Zdaniem epidemiologa prof. Jarosława Drobnika niektórzy chorzy na COVID-19 opóźniają moment wykonania testu potwierdzającego zakażenie. Niektórzy trafiają do szpitala o wiele za późno i tym samym ich rokowanie na wyleczenie jest gorsze – dodał.
Naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu prof. Jarosław Drobnik w rozmowie z PAP podkreślił, że wzrost liczby zgonów wśród osób chorych na COVID-19 ma złożone podłoże.
„Wzrostu z 500 do 600 przypadków w dnia na dzień nie można jednak nazwać wzrostem skokowym. Taki skokowy wzrost to musiałoby być np. tysiąc zgonów w ciągu doby. Ten wzrost to skutek tego, że przed tygodniem mieliśmy duże liczby zakażonych dochodzące do 30 tys. osób dziennie” – powiedział lekarz.
Jego zdaniem, takie liczby zakażeń sięgające 30 tys. jeszcze w Polsce będą notowane, co oznacza, że czwarta fala pandemii jeszcze nie opada.
„Chorzy często próbują odwlekać, opóźniają moment wykonania testu. A jak potwierdza się zakażenie wielu z nich również późno trafia do szpitala, gdy już w ich płucach rozwija się zapalenie. Wtedy ich rokowanie jest gorsze i samo leczenie również trudniejsze. Słyszę od specjalistów, że wielu chorych, gdy jeszcze jest przytomnych odwleka moment, decyzję, by wejść pod respirator” – mówił lekarz.
Drobnik ocenił, że wzrosty zakażeń oraz cięższych przypadków i zgonów to skutek braku społecznej dyscypliny.
„Nie szanujemy osób obciążonych chorobami, skoro osoby niezaszczepione odwiedzają takie osoby. Niestety, nie zachowujemy dystansu i to też jest problem. Wiele osób wciąż jest niezaszczepionych, czym też narażają innych” – podsumował lekarz.(PAP)
Autor: Roman Skiba