Prezydent Emmanuel Macron zapewnił w czwartek podczas wizyty w Bejrucie, że francuska pomoc dla Libańczyków nie trafi w „skorumpowane ręce”. Oświadczył też, że dotknięty kryzysem gospodarczym Liban „będzie nadal tonął”, jeśli jego przywódcy nie przeprowadzą reform.
Macron jest pierwszym zagranicznym przywódcą, który odwiedził Liban po wtorkowej eksplozji, w której zginęło co najmniej 145 osób, ponad 5 tys. zostało rannych, a nawet ćwierć miliona pozostało bez dachu nad głową.
Jak zauważa agencja Reutera, Francja od dawna stara się wesprzeć swoją byłą kolonię i po wybuchu wysłała już pomoc doraźną, ale obawia się powszechnej w kraju korupcji i naciska na reformy.
Po wylądowaniu Macron zaręczył, że solidarność Francji z Libańczykami jest bezwarunkowa, jednak przyznał, że chce powiedzieć politykom kilka „przykrych prawd”.
„Pomijając wybuch, wiemy, że jest tutaj poważny kryzys i wiąże się on z historyczną odpowiedzialnością obecnych przywódców” – ocenił po spotkaniu z prezydentem Libanu Michelem Aounem.
Wściekłym tłumom w centrum Bejrutu Macron obiecał, że francuska pomoc nie trafi w „skorumpowane ręce” i że będzie szukał nowego porozumienia z władzami. „Porozmawiam ze wszystkimi siłami politycznymi, prosząc ich o zawarcie nowego paktu” – zapowiedział.
W obliczu kryzysu banków, załamania waluty i jednego z największych zadłużeń na świecie minister gospodarki Libanu Raoul Nehme powiedział, że bez pomocy zagranicznej kraj nie poradzi sobie z katastrofą, która według niektórych szacunków może kosztować nawet 15 mld dolarów.
Centralny bank Libanu polecił w czwartek bankom i instytucjom finansowym, by udzielały nadzwyczajnych kredytów w dolarach i bez oprocentowania osobom fizycznym oraz firmom dotkniętym przez eksplozję. Z kolei bank centralny udzieli takich samych kredytów bankom i instytucjom finansowym.
Według agencji kryzys w Libanie ma swoje źródło w dziesięcioleciach państwowego marnotrawstwa, korupcji i złego zarządzania, co sprowokowało ogólnokrajowe protesty, które wybuchły w październiku 2019 roku.
W ostatnich miesiącach funt libański stracił ponad 80 proc. swojej wartości w stosunku do dolara, napędzając inflację w kraju silnie uzależnionym od importu. Ceny wzrosły do rekordowych poziomów, a prawie połowa ludności żyje poniżej granicy ubóstwa. (PAP)