Od miesiąca ceny ropy naftowej spadają, a wraz z nimi ceny paliw w polskich rafineriach i na stacjach benzynowych. Jednak już jesienią możliwy jest powrót tendencji wzrostowej. Wszystko przez sankcje nałożone na surowce z Rosji i niewiadomą związaną z dalszą polityką OPEC. Na razie dzięki recesyjnym sygnałom z globalnej gospodarki rynki spodziewają się osłabienia popytu i ceny nieco spadły. Jednak gdy jednocześnie wejdą w życie sankcje i zacznie się zima, sytuacja może się zrobić napięta.
Cena teksańskiej ropy WTI (europejska Brent jest o kilka dolarów na baryłce droższa) po inwazji Rosji na Ukrainę wystrzeliła z ok. 92 dol. za baryłkę do przeszło 120 dol. Potem na zmianę taniała i drożała, ale o coraz mniejsze wartości, by po pierwszej dekadzie czerwca niemal powrócić do szczytów z marca. Ostatni miesiąc to jednak czas lekkiego oddechu. WTI potaniała o blisko 15 proc., a przez dwa dni w ostatnim tygodniu była poniżej 100 dol. W środę 6 lipca zawędrowała w te rejony nawet cena ropy Brent, która też w ciągu miesiąca potaniała o kilkanaście procent.
– Dzisiaj sytuacja na rynku ropy naftowej jest o tyle skomplikowana, że z jednej strony przeważają obawy o wystąpienie recesji, które powodują, że ceny surowca spadają, z drugiej strony mamy w dalszym ciągu napiętą sytuację podażową. Planowane wstrzymanie importu ropy i paliw gotowych z Rosji w wyniku szóstego pakietu sankcji powodują obawy, że na przełomie tego i przyszłego roku będą większe problemy – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Urszula Cieślak, analityczka rynku paliw BM Reflex. – Wszystkie kraje, które będą zobowiązane do zaprzestania importu ropy naftowej z Rosji, jeszcze dzisiaj ten import realizują, a więc także Polska kupuje rosyjską ropę. Kupujemy także paliwa gotowe z Rosji, co powoduje, że sytuacja się w ostatnich tygodniach nieco uspokoiła.
Szósty pakiet sankcji na Rosję w odpowiedzi na jej agresję na Ukrainę został przyjęty przez UE na początku czerwca. Zakłada on m.in. zakaz importu z tego kraju ropy naftowej i produktów ropopochodnych transportowanych drogą morską. W pakiecie sankcji przewidziano nieliczne wyjątki, takie jak tymczasowe zezwolenie na import rosyjskiej ropy transportowanej drogą morską przez Bułgarię czy import próżniowego oleju napędowego przez Chorwację. Rurociągami ropa ma płynąć, ale tu z kolei nie wiadomo, czy to Moskwa nie wstrzyma dostaw.
Kraje członkowskie dostały pół roku na przestawienie się na inne źródła w przypadku ropy i osiem miesięcy w przypadku jej przetworów. Terminy te przypadną na początek i środek zimy, co w przypadku, gdyby okazała się ona mroźna, może spowodować nawet przerwy w dostawach prądu czy ciepła.
– Będzie rosło zapotrzebowanie na olej napędowy, opałowy i będziemy pewnie mieli do czynienia ponownie ze wzrostem cen tych paliw na rynku. Dzisiaj rynek oleju napędowego zachowuje się nieco stabilniej, ale to też jest kwestia tego, że w wakacje zwyczajowo rośnie popyt na benzynę – mówi Urszula Cieślak. – Pytanie, co stanie się z ropą produkowaną w Rosji, choć nie jest to nasz problem. Prawdopodobnie znajdzie ona nabywców, a w konsekwencji nastąpi pewne przeszacowanie kierunków dostaw ropy naftowej. Zakaz importu będzie powodował, że my będziemy kupować ropę z innych kierunków. Natomiast ropa, którą Rosja sprzedawała do Europy, trafi na inne rynki zbytu, chociażby Chin i Indii.
Ważnym elementem tej układanki jest OPEC, zrzeszający znaczącą część producentów ropy naftowej. Należy do niego 13 państw: Algieria, Angola, Kongo, Gwinea Równikowa, Gabon, Iran, Irak, Kuwejt, Libia, Nigeria, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Wenezuela. Po załamaniu na rynku ropy naftowej w 2015 roku, gdy cena baryłki spadła do ok. 35 dol., kraje OPEC i kilka innych państw z Rosją na czele umówiły się na ograniczenie wydobycia.
Terminy wygaśnięcia porozumienia są od tej pory przesuwane w czasie, choć kartel realizuje plan stopniowego zwiększania wydobycia. Poza tym, że pod znakiem zapytania stoi jednak jego współpraca z Rosją, pojawia się też pytanie o moce wydobywcze. Pewnym ratunkiem może być zwiększenie wydobycia ropy łupkowej w Stanach Zjednoczonych. Po dojściu Joego Bidena do władzy sektor ten popadł w niełaskę, obecnie jednak Demokraci zachęcają koncerny do inwestycji, namawiają także kraje Bliskiego Wschodu na wzrost wydobycia.
– W tym momencie wiemy, że do sierpnia OPEC+ będzie zwiększał wydobycie o 648 tys. baryłek dziennie. Natomiast w sierpniu kończy się zawarte wcześniej porozumienie – potwierdza ekspertka BM Reflex. – Dzisiaj nie ma na ten temat dyskusji i istnieje ryzyko, że chociażby ze względu na udział Rosji w porozumieniu OPEC+ to porozumienie może nie zostać już przedłużone. Czekamy więc na kolejne sierpniowe posiedzenie OPEC+, które z całą pewnością da odpowiedź, w jakim kierunku kartel będzie prowadził swoją politykę.