Kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski ocenił, że jest „o centymetry” od wygranej. Wyraził nadzieję, że już wkrótce jego córka nie będzie musiała pytać dlaczego „rządzący bez przerwy kogoś obrażają”. „I dlaczego jakiś pan ma czelność mówić, że ja nie mam polskiego serca” – dodał.
Podczas wystąpienia w Raciborzu kandydat KO po raz kolejny, podobnie jak to miało miejsce w ostatnich dniach, podkreślał, że niedzielne wybory rozstrzygną jak będzie wyglądać Polska – czy uda się odbudować wspólnotę, czy też rządzący – ja mówił – w dalszym ciągu będą „sączyć nienawiść” i próbować dzielić społeczeństwo.
Zapewnił, że jeśli zostanie prezydentem nie pozwoli nikogo w Polsce atakować. Przypomniał słynne już słowa sprzed lat prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o tym, że Ślązacy to „zakamuflowana opcja niemiecka”. „Tak, jak kiedyś padły słowa o ukrytej opcji niemieckiej, tak wczoraj pan prezes Jarosław Kaczyński, który nagle nam się objawił, mówił o mnie, że nie mam polskiej duszy i polskiego serca, a chcę wam powiedzieć jedno – że prezes nie będzie decydował o tym, kto jest dumnym Polakiem i kto jest dumną Polką” – oświadczył obecny prezydent Warszawy.
„I nikt nie wie tego lepiej niż wy. Nie damy się podzielić” – oświadczył. „Polska cała dla Rafała, Polska cała dla Rafała” – odpowiedzieli zebrani na Rynku raciborzanie.
Trzaskowski zauważył, że do ciszy wyborczej zostały już tylko godziny. „Jest bardzo blisko, jest łeb w łeb i wszystko tak naprawdę zależy od was, wszystko zależy od wolnych obywateli, od tego czy powiemy jasne, głośne: +Mamy dość+” – zaznaczył. Dodał, że już w poniedziałek może być tak, że obudzimy się w Polsce, która jest „uśmiechnięta, europejska, tolerancyjna, w której szanuje się pracę, w której szanuje się wszystkich obywateli”. „Chcemy zmiany, chcemy zmiany” – skandowali zwolennicy kandydata Koalicji Obywatelskiej.
Kandydat KO przekonywał, że Polska potrzebuje silnego i niezależnego prezydenta, który zawsze będzie bronił słabszych, nie pozwoli atakować nauczycieli, lekarzy, kobiet i Ślązaków. „W Polsce nie ma równych i równiejszych” – dodał Trzaskowski. Przestrzegał też przed dalszym monopolem środowiska Prawa i Sprawiedliwości, które – według niego – będzie kontynuować niszczenie sądów i niezależnych mediów.
Po raz kolejny wspominał też swoją nieżyjącą już, związaną z Rybnikiem teściową Gizelę. „Zawsze mówiła jedno: +słuchaj, cokolwiek mówią, my Ślązacy i wy warszawiacy mamy jedno wspólne, a mianowicie nie dajemy się, mamy twarde kręgosłupy, nigdy się nie poddajemy, jesteśmy niezłomni i niepokorni+” – powiedział Trzaskowski. Dodał, że teściowa wychowała też jego córkę Olę, która przez to – jak zaznaczył – również wie, jak to jest być „twardą śląską kobietą”. „Ola, Ola” – zaczęli skandować sympatycy Trzaskowskiego.
Polityk zwrócił uwagę, że wśród jego wyborców jest wielu ludzi młodych. I to właśnie dla nich – jak dodał – trzeba wygrać niedzielne wybory prezydenckie. „Czas pomyśleć o przyszłości, a nie przez cały czas tkwić w tych starych sporach” – wskazał Trzaskowski.
Wyraził też nadzieję, że już wkrótce córka nie będzie musiała go pytać „dlaczego w TVP jest tyle nienawiści, dlaczego oni odmawiają człowieczeństwa tylu ludziom”. „Nie będzie musiała mnie pytać dlaczego musi się uczyć po nocach rzeczy kompletnie niepotrzebnych, nie będzie mnie musiała pytać dlaczego rządzący bez przerwy kogoś obrażają i nie będzie mnie musiała pytać tak, jak dzisiaj, dlaczego jakiś pan ma czelność mówić, że ja nie mam polskiego serca i polskiej duszy” – dodał prezydent stolicy.
„Wstydźcie się” – zwrócił się do polityków PiS. „Wstydźcie się wszyscy, którzy próbujecie nas dzielić, którzy mieszacie ludziom w głowach” – mówił, zarzucając przy tym premierowi Mateuszowi Morawieckiemu i jego ministrom, że zamiast rządzić, zajmują się kampanią wyborczą.
Trzaskowski zapowiedział też jednak, że jeśli wygra wybory, pierwsze, co zrobi, to wyciągnie rękę do wszystkich, „którzy myślą inaczej”. „Pan prezydent nie miał odwagi, bo nigdy nie podejmował sam decyzji, żeby chociaż raz docenić swoich konkurentów. Nie wiem, czy zauważyliście, ja do pana prezydenta mówię cały czas: +pan prezydent+, on nawet nie może powiedzieć +panie prezydencie+, tylko przez cały czas mówi do mnie +panie Rafale+, co jest oczywiście tak samo miłe” – ironizował Trzaskowski.
Po raz kolejny zapewnił o woli współpracy z rządem Prawa i Sprawiedliwości tam, gdzie wymaga tego interes obywateli. „I obiecuję wam, że będę to robił i mogę to zagwarantować z jednego prostego powodu, a mianowicie: wy jesteście moim szefem, a nie żaden prezes” – zapewnił kandydat KO na prezydenta.
Na koniec swego wystąpienia zaapelował do swych zwolenników o mobilizację. Przekonywał, że jest już bardzo blisko do zwycięstwa. „Jeszcze parę tygodni temu wydawało się, że wszystko jest przesądzone, a dzisiaj, mimo tego wsparcia propagandowego, mimo tego, że całe państwo zostało zaprzęgnięte w służbie jednej partii, jesteśmy o centymetry od wygranej” – ocenił Trzaskowski.
Na wiecu kandydata Koalicji Obywatelskiej pojawili się też jego przeciwnicy. Polityk prosił, by nie buczeć na nich, tylko docenić to, że mieli odwagę przyjść tam, gdzie większość ma inne poglądy. Na raciborskim Rynku zjawił się też mężczyzna, który wcześniej już protestował w trakcie spotkań wyborczych kandydata KO. Miał ze sobą megafon, przez który wykrzykiwał hasła krytyczne wobec Platformy Obywatelskiej; ostro wypowiadał się także wobec środowisk LGBT. Między nim a zwolennikami Trzaskowskiego kilkakrotnie doszło do przepychanek słownych.
Sympatycy obecnego prezydenta stolicy, którzy tłumnie zebrali się na Rynku w Raciborzu, mieli ze sobą biało-czerwone i unijne flagi, transparenty ze zdjęciami Trzaskowskiego. Na części z nich widniały odręcznie napisane hasła, np. „Młodzież cię kocha bardziej niż Gocha”, „Rafał Trzaskowski i wolna Polska”.
(PAP)