PiS do tej pory uchyla się od podjęcia dialogu z protestującymi rolnikami, domagającymi się, by rząd i Ministerstwo Rolnictwa interweniowały u Komisji Europejskiej. Krajowi producenci zbóż, rzepaku, drobiu, mleka i jaj od grudnia 2022 proszą o zastosowanie przez KE art. 4 rozporządzenia 870/2022.
PiS zwleka z wysyłką wniosku w interesie polskich rolników
Wspomniany dokument to tzw. klauzule ochronne, które przywrócą większe kontrole, cła i inne elementy, dzięki którym konkurencja z towarami ukraińskimi przestanie być nieuczciwa. A jest i zwracał na to uwagę Paweł Podstawka, prezes Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj.
W czerwcu UE zniosła kontyngenty na mięso i jaja z Ukrainy. W efekcie nasz rynek został dosłownie „zalany” mięsem drobiowym i jajami produkowanym za naszą wschodnią granicą. Problem w tym, że tamtejsi producenci nie muszą przestrzegać norm jakościowych i dobrostanu zwierząt nałożonych na producentów unijnych. W efekcie mogą produkować żywność zdecydowanie taniej niż my
– zauważa Podstawka w rozmowie z portalem money.pl.
Od kilku miesięcy trwają protesty rolnicze w sprawie jakiejkolwiek reakcji. Pierwsze wystąpienia zaczęły odbywać się w grudniu, a mamy już połowę marca. Rząd pomimo protestów wciąż nie złożył do KE wniosku o zastosowanie artykułu.
W związku z zalewem Polski przez ukraińskie zboże (Kowalczyk wielokrotnie obiecywał zahamowanie często niekontrolowanego procederu) od grudnia trwają protesty. Ostatni z nich odbył się w województwie lubelskim, najbardziej doświadczonym zalewem zbożem gorszej jakości, bo nie podlegającym przecież unijnym mechanizmom
– podaje portal „Magna Polonia”.
Ukraińskie i rosyjskie zboże eliminuje polski eksport
Wojna na Ukrainie i zmagania obydwu stron konfliktu paradoksalnie pozwalają rosyjskiemu i ukraińskiemu rolnictwu rozwijać się bez przeszkód. Ceny konkurencji ze Wschodu są na tyle niskie, że Polacy póki co mogą zapomnieć o eksporcie swoich plonów.
Ceny oferowane przez te kraje w przetargach międzynarodowych są znacząco niższe (od 20 do nawet 50 dolarów). Ponadto polski eksport jest uzależniony od kilku wielkich koncernów międzynarodowych i przetargów przez nie wygrywanych – możliwości eksportowe poza nimi są bardzo ograniczone. Pomysły kupna przez instytucje państwowe terminala zbożowego (BTZ) lub wybudowania Agroportu (w ciągu kilku tygodniu, jak obiecywał minister rolnictwa) okazały się jedynie pustymi zapowiedziami
– czytamy w artykule na łamach najnowszego „Najwyższego Czasu!”.
Czy oznacza to, że produkcja stanie się nieopłacalna? W comiesięcznej kalkulacji Wielkopolskiej Izby Rolniczej wyszło, że produkcja zbóż i rzepaku zaczyna przynosić w Polsce straty.
Jest to bardzo zła prognoza, biorąc pod uwagę nadchodzące żniwa i pełne magazyny zboża
– komentuje sytuację samorząd rolniczy.
Niemożność konkurowania z towarem rosyjskim i ukraińskim wpłynie na i tak niemal już zarżniętą hodowlę trzody chlewnej. Od dwudziestu lat obserwowany jest olbrzymi spadek liczby gospodarstw zajmujących się świniami. W 2002 roku, czyli przed wejściem do UE, w Polsce działało 760 tysięcy zarejestrowanych gospodarstw tego typu. W 2010 roku, za rządów Tuska, było ich już tylko 400 tysięcy. W 2015 roku ta liczba spadła do 250 tysięcy. A dzisiaj? Zaledwie 56 tysięcy…
W ciągu dwóch lat zlikwidowanych zostało 47,6 tys. gospodarstw. Oznacza to, że aż 46% hodowców trzody chlewnej nie poradziło sobie z nieopłacalną produkcją w tym sektorze. Pogłowie loch zmniejszyło się o ponad 220 tys., a liczba świń o 2,3 mln. Tylko w ostatnim roku pogłowie świń spadło o ponad 1,1 mln sztuk
– przytacza dane „Najwyższy Czas!”.
Źródło: „Magna Polonia, „Najwyższy Czas!”