Instytucji państwa takich jak Najwyższa Izba Kontroli i sejmowa Komisja do Spraw Kontroli Państwowej nie traktuje poważnie już nikt. Nawet ich szefostwo i członkowie.
W największym skrócie: prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś poprosił sejmową Komisję do Spraw Kontroli Państwowej, żeby się zebrała w trybie tajnym. Chciał porozmawiać o tym, że zawiesił w wykonywaniu obowiązków służbowych swojego zastępcę i złożył zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przez niego przestępstwa w związku z przekroczeniem swoich uprawnień. Przewodniczący komisji odmawia. Posłowie sami zbierają podpisy i zwołują posiedzenie. Komisja zebrała się. Prezes nie przyszedł, ale przysłał dwie kartki papieru i dwóch urzędników wobec czego nie było powodu do utajnienia posiedzenia, a w efekcie zobaczyliśmy na własne oczy jak wyglądają obrady tej jednej najważniejszych w Polsce instytucji kontroli. Ręce opadają – to TRZEBA ZOBACZYĆ.
Dla ciekawych: później odbyło się głosowanie za zaopiniowaniem wniosku prezesa Banasia o odwołanie wiceprezesa. Posłowie nie zgodzili się. Wynik głosowania: 7 przeciw, 1 za, 3 wstrzymało się.