Eksperci zajmujący się koronawirusem wiele razy zmieniali zdanie, mylili się, błądzili, korygowali stanowiska. Dla zmęczonego pandemią i zalęknionego społeczeństwa niemożliwość przedstawienia przez autorytety naukowe pewnych i jasnych konkluzji była szokiem, powodem do zwątpienia w przydatność naukowej wiedzy. Czy ufamy jeszcze instytucjom naukowym? – zastanawia się portal Rynek Zdrowia.
Zdaniem Roberta Firmhofera, dyrektora generalnego Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, pojawianie się nowych danych na temat Covid-19 i ich kolejnych, różnych interpretacji „może powodować u wielu osób poczucie niepewności i brak zaufania do nauki”. Przyczyną nieprzygotowania społeczeństwa do przyjmowania naukowych informacji jest to, że „w szkole uczymy nauki jak katechizmu”.
– My wykładamy jak prawdy objawione, nie pokazujemy procesu naukowego (procesu dochodzenia do prawdy – red.), nie uczymy nauki, tylko podajemy prawdy ostateczne. Trzeba rozumieć, czym jest nauka, a tego nie uczymy – przyznał i spuentował swoją wypowiedź cytatem z Tytusa Papcia Chmiela: – Tytus mawiał: podróże kształcą tylko wykształconych.
– O ile polska szkoła została mocno dotknięta przez pandemię w sensie organizacyjnym, społecznym, psychologicznym, o tyle nie została dotknięta w sensie programowym. Szkoła jako instytucja nie wykorzystała okazji, żeby powiedzieć więcej na temat pandemii i szczepionek – kontynuował.
– W Portugalii byłem kilka dni temu. Tam jest bardzo wysoki wskaźnik zaszczepionych. Zapytałem tamtejszych naukowców, co sprawiło, że Portugalia tak dobrze się zaszczepiła. Odpowiedzieli, że tamtejsza Rada Medyczna przy premierze obradowała przy drzwiach otwartych. Obrady były transmitowane w telewizji, każdy mógł zadać pytanie, a rząd kierował się jej rekomendacjami. Ludzie byli świadkami tego, jak dochodzi się do prawdy naukowej – wspominał Robert Firmhofer cytowany przez portal RZ.
Jego zdaniem w Polsce komunikacja władz ze społeczeństwem ma charakter paternalistyczny, ogólny, transmisyjny, jest rodzajem wykładu z założeniem, że wykładowca wie lepiej.
Część społeczeństwa nie ufa medialnym pandemicznym ekspertom, Radzie Medycznej oraz rządowi. Przyczyniły się do tego częste zmiany oficjalnego podejścia, jak w przypadku przyłbic, które z dnia na dzień przestały chronić bez słowa wytłumaczenia, czy stwierdzenia, że przepraszamy lub myliliśmy się. Nic. Ani słowa. Totalne lekceważenie społeczeństwa to domena obecnego ministra zdrowia.
– Z przyłbicami to na Grunwald zapraszamy, a do ochrony przed chorobą to trzeba stosować maseczki – powiedział minister zdrowia, Adam Niedzielski pewnego dnia.
O zmianie narracji co do skuteczności preparatów przeciwko COVID-19 nie ma nawet co pisać, ale wystarczy wspomnieć, że na początku roku 2021 miały chronić w 100 proc. przed zakażeniem, a teraz nawet nie wiadomo przed czym, gdyż rekordy zakażeń i to od początku pandemii notują państwa o wysokim odsetku wyszczepionej populacji.
Pozostaje jeszcze fakt niejasnych powiązań „autorytetów” m.in. z Rady Medycznej z koncernami farmaceutycznymi. Nikt od ekspertów nie wymaga deklaracji o konflikcie interesów. Można brać pieniądze od koncernów i doradzać masowe szczepienie? W Polsce można.
Źródło: Rynek Zdrowia, Nasza Polska