Można by było dzisiaj byłemu premierowi wytoczyć proces, że kłamie, bo wiedział doskonale, nie mógł nie wiedzieć. Byłem z tymi ludźmi w szpitalu. W szpitalu są dokumenty na ten temat, można sprawdzić – mówił w sobotnich „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja Kazimierz Grajcarek, były przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ „Solidarność”, odnosząc się do negowania przez Donalda Tuska faktu, że w lutym 2015 r. w Jastrzębiu Zdroju policja strzelała do protestujących górników.
Donald Tusk zanegował fakt, że podczas protestu górników w Jastrzębiu-Zdroju w lutym 2015 r., a więc za czasów rządów Ewy Kopacz, policjanci otworzyli do demonstrantów ogień z broni gładkolufowej, raniąc gumowymi kulami (niekiedy poważnie) uczestników manifestacji oraz przedstawicieli mediów.
Ja tam byłem, szanowni radiosłuchacze Radia Maryja, wtedy kiedy strzelano do górników. Byłem wtedy przewodniczącym Sekretariatu Górnictwa i Energetyki i stąd tam się wziąłem
– zaznaczył Kazimierz Grajcarek.
Wyjaśnił, że górnicy protestowali wówczas, gdyż ich pracodawca – zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej – skupował zagraniczne waluty za pieniądze spółki, co doprowadziło do poniesienia przez firmę znacznych strat, a to odbiło się na wypłatach pracowników. Dodatkowy problem stanowiły zawierane przez JSW podejrzane umowy dotyczące szkolenia czterech ludzi opiewające na aż cztery miliony złotych.
– Uznaliśmy jednoznacznie, że to jest pranie pieniędzy i moi koledzy skierowali sprawę do prokuratury (…). Prokuratura, jak to się mówi, sprawę zamiotła pod dywan. Nie ma sprawy. Stąd się wzięła akcja protestacyjna. Poinformowaliśmy o tym również Centralne Biuro Antykorupcyjne i wszystkich, którzy powinni byli wiedzieć. Nikt nie zareagował, włącznie z ministrem odpowiedzialnym za górnictwo – wyjaśnił były przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ „Solidarność”.
Protesty stanowiły odpowiedź na tenże brak reakcji służb i organów władzy. Miały one służyć wprowadzeniu funkcjonariuszy policji i prokuratorów do budynku biurowego Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Stało się jednak inaczej – policja, zamiast przystać na propozycję górników, otworzyła do nich ogień, strzelając zresztą w sposób niezgodny z zasadami użycia broni gładkolufowej. Zamiast celować w nogi, strzelano m.in. w twarze.
– Zaczęli do nas strzelać. Wtedy jeden z dziennikarzy stracił oko, jeden z moich kolegów został postrzelony w głowę, miał rozciętą skórę nad okiem, zresztą chyba nawet dziennikarka „Naszego Dziennika” została postrzelona, tylko ona chyba w nogę, o ile dobrze pamiętam. Można by więc było dzisiaj byłemu premierowi (…) wytoczyć proces, że kłamie, bo wiedział doskonale, nie mógł nie wiedzieć. (…) Byłem z tymi ludźmi w szpitalu (…) W szpitalu są dokumenty na ten temat, to nie jest tak, że coś się urwało. Są dokumenty, można sprawdzić – mówił gość „Aktualności dnia”.
Bulwersujący jest ponadto fakt, że obecni na miejscu przełożony lokalnych policjantów, prokurator, a także przedstawiciele rządu nie zareagowali na brutalne działania funkcjonariuszy.
Dowodem na to, że w lutym 2015 r. policja strzelała do demonstrantów na protestach górników są też nagrania dostępne w internecie.
Całość rozmowy z Kazimierzem Grajcarkiem jest dostępna [tutaj].
Źródło: radiomaryja.pl