Do tragicznego wypadku doszło na terenie szkoły podstawowej w Kostomłotach (woj. dolnośląskie). Podczas lekcji wychowania fizycznego 10-letni uczeń spadł z drabinek i stracił przytomność. Do akcji ratowniczej jako pierwsi wyruszyli strażacy, bo żadna karetka nie mogła przyjechać na czas. Nie mógł też przylecieć zespół ratowniczy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z pobliskiego Wrocławia. Wolny śmigłowiec z medykami ściągnięto dopiero z Opola. Niestety, chłopiec zmarł – donosi Fakt.pl.
Ratownicy medyczni od dawna walczą o wyższe wynagrodzenia, nie zgadzają się też na wyjątkowo trudne warunki pracy. Od 1 września rozpoczęli ogólnopolski protest. Część z nich nie przyszła do pracy lub wzięła minimalną liczbę godzin podczas dyżurów. Ratownicy zapowiadają, że 11 września chcą wziąć udział w dużej manifestacji pracowników ochrony zdrowia, która ma odbyć się w stolicy.
– Dziś pracownicy pracują do 500 godzin miesięcznie, co jest zagrożeniem dla ich zdrowia i życia. Chodzi też o zagrożenia zdrowia i życia pacjenta przez przemęczonego ratownika – powiedział w rozmowie z Faktem ratownik medyczny Ireneusz Szafraniec
W rezultacie do wielu nagłych sytuacji coraz częściej jeżdżą strażacy lub wzywane są zespoły Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, o ile są dostępne, bo też muszą wylatywać do akcji znacznie częściej niż zwykle. Do takiej sytuacji doszło w Kostomłotach na Dolnym Śląsku – podsumowuje Fakt.