W śledztwie dotyczącym byłego ministra – Sławomira N. – nowy wątek dotyczy Mirosława Drzewieckiego. Śledczy badają m.in. prywatne rozliczenia członków rządu Donalda Tuska – informuje we wtorek „Rzeczpospolita”.
Jak pisze dziennik we wtorkowym wydaniu, od 600 do 800 tys. zł z tytułu rozliczeń za „stare biznesy” ma być winien Sławomirowi N. jego partyjny kolega, były minister sportu Mirosław Drzewiecki – tak twierdzi dawny przyjaciel N., dziś tzw. mały świadek koronny, który naprowadził śledczych na trop wielu interesów byłego ministra. Według informacji „Rzeczpospolitej” także i ten nieznany dotąd wątek domniemanych rozliczeń bada prokuratura.
Gazeta przypomina, że Sławomir N., były minister transportu, a później szef Ukrawtodoru – ukraińskiej agencji drogowej – według Prokuratury Okręgowej w Warszawie miał przyjąć 6,5 mln zł korzyści majątkowych, żądać kolejnych 4,5 mln zł i kierować zorganizowaną grupą przestępczą. Mają go obciążać ślady DNA na przedmiotach, którymi spinano pieniądze z łapówek, zapiski w notatniku, przepływy bankowe i zeznania podejrzanych.
W tym głównie Jacka P., kiedyś jego przyjaciela, który teraz, licząc na złagodzenie kary, wyjawia śledczym tajemnice N. Jedna z nich wyszła przypadkiem. Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, podczas przeszukań w 2020 r. w mieszkaniu Jacka P. CBA odkryło dziwne znalezisko: kilka pustych kartek formatu A4 z podpisami Mirosława Drzewieckiego, ministra sportu w rządzie Donalda Tuska. Skąd się tam wzięły? Według relacji Jacka P. w 2019 r. Sławomir N. zdradził mu, że Drzewiecki „ma jego pieniądze” za jakieś „stare ustalenia, stare biznesy” z ich rozliczeń z ubiegłych lat, gdy obaj byli w rządzie PO-PSL.
„Kwotę, jaką Drzewiecki był dłużny N., N. określał jako nie mniej niż 600 tys. zł, a czasami mówił o 800 tys. zł. N. liczył to jakoś na palcach, tak jakby liczył jakieś raty” – opowiadał śledczym Jacek P. Twierdził też, że Drzewiecki miał oddać dług w postaci gruntu i udziału w „projekcie deweloperskim”, a on (z wykształcenia księgowy) miał dla N. przygotować biznesowo-podatkową stronę tego przedsięwzięcia.
Zgodnie z ustaleniami „Rzeczpospolitej” przesłuchany jako świadek Drzewiecki zapewniał śledczych, że nigdy nie prowadził ze Sławomirem N. żadnych interesów i nie miał z nim żadnych rozliczeń finansowych. Przyznał, że miał działkę, myślał, by zbudować tam osiedle, a grunt wnieść jako aport. Stwierdził, że gdyby był jakiś inwestor, to „Sławek chciałby odkupić ode mnie 10 proc. działki i wszedł w planowaną inwestycję” – zeznał Drzewiecki, dodając, że była to luźna rozmowa.
Zdaniem dziennika b. minister sportu przyznał, że spotkał się z „kolegą” N., a gdy pokazano mu kartki papieru, potwierdził, że są tam jego podpisy. Tłumaczył, że pracując w biurze, dawał sekretarce kartki ze swoim podpisem, by sporządziła „firmowe pisma”.
„Jak kartki znalazły się u Jacka P.?” – pyta „Rzeczpospolita”. „Nie mam pojęcia” – twierdził Drzewiecki. Sugerował, że może wzięto je „przez przypadek”, gdy na spotkaniu pokazywał N. i P. plany inwestycji. (PAP)