Kilka tysięcy sympatyków rapera Pablo Hasela wszczęło w sobotę wieczorem zamieszki na ulicach Barcelony i w kilku innych miastach Hiszpanii. To piąta doba gwałtownych protestów po uwięzieniu artysty, który w swoich utworach gloryfikował terrorystów i obrażał organy państwa.
Największy wieczorny protest, w którym wzięło udział ponad 1000 młodych ludzi, został zorganizowany w centrum Barcelony. Początkowo pokojowa manifestacja, tak jak w poprzednich dniach, przemieniła się w zamieszki.
W centrum stolicy Katalonii grupy demonstrantów atakowały policję, niszczyły witryny sklepowe, a także mienie publiczne. Służby policyjne potwierdziły kradzieże w kilku sklepach barcelońskiego śródmieścia, w tym m.in. w placówkach marek Kenzo, Nike, Diesel i Mango.
Sympatycy uwięzionego muzyka sprowokowali zamieszki również w Leridzie, Tarragonie, Pampelunie i Grenadzie. Podobnie jak w Barcelonie, protestująca młodzież ustawiła na ulicach barykady z kontenerów na śmieci i wyrwanych z chodników ławek.
W trwających od wtorku w Katalonii i kilku innych miastach Hiszpanii rozruchach rannych zostało już ponad 40 osób, a ponad 60 zostało zatrzymanych.
W sobotę przed południem w kilku miastach kraju odbyły się pokojowe manifestacje sympatyków Hasela. Podczas wieców z udziałem kilku tysięcy osób apelowano do władz kraju o wypuszczenie skazanego na 9 miesięcy artysty.
Pokojowe protesty odbyły się m.in. w Sewilli, Maladze, Logrono, Palma de Mallorca, Geronie oraz w Santanderze.
Hasel został skazany w 2018 r. za obrażanie podczas koncertów oraz w internecie króla Hiszpanii, wymiaru sprawiedliwości tego kraju, a także gloryfikowanie baskijskiej organizacji terrorystycznej ETA. We wtorek został siłą doprowadzony do więzienia w Leridzie.
Marcin Zatyka (PAP)