#kacbiketour – jak Łukasz jechał do Santiago de Compostela

Magdalena Targańska31 października, 20227 min

Łukasz Trębicki, zawodowy żołnierz, postanowił przejechać przez Europę do Santiago de Compostela na rowerze, aby pomóc 14-letniemu chłopcu choremu na rozszczep kręgosłupa.

Kacper Kopański z Warszawy cierpi na postępującą skoliozę, która zagraża zmiażdżeniem płuc w jego dojrzewającym ciele. Na wyprawę Łukasz ruszył z Szumska na Litwie 11 lipca. Trasa wiodła przez: Litwę, Polskę, Niemcy, Holandię, Belgię, Francję i Hiszpanię. Nie raz zmoczył go deszcz, zastała burza. Wytrwał do końca, tworzy kolejne akcje i licytacje, jednak cel zbiórki jest jeszcze odległy. Chłopcu potrzeba modlitwy i wsparcia, prowadzona jest zbiórka.

W miastach do których wjeżdżał Łukasz czekały różne niespodzianki, np. 9 etap Vuelta Espana w Villaviciosa w Hiszpanii (znany wyścig kolarski), zamknięte trasy i przygody z hiszpańską policją. Spotykał na swojej drodze życzliwych i pomocnych ludzi – takich jak Emily i Łukasz, u których zatrzymał się w Dordogne we Francji, Maciek z Elbląga mieszkający na co dzień we Francji, Mariusz z żoną osiedli w belgijskim Mons, ks. Marcin z Lubosza oraz pani Lucyna wraz z całą familią z Ejszyszek na Litwie. Polacy z Wilna i innych miejscowości na Litwie bardzo ochoczo wspierali akcję dla Kacpra. W drodze na zachód nocował m.in. w opuszczonym domu w Sainte Maurede Touraine we Francji, w namiocie, zdarzało się, że spał również na plaży. Miał okazję uczestniczyć w międzynarodowej Mszy Świętej w kościele o. kapucynów w Antwerpii, odprawianej po flamandzku (z elementami innych języków). Tam o. Marcin poprosił Łukasza, żeby opowiedział parafianom o swojej wyprawie, o Kacprze i o tym, dlaczego jedzie też w jego intencji. Podobnych sytuacji było więcej. Schronienia udzielił mu tam poznany na ulicznym różańcu Jerzy. W jednym artykule trudno wymienić wszystkich wspaniałych ludzi, których spotkał na swojej drodze.

Jego relacje na blogu były okraszone nieraz humorem, ciekawymi zdjęciami, a nieraz nostalgią. Dzień przed przybyciem do celu złamała mu się trzecia szprycha w kole i…złapał kolejnego kapcia. A obie zapasowe dętki już wykorzystał. Szedł więc trochę pieszo, prowadząc rower.

Na facebookowym blogu relacjonował wyprawę i opisywał swoje spostrzeżenia z długiej drogi. W Santiago, dokąd przybywają pielgrzymi z całego świata spotkała go niemała niespodzianka, o której opowiedział w taki sposób:

„Kiedy wjeżdżałem na plac było na nim około 200 pielgrzymów, którzy nagle zaczęli bić brawo. Ja tak nie bardzo wiedziałem o co chodzi, czy mam się zatrzymać na placu, czy zjechać pod arkady. Więc stanąłem przy samym wjeździe na plac i zacząłem się rozglądać komu ludzie te brawa biją. No i wtedy podeszła do mnie dziewczyna i powiedziała, że to dla mnie. Słyszeli skąd przyjechałem, fama jak już mówiłem poszła, a poznali mnie po pomarańczowej koszulce 🙂 No powiem Wam po tylu tygodniach w podróży i dotarciu do celu, a jeszcze do tego po takim przyjęciu na placu, to kluchę w gardle złapałem niemałą 🙂 Teatralnym gestem ukłoniłem się w pas i szybciutko uciekłem pod arkady, żeby zejść ludziom z oczu”.

Łącznie w ramach #kacbiketour udało mu się przejechać 5207 km. Do miejsca spoczynku św. Jakuba jechał 55 dni. Dotarł tam 3 września.

Kacprowi pomogłaby operacja w Instytucie dr Paleya w USA. Zabieg jest bardzo skomplikowany, a oprócz tego jest sporym wyzwaniem dla specjalistów. Leczenie wyceniono na kwotę ponad 2 milionów złotych. Zbiórkę funduszy na operację założyli rodzice chłopca. Można ją wesprzeć tutaj.

Na stronie facebookowej Pewnej Akcji wciąż ogłaszane są licytacje przedmiotów, które przekazują przyjaciele Kacpra. Każdy może znaleźć tam coś dla siebie.

Łukasz w swoich wpisach często podkreślał: „każde Wasze polubienie, każde udostępnienie i każdy komentarz mają znaczenie!”.

W akcji bardzo pomogły media Kurier Wileński oraz TVP Wilno, chociaż inne, przykro przyznać – miały okazję ją wspomóc, ale tego nie uczyniły. Cóż, życie.

Udostępnij:

Magdalena Targańska

Leave a Reply

Koszyk