Michał Karnowski i Marcin Wikło, „Sieci”: Za panem bardzo intensywne dni, a w nas wszystkich chyba wielkie nadzieje, że wizyta amerykańskiego prezydenta znacząco zwiększyła bezpieczeństwo Polski, że obawy zostały oddalone, gwarancje potwierdzone, a perspektywa zwycięstwa Ukrainy jest realna. Jaka jest pana główna myśl po spotkaniach z Joe Bidenem?
Prezydent RP Andrzej Duda: Kilka wątków jest kluczowych. Prezydent Stanów Zjednoczonych przyjechał do nas po raz drugi w ciągu 12 miesięcy w czasie toczącej się wojny na Ukrainie. Po raz drugi wygłosił przemówienie na Zamku Królewskim i po raz drugi twardo stwierdził, że Stany Zjednoczone traktują priorytetowo art. 5 traktatu waszyngtońskiego. Usłyszeliśmy, że każda piędź ziemi będzie broniona i tu nie ma miejsca na niedomówienia. Jeżeli takie słowa wypowiada prezydent największego mocarstwa na świecie, to wszyscy muszą je traktować bardzo poważnie.
Te tak jasne deklaracje prezydenta Bidena to też ocena tego, co Polska sama robi w sferze bezpieczeństwa, kupując najnowocześniejszą broń także z USA?
Ta wizyta pokazała ważność naszego położenia i strategiczne znaczenie Polski na amerykańskiej mapie bezpieczeństwa. To Polska jest korytarzem np. do państw bałtyckich dla NATO, UE. Te 65 km granicy polsko–litewskiej, tzw. przesmyk suwalski, jest odpowiednikiem dawnego Fulda Gap, słynnego korytarza z Niemiec Wschodnich do Zachodnich, który był oczkiem w głowie Amerykanów i strategów zachodnich w czasach żelaznej kurtyny. Polska jest też korytarzem do Ukrainy. Zajmuje potężne miejsce w Europie z północy na południe, ma głębię strategiczną 600 km na szerokość i 700 km na długość. 38 mln mieszkańców, ponad 312 tys. km2, potężna rzeka biegnąca przez środek, druga przy zachodniej granicy. A przede wszystkim równiny, na których można rozwinąć się strategicznie.
To waży w polityce i sojuszach?
Oczywiście. Stanowimy szalenie ważny obszar strategiczny, a przede wszystkim teren bardzo dynamicznego rozwoju, dużych inwestycji, rozwoju sieci drogowej, kolejowej. Jesteśmy państwem coraz zamożniejszym, ambitnym, które nie tylko wydaje obiecane na szczycie NATO w Walii 2 proc. PKB na obronność, lecz także traktuje swoje obowiązki sojusznicze na tyle poważnie, że w br. przeznaczy ponad 4 proc. PKB na armię. Uważam więc, że jesteśmy traktowani tak, jak na to zasługujemy. Mam z tego powodu satysfakcję. Wracając do znaczenia wizyty prezydenta Bidena od strony społeczno–politycznej, możemy się czuć bezpieczniej. Dotarły już do Polski kolejne armatohaubice K9 z Korei Południowej, niedługo przyjadą kolejne czołgi K2, w br. jeszcze samoloty FA–50, amerykańskie Abramsy i HIMARS–y, których sprzedaż Polsce aż 500 sztuk zatwierdził właśnie Kongres USA. Nasi obywatele powinni dostrzegać te dobrze wydane pieniądze na bezpieczeństwo nas wszystkich.
Czyli mamy mocne gwarancje bezpieczeństwa, a do tego sami inwestujemy w armię, by ten sojusz był wojskowy nie tylko z nazwy?
Tak, sojusze mają nas wspierać, a nie być jedyną osłoną. Z mojego punktu widzenia jako prezydenta i zwierzchnika sil zbrojnych najważniejsze jest, byśmy byli w stanie samodzielnie się bronić i umacniać funkcjonowanie NATO.
Jakie znaczenie z polskiej perspektywy miała wizyta Joe Bidena w Kijowie? Cały świat widzi ją w wymiarze symbolicznym. Przecież przed rokiem to Putin liczył, że on i jego sołdaci będą paradować po Kijowie. A to prezydent Biden przechadzał się ulicami ukraińskiej stolicy z prezydentem Zełenskim.
Prezydent Biden pokazał całemu światu, że jest odważnym człowiekiem i że USA są w stanie ochronić swojego prezydenta nawet w centrum Kijowa, gdzie trwa wojna i nie ma amerykańskiej armii. To precedens.
A dodatkowo dotarł tam pociągiem! Sam pokonywałem tę trasę kilkukrotnie i mogę panom powiedzieć, że to jest długa i niebezpieczna podróż. I z tego Kijowa, gdzie w sposób symboliczny pokazał odwagę i ogromne wsparcie dla bohaterskiej Ukrainy, prezydent Biden przyjechał do Warszawy, gdzie od dawna było zapowiadane jego wielkie wystąpienie. Skoro tak, to znaczy, że odbyło się ono w miejscu bezpiecznym. Tu zaproszono zwykłych ludzi na otwarte spotkanie z Joe Bidenem i przybyły tłumy. To jest sygnał dla całego świata.
Sygnał, że mimo bliskości wojny Polska jest strefą stabilności i bezpieczeństwa? Czy to ma znaczenie z punktu widzenia gospodarki, inwestycji?
Warszawa jest setki kilometrów od frontu, w Polsce, w państwie NATO, w Unii Europejskiej, w państwie wolnym, swobodnym, w którym schronili się przed wojną uchodźcy z Ukrainy. To bardzo ważny sygnał dla inwestorów, zwłaszcza amerykańskich.
W kontekście tej wizyty musimy widzieć i czynniki bezpieczeństwa, i ekonomii.
Jeśli mielibyśmy wyciągnąć z przemówienia w ogrodach Zamku Królewskiego najważniejsze zdanie, esencję z wystąpienia amerykańskiego prezydenta, wskazalibyśmy na słowa o tym, iż Ukraina nie będzie zwycięstwem Rosji. Co znaczy to zobowiązanie? Jak definiować zwycięstwo?
Albo inaczej: jak definiować porażkę Rosji? Na pewno zwycięstwem Ukrainy będzie wyparcie Rosji z terenów okupowanych od 2014 r. Czy dla Rosji będzie to porażka? W kategoriach prawa międzynarodowego – nie, bo wróci do swoich granic, które są uznane międzynarodowo i w tych granicach nadal będzie. Nie straci ani metra swojej ziemi. To będzie, owszem, porażka ambicji Putina. Ambicji władania innymi narodami, zabierania innym ziemi, powiększania swojego terytorium kosztem innych, grabieży. Ale to samo dla Ukrainy będzie oznaczało zwycięstwo.
Źródło: prezydent.pl