PiS często przepycha swoje rozwiązania siłowo, ma do tego oczywiście jako większość sejmowa pełne prawo. Można się oczywiście zżymać na mało eleganckie – delikatnie mówiąc – przepychanie ustaw w nocy, dostarczanie posłom projektów ustaw na ostatnią chwilę, wykorzystywanie kruczków regulaminowych i inne tego typu zagrywki. Dzisiejsza sytuacja nie jest więc wyjątkowa, ale mimo wszystko, w kontekście tego co się dzieje w kraju i na świecie, może przesądzić o poważnym spadku zaufania Polaków do stanowionego prawa.
Uporządkujmy fakty. PiS ma świadomość, że Andrzej Duda może wygrać kolejną kadencję w Belwederze tylko wówczas, kiedy wybory odbędą się zanim odczujemy na własnej skórze efekt najpotężniejszego kryzysu gospodarczego w ostatnich dziesięcioleciach. Koronawirus, a dokładniej mówiąc panika rządów i nakręcana przez media paranoja obywateli, doprowadził europejską gospodarkę na skraj upadku. Nie ma wątpliwości co będzie dalej: „epidemia” potrwa jeszcze co najmniej kilka tygodni, w tym czasie z polskiej gospodarki nie będzie co zbierać. Będzie zapomniane już przez nas bezrobocie, bieda, poszczególne sektory gospodarki nie podniosą się przez kolejnych kilka lat. Kiedy – jak mówił dzisiaj poseł Braun – zobaczą to nawet widzowie TVP, kandydat PiS nie ma szans na reelekcję.
Dlatego wybory prezydenckie Nowogrodzka chce zrobić jak najszybciej. Kosztem elementarnych zasad demokratycznego państwa prawa. Za pośrednictwem poczty, a jakby to było możliwe – to choćby przez sms. Byle szybko. Jarosław Kaczyński dał się przekonać do pomysłu, że wzorem któregoś z niemieckich landów można to zrobić korespondencyjnie. Wymienił już prezesa Poczty Polskiej na takiego, który zadeklarował, że się tego podejmie.
Tyle tylko, że postawił się Jarosław Gowin. Trudno powiedzieć, co nim kierowało, ale faktem jest to, że dzisiaj rano podał się do dymisji i zapowiedział głosowanie przeciwko rozwiązaniu forsowanemu przez Jarosława Kaczyńskiego.
Głosowanie za wprowadzeniem projektu ustawy do porządku obrad wyszło na remis, czyli 228 głosów „za” i tyleż samo przeciw. Szok i niedowierzanie, ale Jarosław Kaczyński przegrał, bo remis oznacza, że projekt nie zostanie rozpatrzony przez Wysoką Izbę. Trzech posłów ugrupowania Gowina wstrzymało się od głosu, a dwóch zagłosowało przeciwko. Jeden poseł PiS zagłosował przeciwko, a drugi nie zagłosował wcale, choć potem złożył wniosek o reasumpcję, bo twierdzi, że głosował „za”. Marszałek ogłasza przerwę do wtorku, by… niedługo potem skrócić ją do dzisiaj, do godziny 18.30.
Problem nie jest w tym, że zgodnie z regulaminem sejmu reasumpcja nie jest możliwa w przypadku głosowania imiennego. Problem w tym, że Polacy mają dość bawienia się Polską, a tak będzie postrzegane przepychanie rozwiązania, co do którego nie ma powszechnej zgody, już nawet nie kolanem, ale butem. Bo wygląda na to, że decyzją prezesa PiS posłowie będą głosować nad tą sprawą tak długo, aż wynik będzie po jego myśli.
Tak się psuje wszystko. Zaufanie do stanowionego prawa, do państwa prawa, wreszcie tak się niszczy te resztki szacunku do statusu posła, jakie jeszcze być może gdzieniegdzie zostały.
A w tle upadają kolejne polskie firmy, kolejni pracownicy są zwalniani, kolejni Polacy nie wytrzymują psychicznie wyciekającej zewsząd paranoi i beznadziei. Bo na Wiejskiej tej nadziei nie znajdą.