Pseudo-święto

Tadeusz M. Płużański2 czerwca, 202019 min

4 czerwca 1989 r. skończył się w Polsce komunizm – oznajmiła aktorka Joanna Szczepkowska. 4 czerwca 2014 r. to samo zaklęcie powtórzyli na Placu Zamkowym w Warszawie prezydenci: Komorowski i Obama. Ale czy na pewno w 1989 r. komunizm się w Polsce skończył? I kiedy się skończył?

4 czerwca 1989 r. Ten dzień władze III RP wmuszały nam jako wielkie święto państwowe. Święto odzyskania wolności. Przełom. Ale co w takim razie robiły na naszym terytorium – aż do września 1993 r. – okupacyjne wojska sowiecko-rosyjskie. A komuniści? Wyjechali? Ukrywali się po lasach? A ruska agentura?

Jaruzelski z honorami

Barack Obama, zaproszony przez Bronisława Komorowskiego w 2014 r. mówił dużo i przejmująco o Janie Karskim – tym razem poprawiając wcześniejszą mega-wpadkę o polskich obozach koncentracyjnych. Prezydent USA skupił się na wolności, którą my – Polacy zawdzięczać mamy zwycięstwu nad komunizmem.

Tymczasem kilka dni wcześniej miało miejsce coś, co tej odzyskanej podobno wolności i tej pokonanej rzekomo komunie całkiem zaprzeczyło. Oto na stołecznych Powązkach Wojskowych – nekropolii narodowych bohaterów, spoczął niejaki Wojciech Jaruzelski. Co ów sowieciarz miał wspólnego z naszymi dążeniami niepodległościowymi? Z polską walką o wolność? Przecież dla komunisty przeznaczony powinien być inny cmentarz – nomen omen – komunalny.

Tymczasem w miejscu szczególnym – odpowiedniku amerykańskiego Arlington – spoczął człowiek, które całe dorosłe życie poświęcił walce nie o Polskę, ale z Polską. Towarzysz generał, przywódca rodzimych bolszewików, szef gangsterów, których nawet nierychliwy sąd III RP nazwał związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym.

I kto towarzysza pochował na Powązkach? Władze – wydawałoby się wolnej i niepodległej Rzeczpospolitej. Ale taka Ona właśnie wolna i niepodległa. Żeby złego było mało, towarzysz spoczął w powązkowskiej ziemi z najwyższymi honorami państwowymi, wojskowymi i kościelnymi. A zanim został z tymi honorami pożegnany – był z honorami witany i goszczony na salonach, nawet prezydenckich, gdzie doradzał prezydentowi Najjaśniejszej, Bronisławowi Komorowskiemu.

Nowi zasłużeni

Pożegnały Jaruzelskiego te same władze państwowe, które potem, razem z prezydentem Obamą, świętowały upadek komunizmu. Czy to nie schizofrenia? Szkoda zresztą, że terminu pogrzebu Jaruzelskiego nie wyznaczono na 4 czerwca. Byłoby jeszcze bardziej symbolicznie.

Bo Jaruzelski to symbol zmian, których nie było. Pierwszym był w czasach sowieckiego totalitaryzmu. Pierwszym pozostał w tej „nowej” Polsce, jako prezydent Okrągłego Stołu (bo przecież nie Polaków, którzy go nie wybrali).

A ja miałem nadzieję, że do tej największej hańby pookrągłostołowego państwa jednak nie dojdzie. Jeszcze w marcu 2014 r. apelowałem, aby komunistyczni dygnitarze i zbrodniarze nie byli chowani na Powązkach Wojskowych. Z oczywistego powodu: bo na takie sąsiedztwo nie zasłużyli spoczywający obok polscy bohaterowie. Pamiętajmy, że był to czas, kiedy na tym samym cmentarzu, na „Łączce”, leżeli w dołach śmierci zakopani przez komunistów niepodległościowcy.

Tamto moje wołanie nie przyniosło efektu – no może tylko w przypadku przyjaciela Jaruzelskiego – towarzysza Kiszczaka, który spoczął na stołecznym cmentarzu prawosławnym (dlaczego tam?; być może on był prawdziwą matrioszką). Do dziś truchła towarzysza Jaruzelskiego na Powązkach pilnuje cmentarna kamera, a na monitoring załapali się także położeni obok, inni czerwoni dygnitarze: Józef Oleksy i Stanisław Kania. Bo to nowa Aleja Zasłużonych powązkowskiego cmentarza.

A gdzie Kukliński?

Obamy na pogrzebie Jaruzelskiego nie było (właściwie nie wiedzieć czemu, przecież jako lewak też mógłby się pokłonić gensekowi), ale przybyli niemal wszyscy ci, którzy potem świętowali upadek komunizmu 4 czerwca 2014 r. na Placu Zamkowym. Twórcę szczytowego osiągnięcia późnej komuny, czyli stanu wojennego, żegnali prezydenci: Komorowski, Wałęsa, Kwaśniewski (ten ostatni zapowiedział dalszą walkę o dobre imię towarzysza generała). Mszę w Katedrze Polowej WP koncelebrował bp polowy Guzek razem z salonowymi księżmi Bonieckim i Lemańskim. Nie mogło zabraknąć „ludzi honoru”: Urbana, Kiszczaka oraz Michnika, który kazał odpieprzyć się, tym razem nie od generała, ale od swojego brata Stefana – stalinowskiego mordercy sądowego.

Spytajmy zatem: która III RP jest prawdziwa? Ta z Placu Zamkowego czy z Powązek Wojskowych? Ta, która mówiła o upadku komunizmu? Czy ta, która komunizmowi pod postacią Jaruzelskiego oddała najwyższe hołdy? Niestety obie.

Ale jedno jest pewne. W normalnym – wolnym, niepodległym państwie – to nie zdrajca i namiestnik okupanta byłby honorowany, ale człowiek, który z komuną walczył z narażeniem życia – gen. Ryszard Kukliński, nieprzypadkowo nazywany „pierwszym polskim oficerem w NATO”.

Bohaterowie Kwaśniewski i Bauman

A skoro o Kwaśniewskim mowa. W kolejne rocznice czerwca 1989 r. wraca sprawa majątku Aleksandra i jego żony Jolanty. Ona (ta sprawa) też pokazuje, na czym polegała polska transformacja i że polegała ona na uwłaszczeniu komunistycznej nomenklatury. Ludzi, którzy tak jak Jaruzelski byli dobrzy na tamte i późniejsze czasy po „przełomie”. Byli podległymi Moskwie komunistami, a zostali europejskimi socjaldemokratami.

I w pookrągłostołowej Polsce z trudem się ich ściga. Łatwiej ścigać tych, którzy ich ścigają – jak szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Czy jak młodych ludzi, którzy chcieli prawdy o mjr. KBW Zygmuncie Baumanie. Bo samego towarzysza „Semjona” (pseudo z Informacji Wojskowej) ścigać było niepoprawnie.

Tadeusz Płużański

Udostępnij:

Tadeusz M. Płużański

One comment

  • Dr. Paul Kopetzky

    4 czerwca, 2020 at 12:24 pm

    Zgadza się, pełna zgoda, tak było… wszystko to pozorne, improwizowane/skalkulowane, przemyślnie wykonane… i trwa po dziś dzień! A zatem pełen sukces! Operacja udana.
    Zgroza!

Leave a Reply

Koszyk