– Ta władza to seryjni zabójcy kobiet. To na pańską głowę, panie Kaczyński, spadają te śmierci, ta żałoba – powiedział Tusk w piątek w Poznaniu.
To było pierwsze publiczne wystąpienie Tuska po sukcesie marszu 4 czerwca w Warszawie i nie zabrakło słów kontrowersyjnych oskarżających rządzących i większość parlamentarną.
Dwa lata i dwa dni minęły od tragicznej śmierci Anny – powiedział Tusk. – Później były Izabella, Justyna, Agnieszka, Marta. Kilkanaście dni temu – Dorota z Nowego Targu.
– Ostatnio z wielkim żalem powtarzamy te imiona symbole – stwierdził. – Polki widzą państwo brutalne, bezduszne, które zastrasza lekarzy, kobiety, rodziny. Na końcu przynosi to takie tragiczne efekty.
Według Tuska nikt tak bardzo nie zasługuje na opiekę i czułość – nie tylko bliskich, ale też instytucji państwa oraz władzy – jak kobiety, których zdrowie i życie są zagrożone, młode matki i ich dzieci.
– Mamy prawo oczekiwać od lekarzy, by wykazali się odwagą cywilną – mówił Tusk. Ale nie chciał krytykować lekarzy. Podkreślał: – Chcemy kraju, w którym nie trzeba być herosem, ryzykować więzienia, by ratować życie kobiety w szpitalu.
Najwięcej kontrowersji wzbudziły kolejne słowa szefa PO: – Ta władza to seryjni zabójcy kobiet. To na pańską głowę, panie Kaczyński, spadają te śmierci, ta żałoba.
– Obecne prawo aborcyjne to wyrok śmierci dla kobiet. To hańba! – mówiła Violetta Ratajczak z Kongresu Kobiet, której wystąpienie poprzedziło przemówienie Tuska.