„Dziś nie są rozstrzygane kwestie merytoryczne, czyli to, kto miał rację, a kto jej nie miał. Teraz tylko chodzi o pokazanie nam – oskarżonym – tego, kto tu ma władzę. Wiemy doskonale, że lockdown, zamykanie szkół i wszystkie interwencje niefarmaceutyczne były szkodliwe, że maski nie chronią, tak jak nas o tym przekonywano. Jest wiele dowodów naukowych potwierdzających te fakty. Również coraz częściej mówi się o dużej liczbie niepożądanych odczynów poszczepiennych” – zaznaczył dr Paweł Basiukiewicz, kardiolog i specjalista chorób wewnętrznych, w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”, komentując zbiorowy proces wytoczony lekarzom, którzy w czasie pandemii mieli inne zdanie niż rządzący.
Nasz Dziennik: Panie Doktorze, brał Pan udział w pierwszym z zaplanowanych trzech procesów zbiorowych wytoczonych lekarzom, którzy w czasie pandemii mieli inne zdanie na temat wprowadzanych rozwiązań, forsowanych przez rządzących. Jakie decyzje zapadły podczas tej rozprawy?
Dr. Paweł Basiukiewicz: Cała rozprawa sądowa trwała pięć godzin. I w tym czasie tak naprawdę przewód sądowy nie został jeszcze otwarty. Sędzia sprawdził listę obecności i zostały zgłoszone przez mec. Arkadiusza Tetelę wnioski dotyczące dalszego procedowania. Pierwszy złożony przez niego wniosek dotyczył umorzenia tej sprawy w całości. A drugi: ukonkretnienia stawianego nam zarzutu, dlatego że został on bardzo mgliście sformułowany. I z tym drugim wnioskiem sędzia się zgodził. Rzeczywiście, stwierdził, że zarzut jest niekonkretny i wymaga doprecyzowania. Dlatego też zwrócił sprawę do Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. Rzecznik ma teraz skonkretyzować zarzuty i zasięgnąć opinii biegłych, co jest, a co nie jest „aktualną wiedzą medyczną”. Może też oczywiście umorzyć postępowanie. Jeśli zdecyduje się jednak na pierwszy wariant, czyli postawienie zarzutów, to sędzia wskazał, jakie towarzystwa naukowe powinny wydać w tej sprawie opinie, w jaki sposób Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej ma zbierać dowody i kogo ma powoływać na biegłych, którzy mogą potwierdzić naszą rzekomą winę. Nie jestem jednak pewien, czy taka procedura – skierowania do ponownego rozpatrzenia wniosku o ukaranie do Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej – jest w ogóle dopuszczalna. Przecież raz złożony przez prokuratora wniosek o ukaranie, czyli w tym przypadku złożony przez Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, jest już niezmienny. Jeśli ma być modyfikowany, to w zasadzie – jak wynika z mojej wiedzy – oznacza to całkiem nowe postępowanie dyscyplinarne, z całkiem nową sygnaturą sprawy.
Cała rozmowa tutaj.