Syria/ Dziesięć lat wojny – kto wciąż nie złożył broni i gdzie nadal trwają walki?

Nasza Polska17 października, 20219 min

W październiku 2011 roku znajdujący się na północy Syrii Idlib był jednym z miejsc, w którym rodziła się zbrojna opozycja wobec reżimu Baszara al-Assada. Po 10 latach wyniszczającej wojny miasto i jego okolice są ostatnią linią obrony ugrupowań przeciwnych al-Assadowi, które przy wsparciu Turcji nadal deklaruje wolę walki ze wspomaganym przez Rosję rządem w Damaszku.

Od miesięcy głównym frontem syryjskiego konfliktu pozostaje północno-zachodnia prowincja Idlib, w której schroniły się ostatnie grupy walczące z rządem al-Assada. Pomimo osiągniętego w marcu ubiegłego roku przez Turcję i Rosję porozumienia, na mocy którego zatrzymano rządową ofensywę przeciwko ostatniej enklawie rebeliantów, okolice linii rozdzielającej ją od terenów rządowych są regularnym celem ataków syryjskich wojsk i rosyjskiego lotnictwa oraz miejscem, z którego rebelianci odpowiadają systematycznym ostrzałem rakietowym – podaje Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.

W kontrolowanym przez opozycję regionie przebywa obecnie 3 mln osób, z których dwie trzecie to wewnętrzni uchodźcy przybyli z innych części Syrii. Dominującą pozycję w prowincji Idlib zajmuje Hajat Tahrir asz-Sza (HTS), dawna syryjska filia Al-Kaidy. Inną organizacją utrzymującą opór przeciwko rządowi jest zlokalizowana przy granicy z Turcją i wspierana przez Ankarę Syryjska Armia Narodowa.

„Opozycję podzielić możemy na część cywilno-demokratyczną i militarną. Pierwszej praktycznie już nie ma, jej rolę przejęli aktorzy zewnętrzni jak Rosja, USA czy Arabia Saudyjska. Opozycja militarna natomiast realizuje cele tureckie, są pod całkowitą kontrolą Ankary” – mówi w rozmowie z PAP dr George Yacoub, pochodzący z Syrii emerytowany pracownik Katedry Arabistyki i Islamistyki Wydziału Orientalistycznego UW (KAiI UW).

Oceniając znaczenie, jakie w konflikcie odgrywa opozycja militarna, dr Yacoub zauważa, że „jednostki znajdujące się w północno-zachodniej enklawie nie mają żadnych szans realizacji głoszonego głośno celu obalenia al-Assada”.

Innym ważnym aktorem syryjskiego konfliktu są kurdyjskie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) wspierane przez około 900 amerykańskich żołnierzy stacjonujących w północno-wschodnich rejonach kraju. Celem obecności Amerykanów w kontrolowanym przez Kurdów i posiadającym najbogatsze w kraju rezerwy ropy naftowej oraz największe pola pszenicy regionie jest walka z rozsianymi na tym obszarze komórkami Państwa Islamskiego.

Podczas trwającej już ponad dekadę wojny jednostki kurdyjskie unikały walk z siłami lojalnymi wobec rządu w Damaszku, jednak od operacji „Tarcza Eufratu” z 2016 roku, kiedy to Kurdowie utracili część zdobytych wcześniej terenów na rzecz Turcji i ich syryjskich sojuszników, mierzyć się muszą z militarną i dyplomatyczną ofensywą Ankary, która w YPG widzi filię działającej w Turcji niepodległościowej Partii Pracujących Kurdystanu. „Interesem Turcji jest zniszczenie struktur kurdyjskich, co leży także w interesie al-Assada, który jednak chce rozwiązać tę kwestię rękami Turków. Na tę chwilę nie widzę szans na otwarty atak armii syryjskiej na tereny zajmowane przez YPG” – mówi PAP dr Yacoub.

Według danych Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w samym wrześniu bieżącego roku na terenach kontrolowanych przez Kurdów doszło do co najmniej 12 ataków Państwa Islamskiego (IS). Ich oddziały dokonują również regularnych akcji zaczepnych w kontrolowanej przez Damaszek wschodniej Syrii, gdzie stały się celem lotniczych ataków armii rosyjskiej. „Państwo Islamskie, wbrew temu, co głosi Zachód, nie zostało pokonane. Obozy (dla rodzin członków IS – PAP), jak obóz al-Hol, są wylęgarnią nowych rekrutów IS” – mówi dr George Yacoub.

W maju 2021 roku, przy bojkocie opozycji, na urząd prezydenta ponownie wybrano Baszara al-Assada. Oskarżany o zbrodnie wojenne al-Assad stopniowo zyskuje międzynarodową legitymizację, czego dowodem było otworzenie we wrześniu głównego przejścia granicznego łączącego Syrię z sąsiednią Jordanią oraz uruchomienie tranzytu egipskiego gazu, który przez terytorium Syrii trafia do Libanu. Również we wrześniu Interpol podjął decyzję o reintegracji Damaszku w swoje struktury wymiany informacji.

Pomimo względnej stabilności terenów objętych rządową kontrolą rozmówca PAP nie sądzi, by znaczna część z 5 mln osób, które uciekły z objętego wojną kraju, w najbliższym czasie powróciła do Syrii. „Ci, którzy są w Europie, do Syrii nie wrócą. Kraj został niemal całkowicie pozbawiony inteligencji, która w większości nie będzie chciała wrócić” – zaznacza dr Yacoub. Emerytowany wykładowca KAiI UW zwraca również uwagę na uchodźców znajdujących się w sąsiednich Turcji, Jordanii i Libanie. „Syryjczycy znajdujący się w państwach ościennych są towarem tamtych rządów, które w związku z ich obecnością otrzymują ogromne sumy od m.in. ONZ”. Autorzy wrześniowego raportu Amnesty International informują o torturach, którym syryjskie służby wywiadowcze poddały 66 uchodźców, którzy zdecydowali się na powrót do kraju.

Wysoka Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka Michelle Bachelet podała, że w wojnie syryjskiej zginęło dotychczas co najmniej 350 tys. osób. Zaznaczyła, że bilans jest zaniżony, ponieważ obejmuje jedynie przypadki potwierdzone.Jakub Bawołek (PAP)jbw/ jar/

Udostępnij:

Nasza Polska

Leave a Reply

Koszyk