Gdy wydaje nam się, że na pewien temat zostało już wszystko powiedziane i napisane i spokojnie możemy przejść do rozwikłania kolejnej historycznej tajemnicy to wówczas pojawia się ktoś lub coś, dzięki czemu zapala nam się czerwona lampka ostrzegawcza. Tak było i tym razem.
Bitwa pod Bukowcem, czy też raczej bój spotkaniowy, co jest bliższe prawdzie nie odegrały we wrześniu 1939 r. prawie żadnej roli. Dlatego też w większości zgodne relacje pozwalały nam przez wiele lat spotykać się na rzekomym polu bitwy pod Bukowcem i wspominać walkę jaką stoczyli 3 września ułani z 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich.
Jednakże dla jej uczestników bitwa stała się skrywanym przekleństwem na całe życie. Jeszcze w trakcie wojny ustalono wspólną wersję wydarzeń, zakłamując ją dla przyszłych pokoleń. Na szczęście nie wszyscy brali udział w tych ustaleniach i to ich relacje pozwoliły na spojrzenie na przebieg bitwy zupełnie inaczej niż dotychczas. Marek Pasturczak jeszcze jako dziecko, syn kpt. Janusza Pasturczaka z 11. dywizjonu artylerii konnej był świadkiem wielu rozmów prowadzonych przez weteranów, które często odbiegały od znanej powszechnie historii. Po wielu latach podjął się odkłamania przebiegu starcia pod Bukowcem. Jego ustalenia są zaskakujące i z pewnością wśród strażników ustalonego porządku wywołają wielkie oburzenie.
„Sieroty w łapach niedźwiedzia” – tytuł publikacji może wydawać się zaskakujący dla osób nie obeznanych z historią polskich zmagań we wrześniu 1939 r. Dopiero podtytuł pozwala szerzej zrozumieć tematykę książki. Jest to jednak zabieg celowy pokazujący dysproporcję pomiędzy obu przeciwnikami. Sieroty to także pojedyncze jednostki o których przez cały okres po bitwie aż do czasów obecnych nie wspominano. Wymazano z historii udział wszystkich oprócz właśnie 16 Pułku Ułanów Wlkp. „My nie mówimy o Was, Wy nie mówicie o Nas” – brzmiała przez wiele lat niewypowiedziana umowa pomiędzy szesnastakami a ułanami z Grudziądza. Sierotami w tym wypadku nazwano oczywiście polskie oddziały, które zostały pokonane przez niedźwiedzia. To właśnie to zwierzę widniało na godle niemieckiej jednostki, na którą natknęli się ułani.
Autor przez wiele lat penetrował archiwa, przemierzał kilometry z wykrywaczem metalu i mapami szukając właściwego miejsca, gdzie odbyła się bitwa. Przeprowadził rozmowy z niezliczonymi świadkami tamtych wydarzeń. A co najważniejsze przywołał z pamięci treści toczonych rozmów w trakcie różnych spotkań weteranów odbywających się przy okazji kolejnej rocznicy. W swej publikacji pokazuje trud upamiętnienia poległych żołnierzy w okresie PRL, gdzie, aby uzyskać zgodę na jakieś działanie często trzeba było „zaprzedać duszę diabłu” a w tym wypadku komunistycznej władzy.
Czas już najwyższy w kolejną rocznicę tego wydarzenia by wreszcie odkryć prawdę, oddając tym samym hołd tym poległym żołnierzom z innych jednostek o których przez te lata zapomniano w ramach źle pojmowanego braterstwa broni.
Zapraszamy do kupna książki w przedsprzedaży tutaj.