10 sierpnia 1947 r. rozpoczął się w proces członków II Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość z płk Franciszkiem Niepokólczyckim na czele. Krakowskim Wojskowym Sądem Rejonowym kierował wówczas Julian Polan-Haraschin. To przyczynek do wymiaru sprawiedliwości w dzisiejszej Polsce, ale także ludzi uważających się za elitę.
Haraschin jako stalinowski sędzia wydał co najmniej 65 wyroków śmierci na przeciwników politycznych, również w ramach wyjazdowych sądów doraźnych, przez co zyskał miano „Krwawy Julek”. W międzyczasie donosił na swoich kolegów-sędziów do Informacji Wojskowej, której był agentem. Na początku lat 60., aresztowany i skazany za pospolite przestępstwa, też donosił, tym razem na współwięźniów w celi. Od początku lat 50., związany ze środowiskiem krakowskich intelektualistów, był dla bezpieki jednym z najcenniejszych źródeł informacji o Kościele. Jako TW „Karol” donosił na Karola Wojtyłę, nawet po wyborze go na papieża. Julian Polan-Haraschin ze spec-służbami PRL współpracował, z przerwami, przez 35 lat, aż do swojej śmierci w 1984 roku.
Ten przedwojenny absolwent prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim (1936), w PRL został „naukowcem” – w cudzysłowie, ponieważ uniwersytecką karierę robił głównie dzięki znajomościom, przekrętom i kłamstwom. Szczytem jego „naukowych” możliwości było kierowanie zaocznym studium na wydziale prawa UJ – do 1962 roku. Właśnie wtedy otrzymał tytuł docenta, a SB oskarżyła go o przyjmowanie łapówek za zaliczanie zajęć, a nawet wystawianie dyplomów ukończenia studiów. Pieniądze tak kochał, że brał je od wszystkich: „zwykłych” studentów, ale także od swoich kolegów partyjnych, ubeków i milicjantów, załatwiając im tytuły magistrów prawa. Za ogromne sumy „ratował” też ludzi przed więzieniem, albo wysokim wyrokiem. Haków na Haraschina bezpieka miała więcej, m. in. za szydzenie z partii i jej przedstawicieli (wroga propaganda), czy wystawny i hulaszczy styl życia.
Urodzony w 1912 roku w Krakowie Julian Haraschin do LWP zgłosił się na ochotnika 7 grudnia 1945 roku. Uchwałą Krajowej Rady Narodowej został zweryfikowany w stopniu kapitana i skierowany na stanowisko sędziego Wojskowego Sądu Okręgowego nr 5. w Krakowie. W kwietniu 1946 roku awansował, przechodząc do Wojskowego Sądu Rejonowego w Krakowie. Wtedy do nazwiska Haraschin dopisał Polan (pseudonim ukradł wujowi, który zginął w wojnie polsko-bolszewickiej). Początkowo pracował jako sędzia, by we wrześniu 1946 roku zostać zastępcą szefa krakowskiego WSR. Funkcję tę pełnił aż pięć lat – do marca 1951 roku. Wtedy wydał co najmniej 65 wyroków śmierci na ludzi walczących o wolną Polskę.
Haraschin został zwerbowany wcześnie – już w październiku 1949 roku. Jego zadaniem było donoszenie na kolegów – sędziów krakowskiego WSR. Jaką rolę pełnił, może świadczyć opinia zastępcy szefa Okręgowego Zarządu Informacji nr V w Krakowie mjr Józefa Mikołajczyka: „ppłk Haraschin jest moralną prostytutką. Widzi w swojej obecnej sytuacji dużą zależność od Organów Informacji”.
Kolejny etap współpracy Haraschina z komunistycznymi spec-służbami zaczął się kilkanaście lat później – w 1963 roku. Agentem SB (ponieważ Informacji donosić już nie mógł) został wkrótce po aresztowaniu. Przez dwa lata donosił na współwięźniów, jako agent celny Biura Śledczego MSW. Donosy podpisywał pseudonimem „Leon”. Stanisław Morawski, dyrektor Departamentu IV MSW zanotował, że „za okres ten przekazał szereg interesujących, wartościowych informacji”. Jak widać, donoszenie – tak jak współpracę z okupantami Polski – miał we krwi – nie ważne, czy na wolności, czy w więzieniu. Zapewne dlatego opuścił zakład karny przed czasem.
Po zakończeniu odbywania kary w 1968 roku Haraschin dalej kapował. Najpierw pod więziennym pseudonimem „Leon”, potem „Zbyszek”, a w końcu – od maja 1978 roku – „Karol”. Szybko stał się „specjalistą” od Kościoła – w Polsce i za granicą. W Krakowie rozpracowywał kurię biskupią, środowisko Wyższego Seminarium Duchownego. W Watykanie – przebywających tam polskich księży.
W listopadzie 1972 roku, pierwszy zastępca komendanta wojewódzkiego MO ds. SB w Krakowie Stanisław Wałach oceniał pracę Haraschina: „w związku z tym mamy wyprzedzające informacje o zamiarach i podejmowanej działalności antysocjalistycznej przez część hierarchii Kościoła katolickiego w Polsce. Wykorzystywane są one do ocen i informacji opracowywanych przez Dep[atrament] IV MSW dla najwyższych władz partii i rządu, a ponadto stanowią podstawę do specjalnych przedsięwzięć dezintegracyjnych prowadzonych przez kierownictwo Wydz[iału] IV pod nadzorem Dep[atramentu] IV MSW w odniesieniu do kurii krakowskiej”.
Dwa lata później uznano, że Haraschin jest „jednostką wartościową, sprawdzoną [należało by dodać – od lat], rzetelnie podchodzącą do współpracy z naszymi organami, posiadającą duże możliwości uzyskiwania interesujących nas materiałów”.
Owe „duże możliwości” wynikały nie tylko z jego pozycji „naukowej”. Po 1956 roku ożenił się z Janiną Macharską, siostrą kardynała Franciszka Macharskiego. W kapowaniu bezwzględnie to wykorzystywał.
Dzięki swoim kontaktom miał również szereg informacji o kardynale Karolu Wojtyle. Na Ojca Świętego donosił podczas dwóch papieskich pielgrzymek do Polski – w roku 1979 i 1983. Haraschina można nawet zobaczyć na zdjęciach z Janem Pawłem II. – On uwiarygadniał się w ten sposób przed esbekami – mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, badający rozpracowanie krakowskich księży przez SB.
W maju 1981 roku funkcjonariusz bezpieki zanotował: „TW ps. „Karol” jest w pełni dyspozycyjną jednostką, przekazującą informacje przedstawiające szczególną wartość operacyjną”. Za kapowanie „Karol” dostawał miesięcznie 5, a czasem nawet 10 tys. zł (pensje wynosiły wówczas ok. 1,5 tys. zł.).
Julian Polan-Haraschin donosił bezpiece również na krakowskich intelektualistów i pracowników Radia Wolna Europa. Zostawił po sobie potężną „spuściznę”. Sam okres kapowania na kurię krakowską mieści się w 12 tomach, na 4 tys. stron.
Zostawił po sobie także wiele donosów dla Informacji Wojskowej, 65 wyroków śmierci na przeciwników „ludowej” władzy w czasach stalinowskich. Ale zostawił także „wykształconych” przez siebie studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego, do dziś tworzących „nadzwyczajną kastę” wymiaru sprawiedliwości.
Tadeusz Płużański
Felietony nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie redakcji.