Piotr Sierzputowski nie chce wybiegać za daleko, odnosząc się do zbliżającego się startu Igi Świątek w igrzyskach w Tokio, ale uważa, że jest ona przygotowana najlepiej jak to było możliwe. Trener tenisistki w rozmowie z PAP zaznaczył też jednak, że nie miała na to dużo czasu.
Polska Agencja Prasowa: Start w Azji to dla pańskiej podopiecznej nowość. Poprzedzające zameldowanie w wiosce olimpijskiej zgrupowanie w mieście Takasaki przygotowało ją na to, czego można się spodziewać choćby pod względem warunków pogodowych podczas rywalizacji w Tokio?
Piotr Sierzputowski: Moim zdaniem lepiej być przygotowanym nie można, biorąc pod uwagę, że nie szykujemy się do tego startu przez większość roku jak niektórzy sportowcy z innych dyscyplin. My przystępujemy do niego bardziej z marszu, po wielu turniejach i połowie sezonu. Co do kwestii różnicy czasu, to myślę, że potrzeba nam jeszcze może jedną noc. Powiedziałbym jednak, że jest już nieźle. Co do klimatu, to jest oczywiście ciepło. Wczoraj trenowaliśmy o godz. 13, czyli w porze największego upału, by się przygotować na taką możliwość. Kort był tak gorący, że można było na nim jajka sadzić. Nie uważam jednak, by było tu cieplej niż w Polsce. Różnicę robi wilgotność, która sprawia, że człowiek szybko czuje się zmęczony.
PAP: Świątek zaczyna występ od sobotniego meczu z obecnie 210. w światowym rankingu Niemką Moną Barthel. To chyba dobra rywalka na przetarcie?
P.S.: Rozstawienie z numerem szóstym Igi to dość fajna pozycja i miejsce w drabince. Nie chcę jednak wybiegać do przodu. Na pewno Iga będzie teraz jedną z faworytek, ale kiedy ostatnio nie była? Trzeba się po prostu skupić na tym, by wykonać swoją robotę. Trzeba jednak pamiętać o specyfice igrzysk. To nie ten sam wyścig co rozgrywane zwykle w sezonie turnieje.
PAP: Tenisistka z Raszyna od dawna przyznawała, że za sprawą ubiegłorocznego triumfu we French Open w występach wielkoszlemowych w tym sezonie mierzyła się z dodatkową presją. Czy będzie jej ona towarzyszyła również teraz w stolicy Japonii.
P.S.: Ten start będzie dla niej trudniejszy ze względu na to, że w igrzyskach wystąpi po raz pierwszy. Sama presja towarzyszy jej już stale. Jak to ktoś mądry kiedyś powiedział – presja jest dla tych najlepszych.
PAP: 20-letnia Polka deklarowała nieraz, że igrzyska w Tokio są jednym z jej głównych celów w tym sezonie. Wiele osób już widzi ją w strefie medalowej…
P.S.: Idze bardzo zależy na tym występie w Tokio. Dla mnie on nie znajdował się wśród naszych tegorocznych kluczowych celów. Igrzyska dla mnie, jako Polaka, są bardzo ważne, ale – jako dla trenera startującej w nich zawodniczki – już niekoniecznie aż tak bardzo ze względu na kilka aspektów. Trzeba pamiętać, że niedługo po igrzyskach czeka nas kolejny start – turniej WTA w Montrealu i druga połowa sezonu, którą musimy odbyć. To nie zmienia faktu, że na igrzyskach damy z siebie wszystko.
PAP: Kilka tygodni temu pańska podopieczna wspominała, że drugi z tegorocznych szczytów formy był planowany właśnie na turniej olimpijski. Patrząc na jej obecną dyspozycję na treningach – udało się to zrealizować?
P.S.: Iga jest obecnie w formie zwyżkowej, ale trzeba pamiętać, że długo pograła na kortach trawiastych. W sumie mieliśmy teraz 12 dni treningowych przed igrzyskami. Trudno więc o cuda, ale na pewno jej forma idzie do góry.
PAP: Od dawna powtarzano, że Świątek podczas igrzysk wystąpi też w mikście z Łukaszem Kubotem. Tymczasem ostatnio, choćby agencja AP, sugerowała, że obejrzeć będzie można ją w parze z Hubertem Hurkaczem. Rzeczywiście rozpatrywany jest taki wariant?
P.S.: Nie rozpatrujemy innej opcji niż ta z Łukaszem Kubotem. Gdyby Iga połączyła siły z Hubertem, to jego czekałby start w Tokio w trzech konkurencjach. Uważam, że byłby to największy błąd. On też zaraz po igrzyskach pewnie wraca do grania w imprezach ATP i poleci do Toronto. Poza tym oni nigdy wcześniej nie grali razem, a z Łukaszem Iga startowała wspólnie już dwukrotnie i nie były to złe występy. Mają więc też pewne doświadczenie. Mikst w turnieju olimpijskim jest specyficzny. Zobaczymy np. parę Stefanos Tsitsipas-Maria Sakkari, której nikt wcześniej nie widział na korcie.
PAP: Tenisiści od czasu wznowienia rywalizacji po przerwie związanej z pandemią COVID-19 na stałe podczas imprez przebywają w tzw. bańce. Jak pod względem rygorów na tle innych prezentuje się ta w Tokio?
P.S.: Jest ona pod tym kątem łagodniejsza, że nie wiąże się z siedzeniem wciąż w jednym hotelu. Można się przejść, usiąść nad rzeką. Jej ocena jest zależna jednak od tego, z czym ją porównamy. Surowiej było choćby podczas Australian Open i Wimbledonu, a w Rzymie można było po prostu pójść na spacer.
Rozmawiała w Tokio Agnieszka Niedziałek (PAP)