Jak listopad, czarny i szlochający, jest nasz patriotyzm. Obolały, patriotyzm-reumatyzm, który nie cieszy, a doskwiera. Patriotyzm-beksa, który wyłącznie opłakuje, bo miłością do ojczyzny nie umie się cieszyć – ocenił polskich patriotów biorących udział w corocznym Marszu Niepodległości Marca Matczak na łamach Gazety Wyborczej.
Porównał nasze obchodzi do tych zagranicą i stwierdził, że gdy patrzy się na patriotyzmy, które świętują w lipcu, jak francuski czy amerykański, to człowiek się zastanawia, czy to to samo zjawisko.
Kompleksy względem tzw. oświeconego Zachodu są dość powszechne wsród polityków, celebrytów i „dziennikarzy” lewicy, a do tego grona zalicza się bez wątpienia Marcin Matczak, specjalista od teorii i filozofii prawa, profesor na UW oraz ojciec artysty Maty.
Matczak nie omieszkał wyśmiać ludzi sceptycznych względem szczepień porównując ich do miłośników horoskopów: „Skoro są ludzie, którzy bardziej wierzą w horoskopy niż w szczepienia, może jest w tej wierze jakiś element prawdy?”.
– Na nasz patriotyzm, albo raczej post-traumatyzm, składa się przede wszystkim strach, że nic się nie uda, bo nigdy się nie udało. To patriotyzm, który cały jest żałobą. Taki, który śpiewa „jeszcze nie zginęła” jakby myśląc, że to cud i że prędzej czy później jednak zginie, bo przecież nie będziemy żyć wiecznie – pisze prawnik.
Może nasz patriotyzm to brak wiary w to, że jesteśmy godni swojego państwa, skoro ciągle je opłakujemy, zamiast się nim cieszyć?
– zastanawia się Matczak.
W swoim felietonie lewicowy prawnik nie zapomniał wspomnieć o Marszu Niepodległości, bo w końcu o listopadzie i patriotyzmie się wypowiadał.
Smutek naszego patriotyzmu jest nie tylko w umysłach. Widać go w corocznym marszu, który jest jak marsz żałobny, nie weselny. W Dniu Niepodległości Warszawa nie wygląda, jakby świętowała, ale jakby znowu była w środku wojny. Czerwone race niczym pożary w Śródmieściu, dymy ciągnące się nad ulicami jak efekt zrzuconych bomb. Na Jerozolimskich toczy się Bitwa o Empik, a rannych wynosi się z tłumu i składa pod ścianami, gdzie opatrują ich sanitariusze. Nad tym wszystkim krzyczący prezydent, jakby znowu był 1 września 1939 roku. O takiej Polsce perwersyjnie marzymy? – pyta Matczak.
Matczak prawdopodobnie ma zakusy na bycie kandydatem na prezydenta RP środowisk lewicowych i sympatyzujących z Adamem Michnikiem. Jego pokpiwanie z polskości i nabijanie się z polskiego patriotyzmu idealnie się wpisuje w retorykę uprawianą od lat przez Wyborczą i zakompleksione względem Zachodu środowiska nastawione antypolsko i lewicowo.
Cały felieton Matczaka można przeczytać tutaj, ale nie warto.