W znakomitej i malowniczej balladzie Stanisława Staszewskiego (ojca Kazika) tytułowa Celyna zawiodła całkowicie zaufanie swojego „kolesia” „Czarnego Ziutka” i w samym środku zabawy dopadła ją zemsta zdradzonego kochanka i jego kumpla „Rudego Mundka”.
Ballada napisana dawno temu operuje jednak odwiecznymi schematami ludzkich zachowań, lojalności, zawiedzionej miłości, zdrady i zemsty. Są to tak klasyczne modele sytuacji, że przyszły mi na myśl kiedy opozycyjna Platforma Obywatelska nagle pozbyła się swojej kandydatki na prezydenta Małgorzaty Kidawy-Błońskiej wycofując ją tuż przed wyborami i zastępując Rafałem Trzaskowskim. Jeszcze wczoraj Małgorzata Kidawa-Błońska cieszyła się pełnym zaufaniem swojej partii, była najlepsza, miała zagrozić Dudzie, a tu okazało się, że zawiodła na całej linii i zdradzony „Czarny Ziutek” i jego koleś „Rudy Mundek” musieli dokonać jej politycznej egzekucji.
Rudy Mundek jako żywo pasuje, jako tzw. „prefiguracja” Donalda, no a Ziutek – wychodzi na to, że jest pierwowzorem Borysa, który żadnej litości nie wykazał – podobnie jak jego balladowy pierwowzór.
Czytelnik wytknie mi, że ja sobie jaja tu robię i żartuję z wyborów prezydenckich, no ale sami powiedzcie kto tu robi jaja?
Najpierw rząd PiS nie potrafi przeprowadzić wyborów w terminie, plącze się w uchwalaniu kolejnych wersji ustaw, z których każda jest tak samo niekonstytucyjna, pokazując w ten sposób jak małe ma kompetencje do rządzenia krajem.
Opozycja, która rozdziera szaty nad bezprawiem jakiego ma się dopuszczać „Dobra Zmiana” z ulgą jednak przyjmuje fakt odwołania wyborów, bo daje im to szansę na wycofanie kandydatki, która poniosła kompletną porażkę w kampanii sprowadzając swoje poparcie z dwudziestu paru procent do śladowego kilkuprocentowego elektoratu. No to ja się nieśmiało pytam, jak wyglądały procedury wyłaniania kandydatów w Platformie, która jest rzekomo profesjonalna i przygotowana do zrobienia z Polski kraju mlekiem i miodem płynącym? Jak to się stało, że taka – sorry – nijaka choć sympatyczna Małgorzata Kidawa –Błońska została uznana za właściwą do bycia prezydentem Polski?
No i jakie były prawdziwe powody krytyki decyzji rządu o przesuwaniu terminu wyborów, kiedy – jak się okazuje – to uratowało kandydatkę Platformy a i samą partię od kompletnej kompromitacji. Wychodziło na to, że w wyborach ta bidna kobiecina mogła przegrać nawet ze Stanisławem Żółtkiem – nie mówiąc już o Krzysiu Bosaku.
A mówimy o najsilniejszej partii opozycyjnej, która rządziła Polską 8 lat i w dalszym ciągu przymierza się do zastąpienia PiS-u u władzy. Okazuje się, że Platforma nie ma żadnych kadr, a mechanizmy awansu, wyłaniania kandydatów, jakie tam panują są całkowicie niefunkcjonalne, uzależnione od chwilowych układów między wieloma partyjnymi klikami, których żadna wyższa idea nie łączy, a tylko chęć wypchnięcia w górę za wszelką cenę swojego „kolesia”. To, że ten kandydat tak naprawdę, nie nadaje się do niczego, zasłania się potem propagandą, lansem, pijarem itp. sztuczkami mającymi przekonać oszołomionego wyborcę, żeby właśnie na lansowane beztalencie oddał głos.
Platforma łudzi się, że Rafał Trzaskowski uratuje wizerunek partii i uchroni ją od całkowitej kompromitacji. Myślę, że będą to „stracone złudzenia”. O ile bowiem Kidawa-Błońska była bezbarwna, to jednak była umiarkowana i jakoś tam sympatyczna. Trzaskowski to polityczny spryciarz stawiający na środowiska lgbt (zagospodarowane już przez Biedronia) i nie ma nawet tych walorów, którymi mogła ujmować ludzi pani Kidawa. Wygrał w 2018 roku wybory na prezydenta Warszawy, bo – równie fatalnie zorganizowana – partia Jarosława Kaczyńskiego nie miała w stolicy miejscowego, dobrego kandydata. Wystawiła więc pochodzącego z Opola Patryka Jakiego, lekceważąc miejscowe środowiska. Przegrana Jakiego była raczej porażką PiS, niż sukcesem Trzaskowskiego.
W wyborach ogólnopolskich będzie – moim zdaniem – inaczej. Losu Kidawy – podobnie jak balladowej Celyny, to już jednak nie zmieni.
Janusz Sanocki