Przypadek generała Milewskiego

Tadeusz M. Płużański14 lipca, 202011 min

W lipcu 1945 r. Sowieci dokonali tu największej zbrodni na Polakach po II wojnie światowej. W ramach obławy augustowskiej, nazywanej często „drugim Katyniem”, kilkuset okolicznych mieszkańców zaginęło bez wieści i do dziś nie wiadomo, gdzie zostali pogrzebani.

W mordzie brał udział towarzysz Mirosław Milewski – to pretekst, aby przypomnieć tego wysoko postawionego bezpieczniaka (dochrapał się stołka szefa komunistycznego MSW i stopnia generała dywizji), który w PRL był jednym z najbardziej tajemniczych i zaufanych ludzi Moskwy.

Nazwisko Milewskiego pojawia się w kontekście spraw związanych z zabójstwem księdza Jerzego Popiełuszki, Grzegorza Przemyka, wprowadzenia stanu wojennego (w tej sprawie zeznawał w III RP w charakterze świadka przed komisją odpowiedzialności konstytucyjnej) i afery „Żelazo”. Przypomnijmy, że afera ta dotyczyła zrabowania przez politycznych gangsterów (funkcjonariuszy MSW) i zawodowych gangsterów ze świata przestępczego dużych ilości złota i kamieni szlachetnych z „imperialistycznego” wówczas Zachodu. W 1985 r. Milewski został za to usunięty z partii, a w 1990 r. trafił na krótko do aresztu. Generałowi i sześciu innym osobom (gangsterom z obu grup) zarzucono korupcję na wielką skalę przez przyjmowanie korzyści majątkowych. Dokumenty w tej sprawie zostały jednak zniszczone (przez pogrobowców PRL), a śledztwo – z powodu przedawnienia – umorzone (przez prokuratora III RP). Zaiste owo przedawnienie to cudowne rozwiązanie dla różnej maści gangsterów.

Mirosław Milewski pracę w bezpiece rozpoczął jako 16-letni chłopak, w 1944 r. Prócz tego (a może przede wszystkim) współpracował z sowieckim kontrwywiadem „Smiersz” (Śmierć szpiegom), którego zadaniem była likwidacja przeciwników politycznych, przebywających na terenach II RP, zajętych przez ZSRS. Polaków, którzy nie godzili się na nową, sowiecką okupację, wywożono na białe niedźwiedzie.

W III RP Milewski był oskarżony o to, że jako funkcjonariusz WUBP w Białymstoku w marcu 1947 r. bezprawnie aresztował żołnierza Armii Krajowej Czesława Burzyńskiego i wydał go NKWD. Sprawa toczyła się przed sądem w Giżycku.

Dlaczego Milewski odpowiadał tylko za tę sprawę? Właśnie dlatego, że jej akta – w przeciwieństwie do późniejszych – zachowały się. Znaleźli się świadkowie, którzy chcieli zeznawać. Może tych dokumentów nie zdążono zniszczyć? Może uznano, że nie są takie ważne, bo kto będzie sięgał 50 lat wstecz, kiedy główne funkcje Milewski pełnił w latach 80.? A może po prostu najwygodniej było oskarżyć generała MSW „tylko” o wsadzenie za kraty żołnierza AK, co w porównaniu z jego późniejszą działalnością mogło wydawać się błahostką.

Mimo to sprawa między byłym bezpieczniakiem Milewskim a byłym AK-owcem Burzyńskim była „ścigana” przez wiele długich lat III RP. Oskarżony często nie przychodził na rozprawy. Jego adwokat tłumaczył to chorobą wieńcową swojego klienta. Czasem nie pojawiał się również adwokat, też tłumacząc to chorobą. Chorował również ławnik. Kiedy wydawało się, że proces Milewskiego jest bliski zakończenia, nagle musiał rozpocząć się od nowa. Sąd uznał bowiem argumentację obrońcy generała, że między rozprawami była zbyt długa przerwa.

Czy tak samo przebiegałyby inne sprawy, w które był zamieszany Milewski? Z pewnością tak. Może ciągnęłyby się jeszcze dłużej, albo w ogóle nie rozpoczęłyby się? Ze względu na przedawnienie, zły stan zdrowia, polityczną nagonkę. Powody można mnożyć.

W sprawie Czesława Burzyńskiego prokurator stwierdził, że jego aresztowanie i przekazanie w ręce NKWD było czynem bezprawnym (żołnierze Armii Krajowej podlegali wówczas amnestii) i wiązało się „ze szczególnym udręczeniem wobec wydania pokrzywdzonego władzom obcego państwa”. Wywieziony do Związku Sowieckiego (w ramach praktyki „Smierszu”) i tam sądzony, do Polski wrócił po 11 latach ciężkich robót w kopalni węgla w Workucie. Został inwalidą pierwszej grupy. Po zbrodniczych naświetlaniach w UB prawie stracił wzrok.

Milewski twierdził, że Burzyńskiego nie zna i nie pamięta. Burzyński zaś zapamiętał go bardzo dobrze. „Poznał go” już w październiku 1945 r., kiedy pracował w urzędzie gminy w Lipsku nad Biebrzą (tu w 1928 r. urodził się Milewski). Późniejszy generał, a już wówczas – według słów Burzyńskiego – „ważna figura”, przyszedł do jego biura i nakazał, aby je udostępnić. Potem prowadził tam przesłuchania. Jak wspomina Burzyński, zostawały po nich na ścianach ślady krwi. Drugi raz Milewski przyszedł do Burzyńskiego, który wówczas posługiwał się fałszywym nazwiskiem Korczyński, aby go aresztować. Burzyński wiedział, że jest amnestia i chciał się ujawnić. Potwierdził, że był żołnierzem Armii Krajowej. Milewski osadził go w areszcie białostockiego UB. Jeszcze w marcu 1947 r. powiedział Burzyńskiemu, żeby się pakował, bo wychodzi na wolność. A więc jednak amnestia nie była lipą. Nic bardziej błędnego. Milewski wsadził go do samochodu wypełnionego sowieckimi żołnierzami, którzy wywieźli go na Wschód. Uwięziony w areszcie NKWD w Mińsku był tam sądzony za działalność przeciwko Związkowi Sowieckiemu, zdradę sowieckiego państwa, dokonanie aktu terrorystycznego i… nielegalne przekroczenie granicy, co było zarzutem najbardziej absurdalnym.

AK-owiec Burzyński został skazany początkowo na karę śmierci, zamienioną następnie na 20 lat „zesłania do robót katorżniczych”. Po śmierci Stalina, w 1954 r. napisał skargę, informując o swoim bezpodstawnym aresztowaniu i skazaniu. Sowieci wypuścili go na wolność dopiero w 1957 r. Rok później jego prześladowca Mirosław Milewski był już w centrali MSW.

Burzyński śledził błyskotliwą karierę Milewskiego, aż w końcu (po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1989 r.) poszedł ze swoją sprawą do prokuratury. Proces szarej eminencji PRL – jak łatwo się domyślać – nie zakończył się nigdy, a w 2008 r. Milewski zmarł.

Wobec zniszczenia większości akt z okresu późniejszej działalności generała Mirosława Milewskiego, wątpliwe jest, abyśmy kiedykolwiek dowiedzieli się, jaką faktycznie rolę pełnił on w kierowniczym aparacie MSW oraz w jakich sprawach i zbrodniach uczestniczył.

Tadeusz Płużański

Udostępnij:

Tadeusz M. Płużański

Leave a Reply

Koszyk