Dla HBO gra toczy się o wysoką stawkę. Jeśli „Ród smoka” okaże się hitem, będzie to oznaczać, że Filmowe Uniwersum Tronów ma potencjał. Przeciętny (lub słaby) odbiór skłoni do zastanowienia, czy miliony widzów rzeczywiście chcą oglądać kolejne osadzone w nim seriale.
– „Gra o tron” i mój książkowy pierwowzór, czyli „Pieśń lodu i ognia”, to w gruncie rzeczy klasyczne wysokie fantasy w stylu Tolkiena i mnóstwa autorów, którzy przyszli po nim. Fakt, demontuję pewne typowe motywy i mity charakterystyczne dla gatunku, ale też w jakiejś mierze się nimi kieruję. „Ród smoka” przypomina bardziej fikcję historyczną z dodatkiem smoków. Albo szekspirowską tragedię – mówi Martin.
– Pracujemy nad wieloma innymi spin-offami. Powstaje sequel o Jonie Snow, reszta to prequele. „Ten Thousand Ships” ma opowiadać o Nymerii i zdarzeniach sprzed jakichś tysiąca lat, kiedy Rhoynarzy przybyli do Dorne. To dzieło epickie na miarę „Odysei”. Mamy też na warsztacie dziewięć podróży Corlysa Velaryona, Węża Morskiego. Te historie zabiorą nas do miejsc, jakich nigdy nie widzieliśmy – mówił autor „Gry o tron”.
– W „Ród smoka” jestem znacznie bardziej zaangażowany niż w późniejsze sezony „Gry”. Chociaż w tworzeniu jej początkowych serii miałem bardzo duży udział. Nie tylko pisałem scenariusze do części odcinków pierwszych czterech sezonów, lecz także opiniowałem wszystkie decyzje związane z obsadą w pierwszym i drugim. Czytałem scenariusze. Rozmawiałem z Danem i Davidem. Odwiedzałem plan zdjęciowy. Jednak z biegiem lat moje zaangażowanie malało – opowiada Martin.
Źródło oraz cały wywiad z Georgem R.R. Martin: Wyborcza.pl