Jesteśmy w połowie drogi do osiągnięcia odporności populacyjnej – ocenił w rozmowie z PAP były szef GIS dr n. med. Andrzej Trybusz. Ekspert zaznaczył, że odporność po przechorowaniu COVID-19 jest mniej stabilna, niż po zaszczepieniu.
Były główny inspektor sanitarny dr n. med. Andrzej Trybusz zaznaczył w rozmowie z PAP, że minister zdrowia powołuje się na badania przesiewowe poziomu przeciwciał. „Odporność po przechorowaniu nie jest zbyt stabilna, występuje w różnym stopniu i zdarza się, że jej poziom dość szybko się obniża. Przechorowanie nie daje gwarancji, że osoba ponownie się nie zakazi SARS-CoV-2” – podkreślił.
„Problem odporności trochę spłaszczamy w dyskusji medialnej odnosząc się tylko do poziomu przeciwciał, czyli tzw. odporności humoralnej. Oprócz tego bardzo istotna jest odporność komórkowa, oparta o limfocyty T, które żyją długo, miesiącami jak nie latami, i jest to bardzo istotny element odporności. Tylko z odpornością komórkową jest taki problem, że nie mamy prostych metod jej pomiaru. O ile sprawa poziomu przeciwciał jest prosta, bo mamy dużo laboratoriów to mierzących, to z odpornością komórkową sytuacja jest bardziej skomplikowana i nie ma możliwości jej powszechnego sprawdzenia” – powiedział były szef GIS.
Jak zaznaczył ekspert zdecydowanie bardziej stabilna jest odporność po szczepieniu. „Definiuje się, że próg odporności populacyjnej to taki odsetek osób uodpornionych, po osiągnięciu którego liczba nowych zakażeń zaczyna się zmniejszać. Dla odry, która jest bardzo zaraźliwą chorobą, ten próg wynosi 95 proc. Jeden chory na odrę może zakażać do 15-18 osób. Chory zakażony koronawirusem w wariancie delta może zarazić 5 do 8 osób. Dlatego uważa się, że próg odporności populacyjnej dla wariantu delta wynosi 80-85 proc.” – wyjaśnił Trybusz.
„Biorąc pod uwagę, że w pełni zaszczepionych jest około 40 proc. społeczeństwa, oznacza to, że obecnie jesteśmy w połowie drogi do osiągnięcia odporności populacyjnej. Jak widać, na razie ta droga będzie dość długa i żmudna, biorąc pod uwagę jednak zmniejszającą się liczbę zgłoszeń na szczepienia, zwłaszcza jeśli chodzi o pierwsze dawki” – powiedział.
Były szef GIS przywołał dane przedstawione przez berliński Instytut Ochrony Zdrowia im. Roberta Kocha, które wskazują, że osoby zaszczepione stanowią 0,29 proc. wszystkich przypadków COVID-19 u osób poniżej 60. roku życia i 1 proc. u osób starszych. „Czyli skuteczność szczepionek cały czas przekracza 90 proc., czyli jest bardzo wysoka. Skuteczność szczepionki przeciw grypie jest na poziomie 50-60 proc.” – dodał.
„Trzeba apelować o to, żeby osoby szczepiące się nie poprzestawały na zaszczepieniu jedną dawką. Obserwujemy jednak pewien spadek chętnych do przyjęcia drugiej dawki szczepionki, a jej przyjęcie jest bezwzględnie konieczne, biorąc pod uwagę chociażby wariant delta, przed którym chronić się możemy przez pełne zaszczepienie” – zaznaczył ekspert.
Podkreślił, że nadal należy przekonywać do szczepień, stosując do tego różne środki i metody, zwłaszcza na szczeblu samorządów gminnych, lekarzy rodzinnych, czy w zakładach pracy. Dodał, że wśród seniorów powyżej 70. roku życia zaszczepionych lub zapisanych na szczepienia jest około 77 proc. „A to są ludzie najbardziej narażeni na ciężki przebieg choroby i na zgony” – zaznaczył.
„Tych wszystkich, którzy się do tej pory nie zaszczepili nie zapisywałbym do kategorii +antyszczepionkowców+. Z różnych badań, które były przeprowadzane wynika, że osób, które nie deklarują na razie chęci zaszczepienia – których jest około 30-40 proc. – mniej więcej połowa to osoby wątpiące, a więc takie, do których można jeszcze dotrzeć z argumentami i jest nadzieja na ich przekonanie. 15-20 proc. to osoby, z którymi wszelka rozmowa traci sens i to są ci +antyszczepionkowcy+” – powiedział.
Były szef GIS wskazał, że według modeli matematycznych czwarta fala masowych zakażeń SARS-COV-2 przypadnie w Polsce na przełom sierpnia i września, z możliwym szczytem zachorowań na przełomie września i października. „Myślę, że poziom zachorowań będzie bardzo zróżnicowany regionalnie i jednak w tych rejonach, gdzie odsetek szczepień jest niski, a więc na wschodzie i południu kraju, będzie bardziej nasilona skala zachorowań niż na północy i zachodzie Polski, gdzie poziom wyszczepienia jest dość duży” – ocenił.
Dodał, że według izraelskich i brytyjskich danych, wzrost liczby hospitalizacji i zgonów nie jest proporcjonalny do liczby zakażeń, co jak zaznaczył wynika z poziomu zaszczepienia tamtejszych społeczeństw. „Gdyby udało nam się uzyskać poziom pełnego zaszczepienia 60 proc. populacji, a do tego doszłaby odporność wynikająca z przechorowania COVID-19, to myślę, że osiągnęlibyśmy model podobny do brytyjskiego” – ocenił ekspert.
Trybusz przypomniał, że XX-wieczna pandemia grypy hiszpanki zaczęła wygasać po około dwóch latach. „Wówczas nie znano przyczyny zachorowań, bo wirus grypy został w wyizolowany w 1933 r., a więc po 15 latach od pandemii, a szczepionka powstała w 1943 r. Każda pandemia kiedyś wygaśnie, tylko pytanie jakim kosztem? Hiszpanka doprowadziła do 25-50 mln zgonów. My mamy szansę pozbyć się pandemii w skali kraju i globalnie kosztem już zupełnie niewielkim – po prostu szczepiąc się. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy wygaszali tę epidemię poprzez przechorowania z wszystkimi tego konsekwencjami, takimi jak zgony i powikłania” – podsumował Trybusz.
Resort zdrowia podał w niedzielę, że badania potwierdziły 66 nowych przypadków zakażenia koronawirusem, zmarła jedna osoba z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami. Szef Ministerstwa Zdrowia Adam Niedzielski zauważył, że niedziela jest pierwszym dniem po apogeum III fali, kiedy linia trendu dotycząca nowych zakażeń (7-dniowa średnia ruchoma) przestała maleć. „Od tempa szczepień i naszej ostrożności zależy to, co będzie się działo dalej” – napisał Niedzielski na Twitterze i zaapelował, by uczestniczyć w akcji szczepień. (PAP)
Autor: Szymon Kiepel