Znany rosyjski skrzypek i dyrygent Władimir Spiwakow ogłosił, że zwraca order, który przyznał mu niegdyś prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka, ponieważ teraz „wstydzi się go nosić”. „Dziś moje serce bije unisono z narodem Białorusi” – napisał muzyk.
W liście otwartym, zwracając się do Łukaszenki, Spiwakow napisał, że zmuszony jest oddać order Franciszka Skaryny, którym Łukaszenka odznaczył go w 2014 roku za zasługi w sferze humanitarnej i osiągnięcia na polu odrodzenia narodowego i państwowego. „Wstydzę się go nosić, dlatego że to wiąże się z Pańskimi rządami” – oświadczył muzyk, który należy do grona Artystów dla Pokoju UNESCO.
„Na Pańskim +święcie+ (tak Łukaszenka określił wybory prezydenckie 9 sierpnia-PAP) króluje ciemnogród, tyrania, przemoc i niezliczone przykłady skrajnego okrucieństwa, z jakim władze tłumią wolę większości obywateli w całym kraju” – głosi list otwarty, opublikowany w środę przez „Nową Gazietę”.
Spiwakow przypomniał, że wielokrotnie w przeszłości występował w różnych miastach Białorusi i stworzył tam festiwal, na który zapraszał znanych artystów, zespoły baletowe i chóry. „Dziś moje serce bije unisono z narodem Białorusi, który w sposób uprawniony żąda przestrzegania fundamentalnych praw i swobód, w tym prawa do pokojowych protestów” – napisał dyrygent. List zakończył zapewnieniem, że spełni się ewangeliczna zapowiedź, iż „ci, którzy się smucą, będą pocieszeni”.
Władze Rosji – uznając zwycięstwo Łukaszenki – nie wypowiadają się stanowczo w sprawie protestów, a politycy lojalni wobec Kremla nie są jednomyślni w tej sprawie. Szef populistyczno-nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR) Władimir Żyrinowski nazwał demonstracje na Białorusi „agonią reżimu”. Deputowany rządzącej Jednej Rosji Konstantin Zatulin oświadczył, że wybory na Białorusi były „hańbą”, a Łukaszenka nie jest wcale dla Rosji najlepszym sojusznikiem.
Natomiast szef komunistów Giennadij Ziuganow oświadczył, że za protestami stoją siły prozachodnie odwołujące się do swej „klienteli i elementów nacjonalistycznych”. Jego kolega partyjny, parlamentarzysta Leonid Kałasznikow poparł siłowe rozpędzenie protestów; ton poparcia dla działań milicji białoruskiej pojawił się także w państwowej telewizji Rossija 1.
MSZ Rosji oznajmiło w czwartek, że dostrzega w wydarzeniach na Białorusi „wyraźne próby ingerencji zewnętrznej” w celu zdestabilizowania sytuacji w kraju.
Otwarcie stają po stronie przeciwników Łukaszenki rosyjscy obrońcy praw człowieka i opozycja antykremlowska. Partia Jabłoko ogłosiła, że uznaje Swiatłanę Cichanouską za zwyciężczynię białoruskich wyborów. Partia ta wezwała Łukaszenkę do uwolnienia aresztowanych na Białorusi dziennikarzy rosyjskich, którzy – jej zdaniem – stali się „zakładnikami”.
Jak uważa politolog Aleksiej Makarkin, opozycja antykremlowska może okazać protestującym jedynie wsparcie moralne, może też informować o tym, co się dzieje na Białorusi. Nie ma jednak żadnych narzędzi wpływu i nie może zaoferować opozycji białoruskiej żadnej realnej pomocy – powiedział ekspert dziennikowi „Niezawisimaja Gazieta”.
Nierozwiązana zostaje sprawa zatrzymania na Białorusi obywateli Rosji, domniemanych najemników z tzw. grupy Wagnera. Po ich zatrzymaniu pojawiały się w Rosji oceny – np. na łamach prasy – że Moskwa nie dość stanowczo zabiega o zwolnienie swoich obywateli i że incydent ten świadczy o nielojalności Łukaszenki. Według doniesień medialnych „wagnerowcy” zostaną zwolnieni do końca bieżącego tygodnia.
(PAP)