Za niecały tydzień powinny się odbyć wybory prezydenckie. Choć czy powinny, to kwestia dyskusyjna, bo spora część polityków i publicystów twierdzi, że wcale nie powinny. A moim zdaniem to „coś” trafi do podręczników jako ostateczny dowód na kompletnie zidiocenie polskiej za przeproszeniem klasy politycznej. Taniec świętego Wita nad rozbitym państwem. Historia tego ani nie zrozumie, ani tym bardziej nie wybaczy.
Spróbujmy sobie wyobrazić kogoś, kto wybudził się ze śpiączki albo wrócił z dalekiej podróży bez dostępu do epokowych doniesień polskojęzycznych mediów. Zwariowałby od razu. Co wiemy na pewno? Mamy 10 kandydatów na prezydenta Polski. Bywało lepiej, ale tym razem zaraza uniemożliwiła zbiórkę podpisów. Nie wszystkim, ale niektórym tak.
Kampania? Nie ma kampanii, bo jest zaraza. To znaczy urzędujący prezydent nie robi kampanii, bo pojawia się w mediach i wszędzie tam, gdzie media mogą dotrzeć jako prezydent. Zresztą tak sobie wpisał w rubrykę „zawód”: zawodowy prezydent. Żeby nie był w tym szaleństwie sam, towarzyszy mu troje zawodowych posłów do polskiego Sejmu (Bosak, Kidawa-Błońska i Kosiniak-Kamysz) i jeden zawodowy poseł do Parlamentu Europejskiego (Biedroń). Dom wariatów. Jeden normalny Żółtek Stanisław Józef, posiadacz średniego wykształcenia, który w ogóle nie wpisał swojego zawodu. Szkoda, bo byśmy się dowiedzieli jakim cudem akurat on dostał skądś wydrukowaną już kartę do głosowania, czym natychmiast pochwalił się w internecie.
Kampanii nie prowadzi też przedstawicielka największej siły opozycyjnej, czyli Platformy Obywatelskiej. Ona akurat stanowi wyjątkowy przypadek, bo wycofała się z kandydowania, ale nie wycofała swojej kandydatury, zrezygnowała z kampanii, ale codziennie organizuje konferencje prasowe, a tak naprawdę to namawia Polaków do bojkotu wyborów, mówiąc o wartościach obywatelskich i demokracji. No cóż. Nie jest łatwo ją przebić. Próbował ostatnio kandydat Szymon Franciszek Hołownia płacząc na wizji, ale nie pomogło.
Kampanii nie ma, bo generalnie wszyscy wiedzą, że wybory 10 maja się nie odbędą. Mówią o tym przedstawiciele wszystkich stron politycznego sporu, oprócz apolitycznej Poczty Polskiej, która dostała „na gębę” polecenie przygotowania wyborów. Karty zostały wydrukowane. Tylko, że wyborów nie będzie. I co? I nic.
Mówi się, że wybory mogą być 23 maja. Albo i nie. Jeden z portali ujawnił informację, jakoby prezydent Duda miał się podać do dymisji, co by umożliwiło organizację wyborów w wakacje. Prezydent z ironią obśmiał ten „przeciek” na Twitterze.
Ktokolwiek te wybory wygra, kiedykolwiek będą one przeprowadzone i w jakiejkolwiek formie będziemy głosowali: w świat i przestrzeń historyczną idzie jasny komunikat – najweselszy barak Europy wciąż się trzyma!