– Jest jednoznaczna opinia o historycznym charakterze wizyty. Porównuje się do wystąpień Churchilla w kongresie, do czasów II WŚ – tak ambasador Polski w Kijowie komentuje w Radiu ZET wizytę prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Waszyngtonie.
Gość Radia ZET podkreśla, że Ukraińcy dziś – nie mniej, niż broni, energii, żywności – potrzebują poczucia międzynarodowej solidarności i wizyta prezydenta Ukrainy w Waszyngtonie dała im to poczucie solidarności.
Dopytywany o kulisy rozmów obu prezydentów, ambasador Cichocki odpowiada:
– Nie chciałbym wchodzić w kulisy rozmów, w których my też bierzemy udział.
– Skoro prezydent Zełenski mógł udać się w tak trudną i narażoną na niebezpieczeństwo podróż, to znaczy, że już nastąpił ten moment, że na dobę może opuścić państwo – dodaje.
Gość Bogdana Rymanowskiego zaznacza, że kilka tematów należy poruszyć w bezpośredniej rozmowie. – Należą do nich: propozycje pokojowe, udzielenie zaawansowane, technologicznej pomocy wojskowej, makrofinansowej – wylicza Bartosz Cichocki.
Gość Radia ZET przyznaje, że zarówno prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki, jak i minister Zbigniew Rau regularnie odwiedzają Kijów.
– Ale widocznie nie wszyscy przywódcy mogą się zdecydować na tę wyprawę, więc trzeba jeździć do nich dodaje Cichocki.
Ambasador Polski w Kijowie podkreśla, że „każdy pakiet sankcji na Rosję, każdy pakiet pomocy makrofinansowej dla Ukrainy, każdy pakiet pomocy zbrojnej wymaga drogich kompromisów pośród sojuszników”.
– Za każdym razem któreś państwo lub państwa za swój podpis pod przekazaniem pieniędzy/broni/sankcji domagają się dla siebie ustępstw – mówi Bartosz Cichocki.
Wyjaśnia, że ostatni pakiet sankcji, dziewiąty, „był możliwy do podpisania dopiero po poluzowaniu sankcji wobec kilku oligarchów sektora rolnego w Rosji”.
– Dlaczego tak się dzieje? Każde państwo ma swoje wyobrażenie o tym, co jest skuteczne, dba o swoje interesy – komentuje dyplomata.
– USA prawdopodobnie wyraźnie powiedziały, że przekazanie broni dalekiego zasięgu Ukrainie mogłoby utrudnić dziś osiąganie kompromisu z sojusznikami np. ws. sankcji – dodaje.
Bartosz Cichocki podkreśla, że ambasadorowie Polski „dzień i noc budują koalicje”.
– Walczymy z tym codziennie – przyznaje ambasador.
„To potwierdza, że moja praca została dostrzeżona. Jeszcze bardziej chce się ją wykonywać”
Pytany przez Bogdana Rymanowskiego o Krzyż Zasługi od dowódcy ukraińskich wojsk, który otrzymał ambasador RP w Kijowie, Bartosz Cichocki odpowiada, że jest to dla niego bardzo ważne odznaczenie.
– To potwierdza, że moja praca została dostrzeżona przez człowieka, który ma więcej problemów na głowie, niż gesty uprzejmości wobec zagranicznego dyplomaty – komentuje Gość Radia ZET. Dodaje, że to „zastrzyk do dalszej pracy”.
– Jeśli się ma poczucie, że ona ma sens, to jeszcze bardziej chce się ją wykonywać – przyznaje ambasador Cichocki.
„Wrona i kot były naszym głównym towarzystwem”
Jak zmienił się Kijów od 24. lutego? Bartosz Cichocki opowiada, że zmieniał się w tym czasie kilka razy. – Najpierw niewiarygodnie szybko opustoszał. Ponad połowa mieszkańców wyjechała, a reszta pozostawała w ukryciu. Nasza wrona i kot, mieszkający na terenie ambasady były naszym głównym towarzystwem, no i blokposty – opisuje dyplomata. Dodaje, że w czerwcu/lipcu Kijów wrócił do życia, a przyjeżdżający tam wolontariusze przecierali oczy ze zdumienia, że to jest stolica walczącego państwa.
– Jesienią zaczęły się uderzenia rakietowe i tym razem Kijów nie opustoszał, ale zapadł w ciemności – mówi Bartosz Cichocki.
Cichocki: Trzeba natychmiast się poderwać, naładować telefony, zagotować obiad
Brak prądu? – Rozmawiałem z kolegami ambasadorami ukraińskimi. Wielu z nich mieszka na lewym brzegu – to sypialnia Kijowa – i tam prąd włączany jest na kilka godzin w nocy. Trzeba natychmiast się poderwać, naładować telefony, zagotować obiad – opisuje ambasador Polski w Kijowie. Dodaje, że inne dzielnice mają włączany prąc na kilka godzin w dzień.
– Każdy musi się dostosować do tego, kiedy żarówka się zaświeci – komentuje Gość Radia ZET.
Ukraina i Polska federacją państw? „Nie”
– Gdybym mógł cofnąć czas – wyjechałbym z Ukrainy jeszcze zanim zaczęła się wojna? – pyta Bogdan Rymanowski.
– Nie – odpowiada Bartosz Cichocki.
– Dyplomaci zachodni, którzy opuścili Kijów to cieniasy? – pyta prowadzący.
– Nie – ocenia polski ambasador.
– Mam uwagi krytyczne do władz Ukrainy, ale z powodu wojny nie mogę o tym publicznie mówić? – pyta gospodarz programu.
– Tak – przyznaje Gość Radia ZET.
– Chciałbym, by w przyszłości Polska i Ukraina były federacją państw? – pyta dziennikarz.
– Nie – mówi dyplomata.
– Wszyscy w MSZ się kochamy i nie ma w resorcie żadnych konfliktów? – pyta Rymanowski.
– Nie… Jesteśmy dużą rodziną i zawsze są w takiej rodzinie konflikty, ale pracujemy wspólnie – przyznaje Cichocki.
Źródło i cała rozmowa na radiozet.pl