Z archiwalnej strony można korzystać:
Ewangeliczne „niech mowa wasza będzie tak, tak, nie, nie” straciło
na obowiązującym znaczeniu po dokumencie papieskim „Amoris Laetitia”.
Krajowe episkopaty mogą wybierać: „ tak albo nie” w kwestii udzielania lub
odmawiania Komunii św. osobom rozwiedzionym, a może nawet - w konsekwencji – udzielania im powtórnych ślubów.
Powodem tego jest szerząca się w świecie demoralizacja, upadek wiary i drastyczny spadek jej praktykowania, skutkujący na Zachodzie Europy likwidacją parafii i wyprzedażą świątyń na często nieodpowiednie, a nawet niegodne cele.
Relatywizację nauki Kościoła, opartej na Bożych Przykazaniach i posłannictwie
Chrystusa, tłumaczy się miłosierdziem w stosunku do „wierzących i żyjących inaczej”, ale i względami praktycznymi: Kościół nie może pozostać bez wiernych i bez ich ofiar.
Kilku wybitnych kardynałów oraz kilkudziesięciu uczonych i publicystów
zwróciło się do Ojca Świętego Franciszka, prosząc o wyjaśnienie wątpliwości dotyczących treści „ Amoris Laetitia”. Odpowiedzi nie było, ale czy można się dziwić? Dokument został tak pomyślany, aby każdy mógł nadać mu taką wymowę, jaka mu odpowiada: jeden biskup wybrać dopuszczanie rozwiedzionych do Sakramentów, a inny – nieustępliwe trwanie przy Ewangelii.
I tak się stało: pierwszą drogę wybrali Niemcy, drugą Polska. Światowe lewactwo, uradowane z takiej sytuacji, znalazło zaraz stosowne określenia, dzieląc Kościół na „światły i postępowy” oraz „konserwatywny”, a także głosząc - nie bezpodstawnie – „kryzys w Kościele”.
Nie ma co ukrywać, że i w Polsce pomimo zdecydowanego wyboru tradycyjnej opcji, mamy duchownych sprzyjających liberalnej lewicy, a zatem również skłonnych do „światłego postępu”. Co będzie dalej? Niepokoi to katolików wierzących i praktykujących, bo innym pewnie jest
wszystko jedno. Miejmy nadzieję, że w dotychczasowym porządku religijnym zdołamy dotrwać, zanim świat się skończy.
Zbigniew Żmigrodzki
naszapolska@onet.pl
Kontakt
w sprawie administrowania stroną: poczta@ewatylus.pl
Siewcy niepokoju
Nasze czasy wyznaczają szczególną rolę dziennikarzom i politykom. I jedni, i drudzy nigdy nie cieszyli się ogólnym uznaniem: wzniecali konflikty i zamieszanie, rozsiewali kłamstwa, wmawiali niestworzone rzeczy. Dzisiaj tak zwani pracownicy mediów w znacznej części służą politykom w podsycaniu wrogości i narzucaniu lewackich poglądów, a zwłaszcza ateizacji; upowszechniają tendencje antyobyczajowe i antymoralne. Istnieją pod tym względem chlubne wyjątki, ale uczciwi dziennikarze i publicyści, tak zresztą, jak i politycy, prześladowani są przez rozpanoszony medialny libertynizm, obrzucani obelgami, eliminowani na różne sposoby. Walka zła z dobrem, jaka toczy się teraz zawzięcie w świecie, znajduje wśród służalczych ludzi mediów użytecznych sojuszników, zdolnych i skłonnych do wszystkiego.
***
Dialog, pojednanie, jedność
Ustawicznie słyszymy wezwania, aby przystąpić do dialogu i pojednać się, by zapanowała upragniona „jedność”. Są to jednak postulaty nierealne w sytuacji, gdy w świecie toczy się kampania agresywnego ateizmu pod hasłem laicyzacji oraz usunięcia religii i moralności chrześcijańskiej z życia społecznego. Jego przedstawiciele pojmują dialog i pojednanie jako przyjęcie ich przekonań i ustąpienie im pod każdym względem; posługują się kłamstwem, oszczerstwem i pałają nienawiścią. Czy Chrystus jednał się z faryzeuszami albo z kupczącymi w świątyni? Do dialogu nie ma partnerów, słyszy się groźby i obraźliwe wyzwiska, inaczej myślącym zapowiada uwięzienie, udręki, zagładę.. Toczona przez lewactwo wojna ideologiczno – polityczna nie pozostawia miejsca na mówienie o jakiejkolwiek „jedności’. A jeżeli ktoś piętnuje w imieniu Kościoła „swary i spory”, niech powie wyraźnie, kto je wszczyna i kto za nie odpowiada. Inaczej te „szlachetne’’ apele to puste, obłudne mistyfikacje.
Dodaj komentarz