Krzysztof Hołowczyc, rajdowy mistrz, na antenie „Kanału Sportowego” stwierdził, że „ten czas elektryków, takich bateryjnych… no, on się nie rozwinie”.
Hołowczyc wskazał konkretne problemy – zasięg mniejszy niż deklarowany przez producenta, niemożliwe do ugaszenia pożary, niebezpieczne pole elektromagnetyczne i stosy aut nienadających się do naprawy.
– Zasięgi, jak tylko dajesz prawdziwie gazu, to maleją dwukrotnie. Widzę, jak ktoś w trasie jedzie elektrycznym samochodem (…) i tak wszyscy ten gazik, tak z jajeczkiem (…) i sobie spokojnie ten gazik naciska – mówi Krzysztof Hołowczyc o jeździe samochodem elektrycznym.
– Nikt nie mówi, jak płonie taki samochód, co się wtedy dzieje. W tej chwili Niemcy pierwsi wymyślili patent, że nakłada się kontener… Nie można czegoś takiego ugasić, nie ma najmniejszych szans. Proszę sobie wyobrazić, że ten samochód zapali się pod hotelem czy domem handlowym. Nikt go nie ugasi. (…) Jakbyś go nie zalał środkiem gaśniczym, to on i tak się pali – stwierdza Hołek.
Krzysztof Hołowczyc – kierowca rajdowy, mistrz Europy w wywiadzie opowiada o autach elektrycznych. Warto posłuchać, właściwy człowiek na właściwym miejscu, wie co mówi! pic.twitter.com/2bQejFGuBf
— Witold Tumanowicz (@WTumanowicz) November 2, 2022
– Druga rzecz, o której się nie mówi: pole elektromagnetyczne, które jest w samochodzie elektrycznym, które cię otacza. Mówimy: „Komórki nie przykładaj do ucha za długo, bo ona ci robi krzywdę”. Samochód elektryczny… proszę sobie wyobrazić, ile tam jest silników, ile tam jest przepływów, ile tam jest energii, która wokół nas krąży – mówi Krzysztof Hołowczyc.
– W Norwegii na szrotach stoją ogromne już ilości samochodów, które mają małe stłuczki, nikt ich nie naprawia. Każdy się boi – kontynuuje swoją wypowiedź Hołek.
One comment
Paweł Kopeć
9 listopada, 2022 at 2:46 pm
No to na atom go!
Cha cha cha