Najlepsze cechy Władysława Kosiniaka-Kamysza ujawniają się w czasie konfliktów. Obserwowaliśmy to podczas ciągnącego się sporu wokół reformy sądownictwa i w trakcie kryzysu związanego z pandemią. W obu przypadkach to lider ludowców wielokrotnie z sejmowej mównicy hamował swoich parlamentarnych kolegów, wykazując się otwartością na spotkania zarówno z przedstawicielami obozu rządzącego, jak i opozycji.
Polskie Stronnictwo Ludowe od lat mierzyło się z łatką partii bez programu, dla której od idei ważniejsze są zajmowane stołki w koalicji rządzącej. Liderowi ugrupowania udało się przekuć część tych emocji w pozytywny przekaz. Zobaczmy, co prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego zaproponował tym razem.
Poprawny program
Tak w skrócie możemy określić zbiór postulatów, które znajdziemy w programie lidera PSL-u. Nie można zarzucić mu lapidarności. Znajdziemy w nim opis kilku rozwiązań dla najważniejszych obszarów działania państwa. Jednak nawet jeśli nie będziemy wobec nich zbyt krytyczni i pominiemy fakt, że gros postulatów nie ma wiele wspólnego z urzędem prezydenta, to znajdziemy tylko jeden łącznik wyjaśniający ich obecność. Program Kosiniaka-Kamysza to opowieść o prezydenturze szukającej kompromisów, bo to właśnie w miejscach, w których proponuje koncyliacyjny rozwiązania, staje się najciekawszy.
Nie przez przypadek pierwszy rozdział tego dokumentu to zbiór postulatów, które mają potwierdzić wizerunek polityka będącego ponad prostymi podziałami. W ostatnich wyborach właśnie to docenili głosujący. Obserwowaliśmy największy wzrost poparcia PSL-u od 1993 roku. Reszta propozycji to zlepek przypadkowych i mniej lub bardziej zasadnych pomysłów. Pytanie, czy narracja o prezydencie ponad podziałami wystarczy i czy lider PSL-u nie stał się zakładnikiem historii, którą sam napisał.
Trochę chadecja, trochę nie wiadomo co
W pierwszym rozdziale znajdziemy pakiet propozycji, które mają na celu stworzyć przestrzeń dialogu między różnymi ugrupowaniami. Otwiera go pomysł powołania do pracy w Kancelarii Prezydenta sekretarzy stanu z różnych ugrupowań. Według autorów programu miałoby to zapewnić pole dialogu ponad partyjnymi podziałami. Oczywiście trudno zakładać, że takie ciało miałoby decydujący głos w osłabianiu polaryzacji naszej polskiej sceny politycznej. Jest to jednak ważny postulat, próba stworzenia nowego wizerunku urzędu prezydenta i pałacu jako miejsca otwartego na różne strony politycznego sporu w coraz bardziej skonfliktowanym społeczeństwie. Inicjatywa zdecydowanie godna uwagi.
W podobnym duchu odczytać można kolejny z postulatów lidera Polskiego Stronnictwa Ludowego, który zakłada stworzenie filii kancelarii prezydenta w 49 byłych miastach wojewódzkich. Autorzy pomysłu zakładają, że takie rozwiązanie przybliżyłoby urząd do obywateli i byłoby miejscem, w którym znajdą niezbędną pomoc prawną i organizacyjną. Sama idea wydaje się rozsądna, trudno jednak wyobrazić sobie jej praktyczną realizację. Przede wszystkim ze względu na ogromną różnorodność problemów, z którymi obywatele zgłaszają się do wszelkiego rodzaju urzędów. Trudno zakładać, że garstka osób będzie w stanie pomóc i rzeczowo zaradzić skomplikowanym sprawom, z którymi zgodnie z diagnozą autora programu nie radzą sobie specjalnie przygotowani do ich rozwiązywania urzędnicy wyspecjalizowani w różnych dziedzinach.
Skoro do rozwiązaniu, w przekonaniu Kosiniaka-Kamysza, wystarczy odrobina dobrej woli i pokierowania obywateli w odpowiednie miejsce, to przygotowane do tego departamenty i sztaby zatrudnionych w nich ludzi powinny podołać tym zadaniom. W rzeczywistości niestety nie jest to takie proste. Oddzielną kwestią pozostają oczywiście finanse i lokalizacja takich filii. W programie nie znajdziemy odpowiedzi, czy za ich pokrycie odpowiadać miałyby i tak przeciążone już samorządy, czy sama kancelaria.
Najbardziej absurdalnym i trudnym do potraktowania poważnie postulatem, który znajdziemy w pierwszym rozdziale programu, jest stworzenie Polskiej Fundacji Zdrowia pod patronatem Pierwszej Damy. Trudno zakładać, że jej funkcja znacząco wykraczałaby poza czysty PR. W opisie znajdziemy informację, że fundusz miałby służyć do leczenia ciężko chorych dzieci, których terapia dziś finansowana jest z prywatnych pieniędzy pozyskiwanych z internetowych zbiórek. Odbiorcy publicznych zrzutek to przede wszystkim pacjenci cierpiący na choroby rzadkie, dlatego ich leczenie jest wyjątkowo kosztowne. Dotychczasowo wykryto ponad sześć tysięcy takich chorób i wciąż diagnozuje się kolejne. Internetowe zbiórki, 1% oraz inne działania o charakterze akcyjnym to tylko kropla w morzy potrzeb. Poważna dyskusja o reformie ochrony zdrowia wymaga zastanowienia się nad kluczem refundowania leczenia takich osób. Trudno wyobrazić sobie, że fundacja działająca przy kancelarii prezydenta miałaby selekcjonować dzieci, których leczenie ma być finansowane, a których nie.
Znacznie poważniejszym postulatem dotyczącym ochrony zdrowia jest propozycja powołania Konsylium do spraw kompleksowej reformy systemu ochrony zdrowia przy Prezydencie RP. Z pewnością jego reforma wymaga wyciągnięcia z bieżącego sporu politycznego i dużej legitymizacji ze względu na ogromne koszty jej przeprowadzenia. Ta druga kwestia potrzebuje jednak silnej woli politycznej, bo wiąże się z koniecznością podniesienia podatków, lub olbrzymich cięć w ramach innych sektorów. Trudno wyobrazić sobie, że to właśnie prezydent miałby jej na tyle, by przeprowadzić jedną z najtrudniejszych reform polityki publicznej.
To wszystko kładzie się więc cieniem na licznych propozycjach dotyczących systemu ochrony zdrowia w postaci zwiększenia wydatków do poziomu 6,8%, podniesienia wynagrodzeń dla przedstawicieli zawodów medycznych i zwiększenie jego liczebności. Prezydent może pełnić funkcję promotora różnych istotnych tematów, ale tak kosztowne i głębokie zmiany z tej pozycji są właściwie niemożliwe do przeprowadzenia.
Polityka zagraniczna i bezpieczeństwo narodowe w duchu patriotyzmu gospodarczego
Rozdziały dotyczące tych obszarów można podsumować jako balansowanie między deklaracją prowadzenia szerokiej i zrównoważonej polityki zagranicznej a ostatecznym odcięciem się od prorosyjskiego wizerunku Polskiego Stronnictwa Ludowego, który przez wiele lat towarzyszył tej partii.
Znajdziemy tu manifest silnego ukierunkowania na struktury NATO i współpracę z Amerykanami, co oczywiście objawiać się ma w zabieganiu o obecność wojsk amerykańskich na terytorium Polski. Pojawiają się punkty dotyczące budowania silnej pozycji Polski w Unii Europejskiej i ukłon wobec Polaków mieszkających na Wyspach, którzy martwią się o swój los po Brexicie.
Zarówno w deklaracjach co do inwestycji w armię, jak i w tych mówiących o prowadzeniu polityki międzynarodowej pojawiają się silne akcenty dotyczące wspierania polskiej produkcji i potrzeby promowania jej za granicą. W pierwszym wypadku to inwestycje militarne skoncentrowane na pomocy polskiemu przemysłowi zbrojeniowemu, w drugim – promocja polskiej żywności i wspieranie przedsiębiorców, którzy chcą rozszerzyć swoją działalność eksportową.
Również w tym przypadku najmocniejszym i najbardziej charakterystycznym punktem rozdziału jest postulat próby podjęcia współpracy ze wszystkimi graczami sceny politycznej. Lider PSL-u proponuje wzmocnienie roli Rady Bezpieczeństwa Narodowego, która miałaby odbywać swoje posiedzenia raz na kwartał. Kosiniak-Kamysz widzi w tym pole do szerszego, strategicznego namysłu nad interesem kraju i taktyką prowadzenia wspólnej polityki zagranicznej.
Nadal ludowiec?
Rozdziały dotyczące działań proekologicznych i działalności samorządów to jedne z niewielu miejsc, w których Polskie Stronnictwo Ludowe wysyła jasny sygnał do swojego tradycyjnego elektoratu. To ostateczny dowód radyklanej zmiany – wyborcy ludowców nie mieszkają dziś wyłącznie na wsi lub w małych miasteczkach. Konkretną propozycją jest powołanie Funduszu Wzajemnej Pomocy w Stabilizacji Dochodów Rolniczych, stanowiącego gwarant wypłacania świadczeń wspierających rolników dotkniętych niezależnymi od nich czynnikami zewnętrznymi.
Zielone postulaty to w dużej mierze powtórzenie tych, które pojawiły się w programie partii przy ostatnich wyborach parlamentarnych, czyli dojście do udziału OZE w polskim miksie energetycznym na poziomie 50% do 2030 roku oraz budowa morskich farm wiatrowych w oparciu o komponenty wyprodukowane przez polskie przedsiębiorstwa.
Innym jasnym ukłonem wobec tradycyjnego elektoratu jest postulat budowy i remontu wiejskich świetlic, a także specjalnego funduszu wsparcia dla organizacji działających na terenach wiejskich, z naciskiem na koła gospodyń i zwolnienie z podatku VAT na sprzęt dla Ochotniczych Staży Pożarnych.
To wszystko jednak punktowe propozycje, które w żaden sposób nie przedstawiają spójnej wizji nowoczesnej wsi, czego moglibyśmy oczekiwać od kandydata ludowców.
Polityka społeczna – zbiór mitów i dawno obalonych teorii
Kandydat, który w dużej mierze rywalizuje o elektorat z urzędującym prezydentem, powinien w pierwszej kolejności uczyć się na błędach ugrupowania przeciwnika. Tymczasem wydaje się, że w kwestiach związanych z polityką społeczną Kosiniak- Kamysz chce być PiS-em, tylko jeszcze trochę bardziej.
Cały ten fragment sprowadza się do wzmocnienia programów już realizowanych i powrotu do diagnoz, które doprowadziły Prawo i Sprawiedliwość do licznych problemów.
Rozdział rozpoczyna propozycja podniesienia kwoty wolnej od podatku, czyli postulat ewidentnie kojarzony z obecnie urzędującym prezydentem. Znajdziemy tam również ten dotyczący waloryzacji 500+, oparty na analogicznym mechanizmie działającym w ramach rent i emerytur. Oba postulaty, choć nie można odmówić im słuszności, są kłopotliwe ze względu na popandemiczną rzeczywistość, w której najprawdopodobniej będziemy musieli ograniczyć tego rodzaju wydatki. Dziwi również brak jakiegokolwiek świeżego postulatu, co przed parlamentarnymi wyborami było mocnym punktem programu Koalicji Polskiej. Dobrym przykładem może być propozycja skrócenia czasu pracy rodziców mających dzieci do 10. roku, która ostatecznie nie znalazła się w postulatach Kosiniaka-Kamysza, a którą oceniliśmy wysoko, analizując program PSL-u z 2019 roku.
W tym dziale znajdziemy też opis programu „Własny kąt”. To propozycja finansowania z budżetu państwa wkładu własnego ułatwiającego zaciągnięcie kredytu na pierwsze mieszkanie w wysokości do 50 000 zł. Trudności w realizowaniu przez PiS programu „Mieszkanie Plus” pokazały, jak skomplikowane jest to zadania. Szeroka dyskusja, która przy tej okazji przetoczyła się przez cały kraj, powinna skłonić kandydata Polskiego Stronnictwa Ludowego do głębszej refleksji nad programowymi postulatami dotyczącymi mieszkalnictwa.
Dokładanie pieniędzy państwa do kredytu hipotecznego skłania młodych ludzi do uciążliwego zadłużenia, a także wspiera deweloperów, którzy w największym stopniu korzystają z takich programów. To bardzo wątpliwy pomysł na rozwiązanie jednego z najbardziej palących problemów pokolenia dwudziesto- i trzydziestolatków, a przy okazji niebezpiecznie zbliża Kosiniaka do wpadki Bronisława Komorskiego w 2015 roku – „zmień pracę, weź kredyt”.
Emerytura bez podatku. Dlaczego to się opłaca?
Najbardziej kontrowersyjnym postulatem, który znalazł się wśród propozycji programów społecznych, jest ten dotyczący emerytur bez podatku. Samą ideę, a także zagrożenia związane z licytacją postulatów skierowanych do emerytów, komentował Piotr Trudnowski w jednym z odcinków KluboTygodnika. Warto jednak chociaż krótko wspomnieć, na czym polegają główne zarzuty. Po pierwsze i najbardziej istotne, od lat obserwujemy coraz silniejsze artykułowanie postulatów skierowanych do najstarszej grupy wyborców. Atrakcyjność tego działania polega na tym, że mamy do czynienia z najliczniejszą grupą posiadającą wspólny interes w postaci wzrostu przychodu z emerytur. Projekt miał być alternatywą wobec programu Prawa i Sprawiedliwości, który proponuje jednorazowe świadczenia w postaci trzynastej i czternastej emerytury.
Liberalny postulat Kosiniaka-Kamysza polega na odciążeniu o podatek i tak już wypłacanych świadczeń. Sprawę komplikuje fakt, że same składki z podatku są już zwolnione. Jak zauważa w swojej wypowiedzi Piotr Trudnowski, emerytura bez podatku nie jest pozbawiona wymiaru populistycznego. Podsumowując koszt tego zwolnienia, uzyskujemy wydatki na poziomie 40 mld zł, co stanowi trzykrotność kosztów trzynastki.
Edukacja-zbiór popularnych, ale pustych postulatów
Wybory prezydenckie w znaczący sposób różnią się od parlamentarnych i w większym stopniu powinny być opisem wizji, jakie państwo powinno realizować w poszczególnych politykach publicznych. W rozdziale poświęconym edukacji nie znajdziemy nawet jej namiastki. Większość to mglista obietnica podwyżek dla nauczycieli i przejęcia całości finansowania tego projektu przez budżet państwa.
Kolejne punkty ograniczają się do obietnicy darmowych posiłków i przeznaczenia zaoszczędzonych przez samorządy funduszy na dodatkowe zajęcia i kursy. Pomijając niewielkie możliwości działania prezydenta w tym zakresie, cały rozdział zdaje się zbieraniną najbardziej popularnych postulatów, które nie mówią nam nic o tym, w jakim kierunku powinna iść reforma polskiego systemu oświaty.
Chcąc podejmować słuszne decyzje dotyczące przekazywania środków na zajęcia czy dodatkowe lekcje, musimy wiedzieć, jaki cel miałyby one realizować. W przeciwnym razie mogą okazać się zupełnie zbędne, a nawet sprzeczne z istniejącym już programem nauczania.
Sądownictwo i pakiet wzmocnienia pozycji obywateli
Następną część otwiera jasna deklaracja wypisania się z obecnie funkcjonującego sporu wokół sądownictwa. Jednak poza zgłoszeniem potrzeby przywrócenia niezależności Krajowej Rady Sądownictwa, naprawienia sytuacji w Sądzie Najwyższym i troski o skrócenie czasu oczekiwania na rozprawę próżno szukać konkretów. Brak tu realnie kompromisowej propozycji, która miałaby przerwać pogłębiający się w naszym kraju prawny dualizm.
Ciekawe konkrety znajdziemy za to w propozycjach związanych ze wzmocnieniem roli obywateli. Ważnym postulatem jest zgłaszany przez nasze środowisko już w 2015 roku pomysł wprowadzenia dnia referendalnego, w którym obywatele zyskaliby możliwość decydowania o najistotniejszych dla siebie sprawach. To ważne narzędzie kontroli władzy w systemie demokratycznym.
Konkretnym, ale mało realnym pomysłem jest również propozycja wprowadzenia głosowania za pośrednictwem Internetu. Do dziś nie mamy przykładu państwa, które zbudowałoby system informatyczny zapewniający pełną transparentność i przejrzystość procesu wyborczego. O wyzwaniach i niebezpieczeństwach związanych z jego organizacjach pisaliśmy na naszych łamach już kilkukrotnie.
Dla każdego coś miłego
W programie wyborczy lidera PSL-u znalazły się również rozwiązania wprost skierowane do przedsiębiorców. Wśród nich odnajdujemy dwa bardzo konkretne postulaty. Zgodnie z diagnozą Władysława Kosiniaka-Kamysza zbyt wysoki ZUS bywa barierą w decyzji o rozwinięciu własnej działalności gospodarczej. Dlatego bez zaskoczeń, zgodnie z powtarzanymi od dłuższego czasu zapowiedziami, zdecydował się on dodać do swojego programu propozycję dobrowolnej składki ZUS dla przedsiębiorców. W myśl programu samozatrudniony będzie mógł zdecydować, czy chce opłacać ZUS, czy na własne ryzyko z tego zrezygnuje.
Drugi postulat skierowany bezpośrednio do przedsiębiorców dotyczy podniesienia dotacji, o którą można ubiegać się w Urzędzie Pracy. Dziś wynosi ona 20 000 zł. Lider PSL-u proponuje podniesienie jej do 50 000 zł. Jego zdaniem zbyt niska dotacja nie wystarcza na otwarcie nowego biznesu. W programie nie znajdziemy jednak informacji, czy podniesienie dotacji nie zmniejszyłoby liczby przedsiębiorców, którzy mogą się o nią ubiegać. To pierwsze, co przychodzi na myśl przy takiej obietnicy bez propozycji źródła finansowania.
Kosiniak nie przebije szklanego sufitu
Po sporym spadku w sondażach, który zanotował kandydat Koalicji Polskiej w momencie zniesienia najtwardszych pandemicznych restrykcji, zmiany terminu wyborów i ogłoszenia startu Rafała Trzaskowskiego, jego sytuacja powoli się stabilizuje. W zależności od sondaży Kosiniak-Kamysz zajmuje trzecie lub czwarte miejsce w kolejce do prezydenckiego pałacu. Mimo zręcznie kreowanego w ostatnich miesiącach wizerunku odpowiedzialnego, merytorycznego kandydata, który w momencie kryzysu potrafi wyjść poza najprostsze podziały polityczne, nie udało mu się stworzyć na tyle wyrazistej opowieści, by przykryła stary podział między Koalicją Obywatelską a Zjednoczoną Prawicą. Tym bardziej że chwilowo rozmyty konflikt znów zyskał na sile wraz z nowym, silniejszym od poprzedniego kandydatem Platformy.
Rozbudowany program wyborczy, znacznie wykraczający poza pomysł na prezydenturę, może być jednym z powodów, dla których Kosiniak prawdopodobnie nie przebije swojego szklanego sufitu – bariery 11-12%. Choć wyborcy coraz mniej zwracają uwagę na postulaty programowe, to jednak ich kształt wpływa na narrację, jaką dany kandydat próbuje przedstawić w ciągu całej kampanii. Być może Władysław Kosiniak Kamysz złapał zbyt wiele srok za ogon, co uniemożliwiło mu przebicie się z mocnym przekazem. W tych wyborach w centrum politycznej sceny jest wyjątkowo ciasno.
Autor: Karolina Olejak
Artykuł ukazał się tutaj.