Czy Unia Europejska nam się opłaca i dlaczego niektórzy boją się takich pytań?

Nasza Polska4 października, 202129 min

Od początku lat 90. było dla nas wszystkich oczywiste, że nie ma dla Polski przyszłości poza Unią Europejską. Na ile była to opinia oparta na doświadczeniach zimnej wojny, a na ile jej faktycznymi autorami byli sowicie opłacani przez różne międzynarodowe, acz konkretnie zakorzenione w Berlinie think tanki, trudno dzisiaj ocenić. Na pewno zabrakło zimnego, absolutnie pozbawionego ideologii policzenia ewentualnych korzyści i hipotetycznych strat. Dzisiaj, po blisko dwudziestu latach można i trzeba pokusić się o prawdziwy bilans naszego członkostwa w Unii, które w odróżnieniu choćby od uczestnictwa Polski w Pakcie Północnoatlantyckim (NATO) wciąż budzi różne opinie i skrajne emocje.

Faktem jest niezbitym, że polska obecność w strukturach NATO daje nam poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście módlmy się, żeby przyszłość nie zweryfikowała wiarygodności naszych partnerów i gwarantów tak, jak to zrobił wrzesień 1939 roku, ale na razie czujemy się spokojnie, bezpiecznie. Rzecz jasna kosztuje nas to fortunę, którą ochoczo, z własnej inicjatywy i nieprzymuszonej niczym woli wydajemy u wskazanych przez Wielkiego Brata producentów sprzętu służącego do przyspieszonego wysyłania na tamten świat złych ludzi. Tyle jednak jesteśmy skłonni zapłacić za mniej czy bardziej wiarygodne poczucie bezpieczeństwa. Dzisiaj nikt o zdrowych zmysłach nie kwestionuje sensu naszego członkostwa w NATO. A Unia Europejska?

Tutaj już mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. Wstępowaliśmy w 2004 roku do zrzeszenia, związku niepodległych państw, które postanowiły wspólnie rozwiązać problemy krępujące rozwój gospodarczy poszczególnych krajów. Oczywiście nieco inne były i są dzisiaj interesy wielkich i bogatych państw, a inne małych i biednych. Z czasem zaczęły dochodzić do głosu dwa potężne problemy toczące Unię niczym nowotwór: hegemonia, dominacja i nieliczenie się z mniejszymi krajami unijnych potęg, czyli Niemców i Francuzów oraz powolna, acz systematyczna zmiana kierunku rozwoju UE w stronę superpaństwa, zamiast związku niepodległych krajów.

To jeśli chodzi o kwestie praktyczne, ale nie mniej istotna jest sprawa fundamentów Unii. Kiedyś, na początku wieku, uważano, że jest ona oparta na wolności człowieka, wolnym rynku, wolnych mediach, wolnym przepływie towarów, idei i usług. Dzisiaj już wiemy doskonale, że Unia ma konkretny cel polegający na wychowaniu obywateli według własnego wzorca ideowego.

Ten docelowy obywatel Europy jest człowiekiem pozbawionym staroświeckich zasad moralnych i etycznych, wykorzeniony z tradycji narodowych i kulturowych, nieodróżniający Mozarta od Lennona i Marksa od Moliera. To człowiek posłusznie płacący podatki, trzymany na krótkiej smyczy kredytem studenckim i hipotecznym. Homo sovieticus poszukujący rozpaczliwie uzasadnienia dla własnego konformizmu. Kwestie ideowe są jednak sprawami dyskusyjnymi. Ktoś może powiedzieć, że tak, taki jest dzisiaj dominujący w dobrych domach i na kulturalnych kontynentach paradygmat, a Polacy mniej czy bardziej świadomie podjęli decyzję w referendum. Vox populi, vox dei – mówią ci, którzy jak ognia boją się zapytać Polaków co sądzą o karze śmierci, ordynacji wyborczej czy finansowaniu kościoła i partii politycznych.

Zresztą kwestie poglądów są trudne do weryfikacji w dyskursie publicznym. Co innego sprawy finansów. I tutaj na scenę wyszedł poseł Solidarnej Polski w Parlamencie Europejskim, Patryk Jaki w towarzystwie zamykającym ewentualne dyskusje na temat wiarygodności przedstawianych wyliczeń profesora Zbigniewa Krysiaka ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i profesora Tomasza Grosse z Uniwersytetu Warszawskiego. Wyliczenia dotyczyły naszego całego uczestnictwa w europejskim projekcie. Panowie odłożyli na bok ideologię, marzenia, wierzenia, a wzięli do ręki kalkulatory. Wyszło im ni mniej niż więcej, tylko 535 miliardów złotych na minusie. Ależ rozległo się wycie…

Odezwali się eksperci z lewa do prawa mówiący, że to co prawda nie jest żaden fałsz, błąd i lipa, ale przecież… nie wypada tak mówić. Bo jak to, że Unia nam się nie opłaca? A te wszystkie tabliczki, że sfinansowano z UE? To pic na wodę fotomontaż?

Patryk Jaki uczciwie pokazał wyliczenia. Bezpośrednio dostaliśmy do polskiego budżetu 593 miliardy złotych. Problem w tym, że w tym samym czasie zachodnie – czytaj głównie niemieckie i francuskie – firmy wytransferowały z Polski zyski w wysokości 981 miliardów. Dodając do tego inne wyliczenia zarówno po stronie zysków, jak i strat, wyszło, że jesteśmy na potwornym minusie 535 miliardów złotych. I to powinien być moment rozpoczęcia poważnej dyskusji, bo być może istnieją inne – pozafinansowe – argumenty dla których warto finansować Unię Europejską i godzić się na to, żeby ktoś z zewnątrz próbował przebudowywać nasz narodowy kręgosłup. Jeśli zaś takich argumentów nie będzie, to trzeba będzie porozmawiać poważnie o przyszłości…

Paweł Skutecki

We współpracy z:

Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie Redakcji

Udostępnij:

Nasza Polska

2 comments

  • Wlodzimierz

    4 października, 2021 at 9:07 am

    Jesteśmy Kolonia IV Rzeszy już nic nie mamy polskiego, a i coraz więcej jest folksdojczow i zdrajców. Urodziłem się w środkowej Europie i byłem jestem i będę europeiczykiem, a nie europejsem i unijczykiem. I tyle do przekazania mam eurokolchozowi!

  • Jerzy

    4 października, 2021 at 10:20 am

    „Faktem jest niezbitym, że polska obecność w strukturach NATO daje nam poczucie bezpieczeństwa. ” zażartował autor

Leave a Reply

Koszyk

Related Posts