To Jarosław Kaczyński oraz Prawo i Sprawiedliwość odpowiadają za to, że protesty są coraz bardziej tłumne, coraz liczniejsze – mówiła w sobotę pierwsza wiceprzewodnicząca klubu Lewicy Marcelina Zawisza, pytana o protesty przeciwko orzeczeniu TK ws. zaostrzenia prawa aborcyjnego.
„Ta rozprawa wielokrotnie spadała z agendy. Tym razem nie spadła. I nie spadła na czyjeś polecenie, na czyjeś żądanie – na żądanie Jarosława Kaczyńskiego” – powiedziała wiceszefowa klubu Lewicy. Odniosła się do ubiegłotygodniowego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że przepis zezwalający – na mocy ustawy z 1993 r. – na aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. Po ogłoszeniu wyroku przez TK rozpoczęły się protesty w całej Polsce, organizowane m.in. przez Strajk kobiet.
Zdaniem Zawiszy Jarosław Kaczyński, zdając sobie sprawę z tego, że w 2016 r. były masowe protesty, „musiał przewidywać, że takie protesty się powtórzą i to ze zdwojoną siłą”. Dodała, że w piątkowych manifestacjach w Warszawie uczestniczyło 100 tys. osób, ale w całej Polsce protestowało „ponad milion obywateli i obywatelek, którzy nie zgadzają się z decyzjami zarówno TK, jak i Prawa i Sprawiedliwości”.
Na stwierdzenie, że protestujący nie zgadzają się też z decyzją o ograniczeniu zgromadzeń do pięciu osób w związku z zaostrzeniem sytuacji epidemicznej, Zawisza wskazała, że ustawy covidowe nie zakazują zgromadzeń spontanicznych. „Zgromadzenia spontaniczne wynikające z zaistniałej sytuacji, której nie dało się przewidzieć, a tutaj mamy bezpośrednio dokładnie taką – nikt nie mógł przewidzieć, że ta ustawa nie spadnie z wokandy, nikt nie mógł przewidzieć wyroku, w związku z czym są to prawdziwe zgromadzenia spontaniczne, spełniające wszystkie warunki i przesłanki zgromadzeń spontanicznych”.
Zdaniem Zawiszy problemem jest, że PiS nie próbuje znaleźć rozwiązania. „W dziewiątym dniu protestu pojawia się kadłubkowa ustawa, która jest naprawdę żenująca, nie rozwiązująca tego problemu, nie skonsultowana absolutnie z nikim, na której suchej nitki nie zostawiają lekarze”.
Jak mówiła Zawisza „Jarosław Kaczyński wychodzący na mównicę, robiący filmik, który był (…) orędziem do narodu, gdzie tak naprawdę obraża protestujących i wzywa bojówki prawicowe do tego, by się z tymi protestującymi rozprawiły, to jest zaognianie sytuacji”.
We wtorkowym oświadczeniu prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił, że ci, którzy wzywają do protestów po wyroku TK, oraz ci, którzy w nich uczestniczą, sprowadzają niebezpieczeństwo powszechne, a więc dopuszczają się poważnego przestępstwa. Wezwał członków PiS do „obrony Kościoła”.
W ocenie Zawiszy „to Jarosław Kaczyński oraz Prawo i Sprawiedliwość i rząd PiS odpowiadają za to, że te protesty są coraz bardziej tłumne, coraz liczniejsze”. Jak mówiła, dla osób, które protestują większym zagrożeniem „jest skazywanie nas na rodzenie dzieci z bezmózgowiem, z rozszczepem kręgosłupa”.
Pytana, czy Lewica weźmie udział w zaproponowanym przez premiera spotkaniu na temat sposobów rozwiązania sytuacji, wskazała: „nie, nie mamy takiej decyzji, będę namawiać do tego, żebyśmy nie poszli”. Zastrzegła, że „dostosuje się w pełni do decyzji władz klubu”.
Premier Mateusz Morawiecki pytany podczas piątkowej konferencji prasowej – w kontekście trwających protestów – jakie działania zamierza podjąć w celu dialogu społecznego, przekazał, że „w czwartek były próby zaproszenia przedstawicieli opozycji do takich rozmów, jednak nie zostały przyjęte”. „Ponawiam zaproszenie na poniedziałek, ponieważ trzeba rozmawiać. Jesteśmy gotowi rozmawiać i przedstawić propozycje kompromisowe, które będą następnie szybko ubrane w formę ustawy i temat zostanie wyjaśniony” – powiedział Morawiecki.
W piątek do Sejmu wpłynął też prezydencki projekt nowelizacji przewidujący wprowadzenie nowej przesłanki umożliwiającej przerwanie ciąży; aborcja byłaby możliwa w przypadku wystąpienia tzw. wad letalnych, nie umożliwiałoby jej stwierdzenie innych wad rozwojowych.
Dotychczas obowiązujące rozwiązania zawarte w tzw. ustawie antyaborcyjnej z 1993 r. przewidują, że przerwanie ciąży może być dokonane w trzech przypadkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety; gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (TK uznał tę przesłankę za niekonstytucyjną); gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałtu, kazirodztwa).
Przepis uznany przez TK za niekonstytucyjny straci moc wraz z publikacją wyroku w „Dzienniku Ustaw”. (PAP)