29-letni Łukasz zmarł po interwencji policjantów, którzy użyli wobec niego pałek i gazu łzawiącego. Rodzice wezwali policję, ponieważ obawiali się, że chorujący na depresję syn popełni samobójstwo. Sprawę opisała „Gazeta Wrocławska”.
Charakter sprawy podobny jest do tej z Lubina, gdy po interwencji policji zmarł 34-letni Bartosz.
Do zdarzenia doszło 2 sierpnia około 1:30 w nocy we Wrocławiu. Jak opisuje „Gazeta Wrocławska”, policja otrzymała zgłoszenie o potencjalnym samobójcy, który zamknął się w mieszkaniu i nie chce otworzyć drzwi. Adwokat rodziny Katarzyna Cupiał powiedziała, że rodzice próbowali sami pomóc Łukaszowi.
– Chłopak od dawna cierpiał na depresję, a wiadomości wysłane rodzinie świadczyły, że może próbować odebrać sobie życie – powiedziała Cupiał „Gazecie Wrocławskiej”. – Tym razem jednak zdawał się nie rozpoznawać rodziny, która nie mogąc sobie poradzić z wejściem do jego mieszkania, poprosiła o pomoc policję – dodała.
Policja twierdzi, że zgłoszenie wpłynęło od ojca, który był zaniepokojony zachowaniem syna, prawdopodobnie znajdującego się pod wpływem środków odurzających. – Ponieważ zamknął się on w mieszkaniu, nie chciał otworzyć drzwi, a jego bezpieczeństwo było zagrożone, bo był mocno pobudzony, podjęto decyzję o wejściu siłowym – wyjaśnił oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu Łukasz Dutkowiak.
Również adwokat rodziny twierdzi, że jeśli Łukasz próbował odebrać sobie życie, mógł być pod wpływem środków odurzających. – Jakich? Nie wiem. To wykaże badanie toksykologiczne – stwierdziła mecenas Cupiał. Dodała, że jednym ze sposobów popełnienia samobójstwa jest właśnie zażycie dużej ilości leków. Wyjaśniła, że w obawie przed tym, rodzina wezwała służby. Mecenas przyznała, że mężczyzna mógł być w „stanie pobudzenia”. – Łukasz uderzał w drzwi, krzycząc „odejdźcie, zostawcie mnie!”. Tym bardziej, jeśli nie był w pełni świadom tego, co się dzieje, mógł się po prostu bać – zauważyła pełnomocniczka.
Policjanci wezwali posiłki, ponieważ uznali, że życie mężczyzny jest zagrożone. Od momentu przyjazdu drugiego zespołu funkcjonariuszy relacje rodziny i policji istotnie się różnią.
Według relacji ojca i siostry Łukasza służby wyważyły drzwi, każąc mężczyźnie odsunąć się od wejścia. Podczas wkraczania do mieszkania funkcjonariusze użyli wobec Łukasza Ł. gazu, obezwładnili go i uderzali pałkami. Gdy już leżał na ziemi, ratownicy medyczni podali mu środki uspakajające.
– Katarzyna Cupiał.
Oficer prasowy KMP we Wrocławiu Łukasz Dutkowiak twierdzi z kolei, że 29-latek wymachiwał nożem w kierunku funkcjonariuszy i groził, że go użyje. Po obezwładnieniu mężczyzny policjanci przekazali go ratownikom medycznym. Łukasz został potem przewieziony do szpitala, w którym kilka godzin później zmarł.
Mecenas Cupiał twierdzi, że wszystko mogło potoczyć się inaczej, gdyby mężczyźnie pozwolono zobaczyć rodzinę. – Pewnie by się uspokoił. Żadne z nich nie widziało noża, którym Łukasz miał grozić policjantom. Jeśli faktycznie zażył jakieś leki czy narkotyki, nie wiedział, co się wokół niego dzieje. On w mieszkaniu był sam i nie stanowił dla nikogo, oprócz siebie, zagrożenia. Akcja mogła przebiegać zupełnie inaczej, tym bardziej, że było wiadomo, że chłopak żyje – oceniła pełnomocniczka rodziny.
„Gazeta Wrocławska” dowiedziała się, że 29-latek cieszył się dobrą opinią u sąsiadów. Stracił w ostatnim czasie psa, co pogłębiło jego depresję. Zdarzało mu się też sięgać po narkotyki. Pełnomocnik rodziny przekazała, że policjanci nie znaleźli w jego mieszkaniu żadnych nielegalnych substancji.
Ojciec próbował odwołać zgłoszenie, ale policjanci go nie posłuchali. Chciał też pokazać się Łukaszowi, aby ten się uspokoił, ale został odepchnięty przez funkcjonariuszy. Pełnomocniczka twierdzi, że rodzina nie zarzuca policji, że wyważono drzwi ani nawet nie ma pretensji o to, że posiniaczyli ojca Łukasza.
– Rodzina zastanawia się natomiast dlaczego nikt nie próbował podczas tej interwencji rozmawiać z Łukaszem, ocenić, w jakim jest stanie psychicznym i w końcu, odwieść go od samobójstwa – tłumaczy Katarzyna Cupiał. – Otwarto mieszkanie i obezwładniono go jak przestępcę. Dodatkowo jeden z policjantów oświadczył tuż po zdarzeniu, że mężczyzna pójdzie „siedzieć” za napaść na policjanta. Czy właśnie tak powinno to wyglądać w świetle prawa? – zastanawiała się mecenas.
– Rodzina teraz nie może sobie wybaczyć, że wezwała policję – dodała Cupiał. Ojciec Łukasza jest przekonany, że gdyby tego nie zrobił, jego syn wciąż by żył. Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. Jest ono prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci Łukasza. Ł.