SARS-CoV-2 u kotów nie mutuje w niebezpiecznym kierunku

Potwierdzono pierwszy w USA przypadek zakażenia wariantem delta SARS-CoV-2 u kota domowego. Sekwencja wirusa w organizmie zwierzęcia była zbliżona do szczepów krążących w tym samym czasie wśród ludzi, co dowodzi, że choć koronawirus ma zdolność do przeskakiwania z jednego gatunku na drugi, to nie nabywa w tym procesie znaczących mutacji.

Publikacja w czasopiśmie „Viruses” (http://dx.doi.org/10.3390/v14020421) jest kolejnym dowodem na to, że transmisja międzygatunkowa nie powoduje postawania w SARS-CoV-2 znaczących mutacji. Zaniepokojenie takim możliwym obrotem spraw wyrażał wcześniej świat naukowy.

Od czasu zidentyfikowania u ludzi w 2019 pierwszych przypadków zakażenia koronawirusem, jego przypadki opisano też u wielu innych gatunków zwierząt, zarówno dzikich, jak i domowych. Pojawiły się więc obawy, że takie międzygatunkowe skoki mogą prowadzić do nowych mutacji, skutkujących powstawaniem groźniejszych wariantów.

W swojej najnowszej publikacji naukowcy ze Szkoły Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Pensylwanii i Perelman School of Medicine opisali pierwszy zidentyfikowany w USA przypadek kota domowego, leczonego w Penn Vet’s Ryan Hospital, który został zarażony odmianą delta SARS-CoV-2 po kontakcie z chorym na COVID-19 właścicielem. Pełna sekwencja genomu wirusa była bardzo zbliżona do tej, którą miał wariant krążący w tym czasie i w tym rejonie wśród ludzi.

„SARS-CoV-2 ma naprawdę niewiarygodnie szeroki zakres żywicieli – podkreśla dr weterynarii Elizabeth Lennon, główna autorka pracy. – To oznacza, że musimy baczenie obserwować, jak rozwija się sytuacja u innych gatunków zwierząt, aby niczego niepokojącego nie przeoczyć”.

Badaczka zaznacza, że u opisanego przez jej zespół kota infekcję SARS-CoV-2 potwierdzono przez badanie próbki kału; wymaz z nosa nie dał pozytywnego wyniku. „To pokazuje znaczenie pobierania próbek z wielu różnych miejsc ciała – mówi Lennon. – Inaczej test może być fałszywie negatywny”.

Wraz ze współpracownikami badaczka od początku pandemii zbierała od psów i kotów ze swojej lecznicy próbki, aby testować je pod katem SARS-CoV-2. Ten konkretny kot, 11-letnia samica, został przywieziony do kliniki z objawami żołądkowo-jelitowymi. Wywiad ujawnił, że zwierzę było narażone na kontakt z właścicielem, który miał COVID-19.

Po potwierdzeniu, że kot także jest zakażony, postanowiono uzyskać sekwencję całego genomu kociego wirusa. Udało się to dzięki mikrobiologom z Perelman School of Medicine,

Sekwencjonowanie ujawniło, że zwierzę ma wariant delta, a dokładnie linię AY.3. Porównanie uzyskanej sekwencji z medyczną bazą danych pokazało, że wirus kota nie różnił się niczym szczególnym od SARS-CoV-2 krążącego w tym czasie wśród ludzi.

„Kiedy przyjrzeliśmy się losowej próbce ludzkich sekwencji z naszego obszaru geograficznego, zobaczyliśmy, że jest ona sprawie taka sama jak ta kocia” – opowiada dr Lennon.

Jak wyjaśnia badaczka, nie wszystkie warianty SARS-CoV-2 są w równym stopniu zdolne do infekowania szerokiej gamy żywicieli. Na przykład oryginalny szczep z Wuhan nie był w stanie naturalnie zakażać myszy, podczas gdy kolejne warianty uzyskały tę umiejętność.

„Naszym głównym wnioskiem jest to, że kolejne pojawiające się na świecie warianty koronawirusa utrzymują nabytą w pewnym momencie zdolność do zarażania wielu różnych gatunków” – mówi Lennon.

Chociaż ten konkretny przypadek nie budzi niepokoju naukowców, to zamierzają oni kontynuować śledzenie przebiegu pandemii w populacji kotów domowych. „Wiemy, że SARS-CoV-2 ulega mutacjom, które czynią go coraz bardziej przenośnym – podsumowuje autorka publikacji. – Doskonale uwidocznił nam to omikron; wirus zgrabnie przystosowuje się do ludzkiego gospodarza. Teraz chcemy zobaczyć, czy w podobny sposób będzie się dostosowywał do innych gatunków”. (PAP)

Katarzyna Czechowicz

Udostępnij:

Karol Kwiatkowski

Wiceprezes Zarządu Fundacji "Będziem Polakami" - wydawcy Naszej Polski. Dziennikarz, działacz społeczny i polityczny.

Leave a Reply

Koszyk