Telefon od szefa w trakcie wakacji? „Jeżeli właśnie nie rozbraja bomby i nie wie, który kabelek przeciąć, to potraktujmy go jako zwykłą pomyłkę” – mówi Wyborczej Dorota Peretiatkowicz.
Wyborcza przypomina, że temat zakłócania urlopu przez szefa i kolegów z pracy wraca w okresie letnim częściej niż doniesienia o kolejnych próbach odnalezienia złotego pociągu. I nic dziwnego, bo od lat nie potrafimy sobie z nim poradzić.
– Trzeciego dnia mojego urlopu, o którym wiedział cały dział, bo takie kwestie mamy odnotowane w grafiku, kolega zapytał na komunikatorze, czy mogłabym na szybko zrobić pewien raport. Akurat pojawiły się dane w obszarze, którym na co dzień się zajmuję. Dodam, że w pracy na stanowiskach pozostały co najmniej dwie osoby mogące je opracować w moim zastępstwie – mówi Wyborczej Katarzyna, analityczka w jednym z banków. W odpowiedzi wysłała zdjęcie z plaży z krótką informacją: „Niestety nie mam przy sobie służbowego laptopa”. – Cała sytuacja bardziej mnie rozbawiła, niż zdenerwowała, choć przyznam, że przez kolejnych 15 minut zastanawiałam się, jak w ogóle można było wpaść na taki pomysł – dodaje.
Na drugim biegunie znajduje się Mariusz, który jest kierownikiem projektu w branży reklamowej. – Tak, przyznaję się. Sprawdzam służbowego maila na urlopie, czasem nawet odpisuję. Odbieram telefony od klientów. Kiedy poznaję nowe osoby, z którymi po drodze mi zawodowo, nawet jeżeli nie przypadły mi jakoś szczególnie do gustu, staram się nawiązać z nimi relację – przyznaje. Dlaczego to robi? – Telefon prywatny jest równocześnie służbowym, więc można powiedzieć, że pracę mam cały czas ze sobą. Sprawdzanie maila to już kwestia odruchu. Leżę na hamaku, pełen relaks, i nagle cyk, scrolluję pocztę. Jak do tego doszło? Nie wiem – ironizuje Mariusz.
Z nieodebraniem telefonu od klienta ma za to związaną pewną anegdotę. – Kosztowało mnie to kilka tysięcy złotych premii. Chodziło o potwierdzenie możliwości zrealizowania w bardzo krótkim czasie eventu. Dlatego teraz wolę mieć pewność, że nie oddaję walkowerem kolejnej tego typu okazji – przyznaje w rozmowie z Wyborczą.
Dorota Peretiatkowicz,, badaczka i socjolożka, współwłaścicielka firmy badawczej IRCenter, tego typu nastawienie podsumowuje w żołnierskich słowach: – To się nazywa pracoholizm. Potrzeba ciągłej kontroli jest problemem, który powinno się leczyć u psychoterapeuty. Z syndromem „kierownika kuli ziemskiej” można skutecznie walczyć, zapewniam.
– Urlop to podstawowe prawo pracownika. Jest integralną częścią pracy i jego wykorzystanie jest nie tylko prawem ale i obowiązkiem. Pracodawca daje urlop w czasie zgodnym z preferencjami pracownika w okresie, kiedy jest to możliwe dla normalnego funkcjonowania organizacji. Czyli jeżeli dał, to dał – mówi Dorota Peretiatkowicz. – Jeżeli mimo wszystko potrzebuje pracownika, to może go odwołać z urlopu. Za to kategorycznie nie ma prawa do wymagania świadczenia pracy w jakimkolwiek wymiarze w czasie przydzielonego przez siebie wolnego. Musimy to wiedzieć, kiedy widzimy wyświetlający się numer telefonu. Urlop nie jest zaskoczeniem i sytuacją ekstremalną. Pracodawca czy szef mógł się przyzwyczaić do tego, że taka sytuacja następuje. Nawet jeżeli dla nas odebranie tego telefonu nie jest nadużyciem, to prowadzi do legitymizacji takiego zachowania i traktowania go jako normalne – wskazuje socjolożka.
Źródło: Wyborcza.biz
One comment
Dr. Paul Kopetzky
1 lipca, 2022 at 3:43 pm
GW jak zwykle się myli… to jest prawdziwy antyfenomen, ponieważ czyni to konsekwentnie, stale i od początku swego istnienia /ach ta Solidarność!/- zwykła głupota i przekręcanie faktów oraz wszystko na odwyrtkę – słowem majstersztyk!
Np. kiedyś, dawno, dawno temu w jej dodatku „Wysokie Obcasy„ było napisane tak:
„/samotna/ kobieta realizuje swą kobiecość poprzez masturbację„. Autor/ka /feministka?!/
Koniec cytatu.
Wystarczy.
Zgroza.