburgu i wreszcie Paryżu. Znowu życie na walizkach, dużo planowania logistycznego, a w tle wciąż koronawirus. Jak się pani do tego odnosi?
M.L.: Paryż przywitał nas dużym chłodem i porywistym wiatrem. Warunki na kortach są trudne, a piłki dosyć ciężkie. Do tego dochodzi stres związany z testami na obecność wirusa. Bo skoro taki fałszywo-pozytywny test niesłusznie wyeliminował z udziału np. Kasię Kawę, to pewnie może się to przydarzyć każdemu. Jest to bardzo stresujące. Dopiero teraz widać jak wielką i dobrą robotę zrobili ludzie w Stanach Zjednoczonych, organizując US Open i tworząc dla nas tę „bańkę”. Wszyscy się cieszą, że ten turniej się odbędzie, ale mimo wszystko wydaje mi się, że w Nowym Jorku każdy czuł się bardziej komfortowo niż obecnie we Francji. Trzeba być dobrej myśli i liczyć, że nic złego się nie wydarzy.
PAP: Na początek zagra pani z 18-letnią Kanadyjką Laylą Fernandez. Jako zawodniczka rozstawiona z numerem 31. spodziewa się pani twardego boju z młodszą o dziesięć lat rywalką czy też będzie to łatwa przeprawa?
M.L.: Znam ją już od jakiegoś czasu i wiem, jak potrafi być groźna. To bardzo szybka i agresywnie grająca tenisistka. Dobrze się porusza po korcie i stara się szukać na nim przestrzeni. Będzie szukać okazji do dyktowania warunków, ale będę na to gotowa. Wiem, czego się po niej spodziewać, bo trenowałyśmy razem. Wiem też, że jestem dobrze przygotowana, zarówno fizycznie, jak i taktycznie. Dlatego podchodzę do tego spotkania bardzo pozytywnie nastawiona.
(PAP)