Jak poinformował w piątek GUS, według wstępnego szacunku ceny towarów i usług konsumpcyjnych we wrześniu wzrosły o 5,8 proc. rdr, a w porównaniu z poprzednim miesiącem ceny wzrosły o 0,6 proc.
Ceny towarów i usług konsumpcyjnych rosły według szybkiego szacunku we wrześniu 2021 r. o 5,8 proc. rok do roku – podał w piątek GUS. To oznacza najwyższą inflację od czerwca 2001 r., czyli od ponad 20 lat, oraz pobicie już i tak bardzo niepokojącego wyniku z września, kiedy inflacja wyniosła 5,5 proc. Opublikowane w piątek dane są także niemiłą niespodziankę dla ekonomistów, którzy oczekiwali wzrostu cen o 5,6 proc.
„Silna presja cenowa w Polsce to efekt m.in. utrzymującego się wysokiego tempa cen paliw (+28,6 proc. r/r) i dalszego wzrostu cen żywności (+4,4 proc. r/r we wrześniu z 3,9 proc. w sierpniu). Ceny energii w ujęciu rocznym były wyższe o 7,2 proc. r/r, w kolejnych miesiącach jeszcze przyspieszą w związku z zapowiedzianą od października podwyżką cen gazu” – poinformowali analitycy Banku ING.
Ich zdaniem, oprócz czynników podażowo-regulacyjnych, powodem wysokiej inflacji jest również uporczywie wysoka inflacja bazowa.
„Szacujemy, że we wrześniu inflacja bazowa netto wzrosła do 4,1 proc. r/r z 3,9 proc. w sierpniu. Nie znamy szczegółów, GUS opublikuje je w połowie miesiąca. Naszym zdaniem dalej rosły ceny towarów – w warunkach utrzymującego się popytu producenci przenosili rosnące koszty na konsumentów. Wysokie pozostały też najprawdopodobniej ceny usług. Rosnące wynagrodzenia podbijają koszty, a gospodarstwa domowe po rozluźnieniu restrykcji sanitarnych zdecydowanie częściej korzystają z usług” – napisali analitycy.
Spodziewają się oni, że inflacja będzie nadal rosnąć.
„W końcu roku może być już blisko 7 proc. Nie ma też co liczyć na jej istotny spadek w 2022. Naszym zdaniem w przyszłym roku wyniesie średnio ok. 4,5 proc., 1pp więcej niż górny limit dopuszczalnych przez RPP odchyleń od celu inflacyjnego w Polsce” – stwierdzili analitycy ING. Ich zdaniem uporczywie wysoka inflacja w Polsce polaryzuje poglądy w RPP. Przypomnieli, że na ostatnim posiedzeniu we wrześniu padł (ale nie uzyskał większości) wniosek o podniesienie stopy referencyjnej z 0,1 proc. do 2 proc.
„W tym kontekście istotna może być listopadowa projekcja inflacji NBP, która powinna przynieść jeszcze wyższą jej ścieżkę niż w lipcu (już lipcowa była na granicy 3,5 proc.) przy prognozach wzrostu PKB powyżej potencjału. Rynek wycenia podwyżkę w tym roku o ponad 25pb. Widzimy jednak ryzyko, że podwyżka może być mniejsza lub nawet zostać przesunięta na 2022. Rozwój 4 fali pandemii w Polsce przesuwa się i jej szczyt może przypaść właśnie w listopadzie, kiedy Rada będzie decydować o stopach. Ponadto pogarsza się sytuacja w bilansie płatniczym. Po rewizji danych za 2kw21, nadwyżka rachunku bieżącym spadła z 3,5 proc. PKB w grudniu 2020 do około 0,8 proc. PKB w III kw. 2021 r.” – wskazano w komunikacie RPP.
Ekonomiści ING obawiają się, że mniejsza nadwyżka bilansu obrotów bieżących może być zinterpretowana jako zagrożenie dla tempa PKB, a nie jako czerwona lampa (druga po rekordowej inflacji), sygnalizująca przegrzewanie gospodarki.
„Gdyby to zmniejszyło skłonność do zacieśniania polityki pieniężnej, to możliwe jest osłabienie złotego w listopadzie. Co prawda po dzisiejszych danych złoty zyskuje, bo zagraniczni inwestorzy uważają, że wniosek (odrzucony) o podwyżkę stóp o 190pb z wrześniowego posiedzenia RPP oznacza, że NBP pójdzie śladem Czeskiego Banku CNB (wczoraj podwyżka +0,75pp). Naszym zdaniem może być jednak rozczarowanie. Tak sugerują dotychczasowe sygnały z RPP” – wskazał ING.
Ekonomiści banku spodziewają się, że brak reakcji RPP może doprowadzić do wzrostu kursu euro do 4,8 zł. „To tylko dołoży się do presji inflacyjnej w kraju, zwłaszcza w kontekście ograniczeń podażowych dla eksporterów i wysokiej inflacji u partnerów handlowych – we wrześniu inflacja w Niemczech skoczyła do 4,1 proc. r/r, najwyżej od 30 lat” – stwierdzili w swoim komentarzu. (PAP)
autor: Marek Siudaj