Jeśli wybory prezydenckie odbędą się 10 maja, to będzie zamach stanu nie tylko na nasza demokrację, ale i na zdrowie i życie Polaków; nie będą demokratyczne, a ich przeprowadzenie spowoduje wzrost zachorowań – mówi „Faktowi” kandydatka KO na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska.
Wicemarszałek Sejmu podkreślała, że cały czas toczą się rozmowy dot. uniemożliwienia przeprowadzenia wyborów 10 maja, a ona sama rozmawiała na ten temat z b. wicepremierem i liderem Porozumienia Jarosławem Gowinem.
Zaznaczyła, że jeśli wybory prezydenckie odbędą się 10 maja, to ich wynik będzie z góry ustalony. Mówiła, że nie można „brać udziału i zachęcać Polaków do uczestniczenia w takiej farsie”. „Nie możemy pozwolić, by jedna osoba zdeterminowana, wbrew opiniom lekarzy, epidemiologów, prawników, nie słuchając Polaków na siłę przeprowadzała te wybory w maju. Wierzę, że opozycja ma takie poczucie, że to jest bardzo ważny moment w historii. Powinniśmy się porozumieć i znaleźć większość do tego, by te wybory nie były w maju” – powiedziała „Faktowi” Kidawa-Błońska.
„Mam dość Waszych wyborów w epidemii, Waszej żądzy władzy. Pokazuję dziś upokarzanych przez Was ludzi. Zapomnianych w DPS-ach, kobiety tęskniące za dziećmi, młodych zagubionych w Waszym chaosie. Będę to robić codziennie. Niech to będzie symbol Waszego plebiscytu. #OniWyboryMyŻycie” – napisała na Twitterze kandydatka KO na prezydenta.
W piątkowej rozmowie z „Rzeczpospolitą” Kidawa-Błońska oświadczyła, że dla niej do przyjęcia jest pomysł przeprowadzenia wyborów w formie korespondencyjnej w sierpniu. „Termin sierpniowy, z dobrze przygotowanymi wyborami korespondencyjnymi, tak, aby nie budziły wątpliwości, jest dla mnie do przyjęcia. Ale to nie może być usługa pocztowa, a prawdziwe wybory korespondencyjne” – przekonywała.
„Nie może być tak, że w demokratycznym państwie wybory przeprowadza nie Państwowa Komisja Wyborcza, tylko Poczta Polska” – dodała. Podkreśliła, że KO będzie walczyć o to, aby wybory nie odbyły się w maju. (PAP)