Obchody upamiętniające pomordowanych rozpoczęła uroczystość przy pomniku poświęconym zamordowanym mieszkańcom Woli, znajdującym się w rozwidleniu al. Solidarności i ul. Leszno. W liście do jej uczestników prezydent Andrzej Duda określił masowe morderstwa dokonane na Woli jako „wstrząsającą zbrodnię ludobójstwa”. „Mordowano masowo, w najbardziej bestialski sposób. Ogromną liczbę ofiar stanowiły kobiety i dzieci, osoby starsze i niedołężne, personel medyczny, chorzy i ranni z wolskich szpitali. Rzeź Woli niezmiennie pozostaje symbolem niewyobrażalnego zła i podeptania wszelkich ludzkich praw i zasad” – podkreślił prezydent.
Dodał, że wstrząsające jest również nieponiesienie przez któregokolwiek z niemieckich zbrodniarzy odpowiedzialnych za zbrodnie na Woli odpowiedzialności karnej. Jako przykład wymienił „kata Woli” Heinza Reinefartha, który po wojnie pełnił wysokie funkcje samorządowe w RFN.
Zdaniem prezydenta Andrzeja Dudy, zbrodnie sprzed 78 lat są jedną z cen, które „płaci naród walczący o wolność”. „Warszawa – miasto nieujarzmione – płaciła tę cenę nie raz w swojej historii. W ten sposób – terrorem i bestialstwem – próbowały rzucić na kolana stolicę polski ościenne mocarstwa” – powiedział. Porównał tę zbrodnię do dokonywanych obecnie na Ukrainie przez wojska rosyjskie.
Burmistrz Dzielnicy Wola Krzysztof Strzałkowski przypomniał, że mordy popełnione na mieszkańcach Woli były największą jednorazowym ludobójstwem na Polakach w czasie II wojny światowej. Jako przykład losów mieszkańców dzielnicy wymienił postać Wandy Lurie, która w rzezi Woli straciła wszystkie swoje dzieci, a sama będąc w ciąży, cudem uniknęła śmierci w ulicznej egzekucji. Podkreślił, że pamięć wydarzeniach z 1944 r. przetrwała i stała się częścią tożsamości dzielnicy mimo niemal całkowitego przemilczania w okresie PRL.
Na bezprzykładną skalę zbrodni dokonanej przez Niemców zwróciła uwagę także zastępca prezydenta Warszawy Renata Kaznowska. Powiedziała, że „Rzeź Woli” jest określeniem nieadekwatnym, ponieważ nie był to „napad dzikiej furii”, ale precyzyjna „machina śmierci”, która doprowadziła do śmierci około 50 tysięcy mieszkańców. Powiedziała, że pierwszego dnia zbrodni „co 2 sekundy ginął jeden mieszkaniec tej dzielnicy”.
Przed pomnikiem głos zabrały wnuczki Jerzego Janowskiego, jednego z inicjatorów budowy monumentu upamiętniającego pomordowanych mieszkańców Woli i innych form ich uczczenia, który ocalał z rzezi. Przypomniały historię tego miejsca oraz zacytowały fragment wspomnień swojego dziadka. „Nasz dziadek przeżył własną śmierć. Często powtarzał, że skoro nie mogę zapomnieć, to muszę walczyć o godną pamięć” – powiedziały Antonina i Justyna Janowskie.
Przemarsz, który rozpoczął się po odczytaniu Apelu Pamięci, podążał głównymi ulicami dzielnicy. Wzięli w nim udział mieszkańcy stolicy, kombatanci i przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, dyrekcji Muzeum Powstania Warszawskiego, harcerze oraz przedstawiciele licznych organizacji patriotycznych i grup rekonstrukcyjnych. Marsz otwierali żołnierze Pułku Reprezentacyjnego Wojska Polskiego. Jego uczestnicy otrzymali świece. Weterani dotarli na miejsce specjalnymi autobusami. Po drodze wolontariusze Muzeum Powstania Warszawskiego, organizującego Marsz, oraz harcerze składali kwiaty i zapalali znicze.
Marsz zakończył się pod pomnikiem Polegli Niepokonani na Cmentarzu Powstańców Warszawy. Na nekropolii spoczywają prochy około 50 tysięcy poległych w walce i zamordowanych mieszkańców Warszawy. Przybywających w to miejsce powitała jedna z weteranek Powstania Warszawskiego Wanda Traczyk-Stawska i podziękowała za przybycie. W pierwszej części swojego wystąpienia ponownie nawiązała do swojego konfliktu z wojewodą mazowieckim Konstantym Radziwiłłem. Spór dotyczy krzyża wzniesionego niedawno w pobliżu kurhanu w którym złożono popioły pomordowanych mieszkańców Woli i innych dzielnic Warszawy. Traczyk-Stawska stwierdziła, „że jest na wojnie” z wojewodą.
Mówiła także o konieczności dbania o przyrodę i walki ze zmianami klimatycznymi, które jak stwierdziła, jest skutkiem wojen. Skrytykowała także odbywający się 1 sierpnia Marsz Powstania Warszawskiego organizowany przez środowiska narodowe i organizacje patriotyczne. Określiła go jako „nazistowski”, dodając, że nie ma prawa przechodzić przez Warszawę. „Wypowiadam wojnę (organizatorowi marszu Robertowi Bąkiewiczowi – przyp. PAP), bo nie mają prawa przyjść na ten cmentarz” – powiedziała. Wystąpienie Traczyk-Stawskiej spotkało się z protestami uczestników uroczystości, którzy argumentowali, że brali udział w marszu, a nie są neonazistami. „A kto spalił Żyda?” – spytała Traczyk-Stawska, odpowiadając na te argumenty. Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski przerwał dyskusję Traczyk-Stawskiej z uczestnikami obchodów i zaapelował o godne uczczenie pomordowanych i Powstańców.
Po krótkim wystąpieniu, w którym Ołdakowski podziękował za udział w uroczystościach i wysiłek wszystkich, którzy dbają o cmentarz na Woli, głos ponownie zabrała Traczyk-Stawska, która ponownie zaapelowała o pokój, ponieważ powstańcy walczyli o świat, w którym „dzieci, które się rodzą nie bały się końca świata, ponieważ każda wojna wywołuje zmiany w klimacie”. Zaapelowała także o dostawy broni na Ukrainę walczącą z rosyjskim najazdem, ponieważ – jak zauważyła – Powstanie Warszawskie nie mogło zwyciężyć z powodu braku broni.
W wypowiedzi dla PAP dyrektor Jan Ołdakowski powiedział, że obchody upamiętniające ofiary ludobójstwa dokonanego na Woli powinny skupiać się „na pamięci ofiar, która nas wszystkich tu przyprowadziła”. „Zaapelowałem o spokój, bo uważałem, że w tym miejscu najważniejszy jest spokój i cisza. Myślę, że to się udało, bo najważniejszy moment uroczystości wydarzył się w ciszy i spokoju” – powiedział Ołdakowski mówiąc o momencie zapalenia zniczy pamięci i blisko 100 szklanych słupów umieszczonych wzdłuż alei prowadzącej do kurhanu kryjącego prochy zamordowanych, z wypisanymi około 60 tysiącami nazwisk ofiar Powstania Warszawskiego. Ołdakowski dodał, że w tym roku w marszu pamięci brało udział więcej ludzi niż przed pandemią, ale „takie żywe dyskusje jak dziś nie pasują do tej uroczystości”. „Chcemy, żeby ten nastrój hołdu, modlitwy, oddawania czci tym, którzy polegli był wspólny i aby przychodziło tu jak najwięcej ludzi” – powiedział.
Rzeź mieszkańców stołecznej Woli trwała od 5 do 7 sierpnia 1944 r. W masowych egzekucjach zginęło – według różnych szacunków – od 40 do 60 tys. mieszkańców dzielnicy. Ludność była rozstrzeliwana, a ciała zabitych palono. Eksterminacja na dużą skalę zakończyła się 7 sierpnia, jednak w mniejszym stopniu trwała aż do 12 sierpnia, kiedy dowodzący operacją tłumienia Powstania Warszawskiego gen. Erich von dem Bach-Zelewski wydał zakaz mordowania ludności cywilnej. Po wojnie żaden z wykonawców tej zbrodni nie poniósł odpowiedzialności. Przez wiele lat zbrodnie popełnione na Woli nie były dostatecznie upamiętnione. Dopiero w 2004 r. odsłonięto Pomnik Ofiar Rzezi Woli na skwerze przy rozwidleniu alei Solidarności i ulicy Leszno, który nazywany jest Pomnikiem Pięćdziesięciu Tysięcy. W roku 2010 Rada Warszawy ustanowiła 5 sierpnia Dniem Pamięci Mieszkańców Woli.(PAP)
Autor: Michał Szukała
One comment
PI Grembowicz
10 sierpnia, 2022 at 10:09 am
To Niemcy powinni tam iść w worach pokutnych!