Sobota była dniem szturmu na restauracje, zakłady fryzjerskie i salony piękności w połowie regionów Włoch, także tych największych z Lombardią i Lacjum, które od poniedziałku wchodzą w czerwoną strefę twardego lockdownu. Otwarte będą tylko niezbędne sklepy.
Jedna z federacji usługodawców poinformowała, że większość salonów przyjęła w ostatni weekend przed zamknięciem dwa razy więcej zapisów niż zwykle. Przedłużone zostały godziny pracy, a właściciele wielu punktów zwiększyli personel. Ludzie masowo zapisują się na strzyżenie i farbowanie włosów, bo fryzjera nie zobaczą co najmniej do pierwszych dni kwietnia.
„Ten dzień wyglądał tak, jak przed zamknięciem na czas letnich urlopów, z tą różnicą, że nie jedziemy nad morze” – powiedział prezes federacji usługodawców Sebastiano Liso, który w Mediolanie ma sieć salonów.
Mieszkańcy stolicy Lombardii, Rzymu, Turynu, Piemontu i Neapolu masowo ruszyli też do restauracji, które od poniedziałku będą mogły prowadzić tylko sprzedaż na wynos i dostawy do domu. W wielu popularnych lokalach zarezerwowanie stolika graniczyło z cudem.
W Wiecznym Mieście tłok w centrum był tak duży, że policja zamknęła handlową via del Corso oraz dostęp do Fontanny di Trevi.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)